sobota, 17 maja 2014

Witam wszystkich. Jak wiecie na blogu nie było nic już od 30 stycznia. Obwiniajcie mnie jeśli chcecie, ale to nie do końca moja wina. Jak wiecie jest przerwa/koniec The Wanted. Pisanie bloga o nich jest dla mnie zbyt ciężkie. Starałam się na siłę napisać jeden rozdział, ale nic z tego. To jest dla mnie zbyt bolesne. Przepraszam jeśli ktoś polubił to opowiadanie, ale muszę ogłosić prawdziwy koniec. Nie będę usuwać bloga, ponieważ sama się z nim związałam. Może kiedyś będę go kontynuować, gdy będzie mi lżej i pogodzę się z sytuacją.
Mam zamiar zacząć nowego bloga. Myślałam nad obsadą i zdecydowałam, ze nie będzie tam chłopaków. Może gdzieś kiedyś pojawi się któraś postać, ale samo obsadzenie ich jako głównych bohaterów będzie zbyt bolesne.
Wstawię tutaj linka jak stworzę nową historię, może będziecie czytać. 
Trudno mi się z Wami rozstać, bo kto nie kocha swoich czytelników? Nie mówię 'do widzenia' bo to oznacza porzucenie wszystkich wspomnień jak i Was samych. 
Do zobaczenia moi drodzy w przyszłości!
Kocham Was xx

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 14

  Kiedy skończyliśmy przygarnął mnie do siebie, a ja się w niego wtuliłam. Po chwili zdałam sobie sprawę, że obserwuje nas zrozpaczony i wściekły Nath...
     Odsunęłam się jak najszybciej od Jamiego i wstałam z łóżka. Nath cały czas patrzył na mnie tym samym wzrokiem, a mianowicie przepełnionym nienawiścią i smutkiem. Gdy otworzyłam drzwi balkonowe zdałam sobie sprawę, że na środku balkonu stoi czarny stolik przykryty czerwonym obrusem i dwa białe krzesełka. Na stole znajdowała się zastawa, świece i róże. Mój wzrok wędrował z Nathana to na urządzone dla nas miejsce. Zrobiło mi się strasznie głupio. On się starał jak tylko mógł, a ja spędzałam czas z Jamiem? Z resztą nie zrobiliśmy nic złego! Spędziliśmy czas jak normalni przyjaciele. Otwierałam już buzię, żeby coś powiedzieć, ale Nath mnie uprzedził.
- Nic nie mów. Możesz zjeść razem z nim. - Ostatnie słowa wysyczał i skoczył z balkonu.
Krzyknęłam zaskoczona i przez chwilę stałam osłupiała. Nie zważając na nic weszłam na barierkę i skoczyłam za ukochanym. Po chwili zdałam sobie sprawę co ja wyprawiam. Zaczęłam krzyczeć. Modliłam się w duchu, aby moja śmierć była szybka. Zdawało mi się, że lecę kilka minut, aż do momentu upadku. Usłyszałam trzask kości i czyjś krzyk. Wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego...      
     Ledwo co podniosłam głowę i cały świat zawirował. Nie zemdlałam. Widziałam doskonale, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego dźwięku. Zobaczyłam nade mną mnóstwo głów. W tłumie byli wszyscy oprócz Nathana. Wychwytywałam tylko pojedyncze słowa 'Nathan' , 'balkon' , 'Janette' ,
'upadek'. Zdałam sobie sprawę, że pode mną leży połamany Nathan. Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Moje kończyny odmawiały posłuszeństwa, ale zaczęłam się podnosić. Chłopcy chcieli mnie powstrzymać, ale odgoniłam ich ręką. W końcu stanęłam. Spojrzałam na swoje nogi i zaniemówiłam. Z lewej nogi wystawała kość piszczelowa. Natomiast druga była w porządku. Mój prawy nadgarstek był nienaturalnie wygięty. Wzięłam kilka głębokich wdechów, zamknęłam oczy i nastawiłam go. Z mojego gardła wydobył się wrzask. Nathan leżał ciągle w tym samym miejscu. Był przytomny, ale widziałam w jego oczach cierpienie. W końcu do Sykesa podszedł Siva i wziął go na ręce. Zaczęłam się sprzeciwiać, bo widziałam jaki ból mu sprawia. Powstrzymał mnie Jay. Kiedy chciałam go odepchnąć wziął mnie pod ramię.
- Uspokój się, tym mu nie pomagasz! Po co w ogóle skakałaś z tego pieprzonego balkonu!? - Spuściłam głowę, a on poprowadził mnie do salonu.
Obserwowałam jak Seev najdelikatniej jak potrafi kładzie Nathana na podłodze. Z jego ust wydobył się krzyk, a moje serce podeszło do gardła. Gdyby nie ja nic by mu się nie stało... Jay położył mnie na kanapie, a wtedy podszedł do mnie Siva.
- Janette posłuchaj mnie teraz uważnie. Najpierw nastawię Ci bark, a później będę musiał wepchnąć ci kość piszczelową na właściwe miejsce, rozumiesz?
- Nie, najpierw zajmij się Nathanem. - Pokręciłam głową, ale od razu tego pożałowałam. Złapałam się za nią,a gdy opuściłam rękę przeraziłam się. Na mojej ręce widniała ciepła, czerwona ciecz.
- Jeśli najpierw zajmę się Nathanem to ty wykrwawisz się na śmierć. Mai szybciej wracają do siebie. Jeśli nie nastawie ci teraz barku i nogi, zmiażdży cię. - Posłał mi słaby uśmiech i odwrócił się do Toma. - Jak nastawie jej kości, musisz szybko narysować iratze na potylicy, barku, nadgarstku i piszczelu. - Znowu zwrócił się do mnie. - Gotowa?
Skinęłam tylko głową, a Siva położył swoje ręce na moim barku. Przekręciłam głowę tak, aby zobaczyć Nathana. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Mocno zacisnęłam oczy, gdy Siva zaczął odliczać. Usłyszałam kolejny trzask kości tego dnia. Z mojego gardła wydobył się wrzask. Moja klatka piersiowa opadała w ekspresowym tempem, a paznokcie wbiły się w dłoń. Świat zawirował. Przede mną stał pochylony, rozmazany Siva. Krzyczał coś, ale nie byłam wstanie wyłapać słów. Nagle powieki stały się ciężkie. Chciałam je zamknąć, ale nie pozwolił mi na to Jay. Klepał mnie delikatnie po policzku.
- Chce mi się spać... - Nie zdołałam dokończyć, bo z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk.
Zaczęłam ciężko oddychać. Tom przyłożył ten przeklęty patyk do mojej klatki piersiowej nad sercem i zaczął rysować taki sam znak jak w aucie. Mój słuch wciąż nie był zbyt dobry, ale tym razem usłyszałam co mówi Tom.
- Max iratze nie działa! - Przeniósł wzrok z Maxa na mnie. - Nie zasypiaj, błagam cię...
Walczyłam z sobą, ale moje powieki były takie ciężkie. Oddech robił się coraz słabszy. Zamknęłam oczy, ale chwilę później poczułam znajomy mi zapach. Otworzyłam oczy. Przede mną klęczał Nathan.
- Błagam cię, nie zasypiaj. Nie zostawiaj mnie, nie teraz. - Spojrzałam w jego tęczówki, były intensywnie zielone. - Nie gniewam się na ciebie, tylko nie zostawiaj mnie.
Słyszałam, że każde słowo kosztuje go dużo wysiłku, ale był dzielny. Zrobił to dla mnie. Też chciałam być dzielna, ale powieki same się zamykały. Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek, dotknęłam jego policzka i wychrypiałam.
- Przepraszam.
Po tym moje oczy zamknęły się, a serce przestało bić.
~*~
Stałam w białej otchłani. Przede mną majaczyły trzy osoby. Chciałam się cofnąć, ale nie mogłam. Moje nogi przyklejone były do podłoża. Zaczęłam panikować. Widząc mój niepokój jedna z postaci wyszła naprzód, a dwie stanęły za nią. Pierwsza postać zaczęła zmniejszać między nami dystans. Kiedy była już prawie na wyciągniecie ręki, stała się widoczna. Zaparło mi dech w piersi, gdy zdałam sobie sprawę kto przede mną stoi. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Były to łzy szczęścia. Po roku rozłąki miałam przed sobą najważniejszą dla mnie osobę. Ciocię Rosalie. 
     Wyciągnęła rękę w moim kierunku, a następnie zaczęła ocierać moje policzki. Jej dłoń była taka prawdziwa, a zarazem dziwna. W końcu udało mi się ruszyć, ale wtedy ciotka przylgnęła do mnie i zaczęła.
- Stój gdzie stoisz. Nie wolno ci się stąd ruszać, Janette. - Odsunęła się ode mnie, ale jej ręce nadal znajdowały się na moich barkach. Jedną ręką zaczęła gładzić mnie po policzku. - Moja malutka Janette. Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało. Chciałabym Ci wszystko opowiedzieć, ale nie mamy czasu.
- Ciociu tak mi Ciebie brakuje. Po twoim odejściu było mi tak ciężko, a gdy ojciec zabił Wildfire'a załamałam się - załkałam. - Przepraszam, że robiłam sobie krzywdę. 
- Nie przejmuj się, to nie twoja wina. Teraz jesteś bezpieczna z Max'em i to się liczy. Teraz chciałabym Ci kogoś przedstawić. - W naszą stronę sunęły dwa cienie, które stały za ciocią. Po chwili mogłam spostrzec ich twarze. 
Przede mną stała piękna, młoda brunetka z nieziemskimi niebieskimi oczyma. Tuż obok niej stał wysoki, dobrze zbudowany, zielonooki blondyn. Trzymali się za ręce i uśmiechali się do mnie...
- Janette, chciałabym Ci przedstawić Lucy George oraz Alex'a Wood'a. - Uśmiechnęła się do mnie, ale ja nadal nie wiedziałam kto to jest. 
- Ciociu, kim oni są? - szepnęłam jej na ucho, a nasi towarzysze spojrzeli po sobie. W końcu podeszli do mnie. Kobieta złapała mnie za jedną rękę, a mężczyzna za drugą. Ciągle patrzyli w moje oczy.
- Jesteśmy twoimi rodzicami, kochanie. - Odezwała się kobieta, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Wpatrywałam się w nich z szeroko otworzonymi oczami. Przetwarzałam to, co przed chwilą usłyszałam. Kobieta dotknęła mojego policzka i jeździła kciukiem w tą i z powrotem. - Tak długo czekałam na to spotkanie, ale nie chciałam, żeby nastąpiło w takich okolicznościach. - Przytuliła mnie do siebie, a ja odwzajemniłam uścisk. Nigdy nie czułam się tak jak w tej chwili. Wiedziałam, że ta osoba mnie kocha, tak samo jak ja ją. Miłość bezgraniczna. Całe życie pragnęłam, żeby mama lub tata przytulili mnie w ten sposób. Okazali mi chodź trochę miłości. Zaciągnęłam się zapachem mojej mamy i momentalnie się odsunęłam. - C...coś się stało?
- Twój zapach... Ja go znam... - Popatrzyłam w jej oczy. Moje oczy zaszły łzami gdy przed moimi oczami ukazało się wspomnienie, które w snach nie dawało mi spokoju.
' Byłam w matczynym łonie. Mama leżała na kolanach taty, a on głaskał ją po ciężarnym brzuchu. Ciągle do mnie mówił. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Za każdym razem gdy mówił jak bardzo mnie kochają, podskakiwałam, aby dać im znać, że ja też ich kocham. Wiedziałam, że domyślają się dlaczego to robię. Zawsze wtedy śmiali się, a później tata całował mamę w brzuch. Do dnia moich narodzin działo się tak ciągle. Właśnie, do dnia narodzin...
     Tamtego dnia miało być jak zawsze. Rankiem mama była słabsza niż zwykle, czułam to. Starałam się jej to powiedzieć, ale każda moja próba była nieudolna. Jak zawsze, mama położyła się na kolanach taty. Okazywali sobie czułości, a następnie tata zaczął do mnie mówić. Zaczął całować mamę po brzuchu. Starałam się mu przekazać, że z mamą jest źle, ale on źle to odbierał. Sądził, że jestem szczęśliwa i wszystko jest dobrze. Nagle mama dostała silnego skurczu. Tata zaśmiał się, bo myślał, że to ja. Mama wrzasnęła, a ja zaczęłam się dusić. Tata zaczął panikować, a mama zanosiła się bólem. Chciałam, żeby przekazała ten ból na mnie. Nie chciałam, żeby cierpiała. Mama zaczęła krzyczeć, że tata musi mnie wyciągnąć. Zaczęłam walczyć o przetrwanie. Wierciłam się, a moja mama z każdym moim ruchem krzyczała. Wiedziałam, że ją zabije, ale to było silniejsze ode mnie. W końcu mama zaczęła rodzić, gdy pępowina odwinęła się z mojej szyji. Tata ostrożnie wyjął mnie z matczynego łona. Wzrok skierowałam na mamę. Moje malutkie serduszko krajało się, widząc jak moja matka oddaje ostatnie tchnienia. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Mama zdążyła wyszetać tylko, że nas kocha i oddała ostatnie tchnienie. '
Skierowałam swój wzrok na tatę. 
- Tato, czy ty... mnie nienawidzisz ? -Wyszeptałam. Spojrzał w moje oczy, a następnie przytulił mnie do siebie.
- Dlaczego sądzisz, że cię nienawidze, kochanie? Kocham Cię ponad wszystko, zawsze będę cię kochał kotku. - Zmarszczyłam brwi na co się zaśmiał. - Kiedy byłaś u mamy w brzuszku nazywałem Cię kotkiem, bo w końcu masz mojego geny. Z tajemniczego źródła wiem, że tak jest. 
-  Sądzę tak, bo to ja zabiłam mamę. Gdyby nie ja, żyłaby...tak jak ty, tato... - Z moich oczu lały się strumienie łez. Mama obróciła mnie w swoją stronę i spojrzała na mnie.
- Nigdy więcej tak nie mów. Zginęłabym drugi raz, aby uratować Cię po raz drugi. Jesteś dla Nas wszystkim kochanie. - Przytuliła mnie do siebie i kontynuowała. - Znasz mój zapach, bo zawsz przy Tobie byłam. Razem z tatą oczywiście. - Moje policzki zalał róż na myśl o tym, że widzieli mnie i Nathana podczas naszych małych pieszczot. Tata się zaśmiał, a ja przeklęłam się w myślach. 
Mama szepnęła mi na ucho. 
- Nie bój się, wtedy nie podglądaliśmy. Chociaż stanowczo uważam, że za wcześnie na takie rzeczy, Janette! Poza tym... wampir, kochanie? 
- Ma skłonności do łamania prawa po rodzicach. - wyszeptała ciocia, ale tata to usłyszał i zgromił ją wzrokiem. Ciocia razem z tatą wymienili jeszcze inne spojrzenia. Odezwał się tata.
- Kochanie spójrz w dół. - Wykonałam jego prośbę i schyliłam głowe. 
     Podemną widniał obraz chłopców, którzy stali nad moim ciałem. Wciąż leżałam na kanapie. Seev starał się odciągnąć Nathana na bok, aby opatrzeć jego rany, ale on wyrywał się. Krzyczał, że chcę umrzeć i dołączyć do mnie. 
- Chciałabyś znów żyć Janette ? - Zapytała mnie ciocia.
- Chciałabym, ale nie chcę Was opuszczać. Tak długo żyłam w kłamstwie, z fałszywymi rodzicami... Nie chcę Was stracić poraz kolejny... Po prostu nie chcę. - Zaczełam płakać. Mama podniosła mój podbrudek. Widziałam, że walczy z łzami.
- My też nie chcemy Cię stracić, słonko. Jednak musisz tam wrócić i żyć dla nas, dla przyjaciół i dla Nathana. Musisz tam wrócić, rozumiesz ? - Spojrzałam w jej oczy. Przytuliła mnie i szepnęła. - Zobaczymy się jeszcze nie raz, kochanie. Będę Ci pomagać razem z tatą. Tylko bądź silna i wróć do nich. Żyj dla mnie, taty, cioci i Wildfire'a. - Odsunęła się ode mnie. Spojrzałam na tatę, ciocię i w kocu na mamę. Poczułam jak odpycha mnie od siebie, w białą przestrzeń. - Walcz i wróć do nich. Kochamy cię!
~*~
Zaczęrpnęłam powietrza i otworzyłam oczy. Nademną klęczał Nathan z zamkniętymi oczami, a reszta była odwrócona do mnie tyłem i płakała... Podniosłam rekę w górę i przysunęłam nadgarstek do policzka Nathana. Poruszył się niespokojnie, ale zignorował mój gest myślać, że śni. Wreszcie z mojego gardła wydobył się cichy dźwięk.
- Wróciłam, dla Ciebie.

 _______________________________________________________________

Yooo wszystkim! Oto i jesten z rozdziałe 14. Jak zwykle do dupy ;_; 
No, ale mam nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu się Wam podoba... 
Nie będę wymuszała na Was liczby komentarzy, ale pamiętajcie, że są one dla mnie ważne. Znam wtedy Waszą opinię na temat rozdziałów... 
Co do stylu pisania. Postaram się to poprawić, ale nie obiecuję. Mam już to we krwi i ja nawet nie jestem świadoma, że źle pisze O.o
Dobra sprawa z rozdziałem gotowa, więc mam jeszcze jedną rzecz.
Dodałam zakładkę ' SPAM '. Jeśli chcecie za promować swojego  bloga lub nominować mnie to właśnie TAM! W tej zakładce również możecie zadawać pytana bohaterom c: Zresztą wejdźcie w nią i sami się przekonajcie ;) 
To tyle, sooo paaa kochani xx 

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 13

- Wstaaaaajemy gołąbeczki! - Wydarł mi się do ucha Tom.
- Tom do jasnej cholery, ogarnij się! Może i jestem pół kotem, a pół nocnym łowcom, ale mój słuch działa dobrze! Aż za dobrze... - Znowu wtuliłam się w Nathana, a jego klatka unosiła i opadała się w szybkim tempie. On się ze mnie śmieje! Zdzieliłam go pięścią w brzuch, aż się skulił!
- A to za co ? Czym Ci zawiniłem o Pani ? - Spojrzał na mnie spod byka.
- Tak dokładnie ile ty masz lat ? Niektóre teksty masz jak z średniowiecza... - Widząc jego minę wytrzeszczyłam oczy. - Tylko mi nie mów, że już dawno powinieneś leżeć w grobie i wąchać kwiatki od spodu... Jezu Nath! Ty mógłbyś być moim ojcem, a się do mnie przymilasz! - Nath i Tom nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Kiedy prosiłam ich o wyjaśnienia jeszcze bardziej się śmiali.
- To było genialne Janette! - Widząc mój zabójczy wzrok uspokoił się i kontynuował. - W wampira zmieniłem się 3 lata temu, a wtedy byłem już w The Wanted. Siva co miesiąc rzucał na mnie czar, abym się starzał. Nie chciałem wiecznie wyglądać jak szesnastolatek. Mam nadzieję, że jeszcze dwa lub trzy lata  pociągniemy z tym czarem, a później damy sobie spokój. Powinien żyć wiecznie, taka jest moja przepowiednia, że tak powiem. Odpowiadając na twoje pytanie, a raczej stwierdzenie to nie, nie mógłbym być twoim ojcem. Więc ciągle mogę Cię całować. - Śmiesznie poruszył brwiami i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Te zakochańcu, nie rozpędzaj się tak. Wiesz jakie jest prawo i oszczędź mi tego widoku. Miałem coś powiedzieć Janette... - Podrapał się po głowię. - Już wiem! Masz być gotowa, tak samo jak ty Nath, bo jedziemy na zakupy do szkoły. Na miejscu spotka się z nami Connor i Jay, więc schowaj pazurki panno Wood. Już jednemu krzywdę nimi zrobiłaś. - Puścił do mnie oczko i zaczął wychodzić. Zatrzymałam go.
- Komu zrobiłam krzywdę !? - Wytrzeszczyłam oczy, a Tom się zaśmiał.
- Kiedy Siva i ja wpychaliśmy cię do sklepu ewidentnie wysunęły ci się dwa pazury z jednej rączki, przy czym zraniłaś Sive. Nie bój się nic mu nie jest, ale za to ty będziesz trenowała samokontrole.
No i wyszedł...
- Nath, o jaką szkołę chodzi ? - Złapałam go za rękę.
- Od 7 roku życia istoty z całej Wielkiej Brytanii uczęszczają do tej szkoły. Jest ona jedyna w całej UK! Istota ludzka nie ma prawa przekroczyć terenu szkoły, jeśli tak zostaję wymazana jej pamięć, a wtedy taka osoba najczęściej popełnia samobójstwo. Uczymy się tam do 20 roku życia. Jeśli ktoś chce może zamieszkać w akademiku.Uczymy się tam historii wszystkich gatunków i rzeczy związanych z naszym światem. Zresztą dowiesz się wszystkiego za tydzień. Teraz chodź, takiego szału zakupowego nigdy nie przeżyłaś. - Zerwał się na równe nogi, podnosząc mnie przy tym.
- Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do twojej szybkości... - W odpowiedzi ukazał mi rządek białych zębów.
- Załóż te ciuchy, będziesz wyglądała bosko.
Sykes wręczył mi ciuchy i opuścił pokój. Wraz z ciuchami udałam się do łazienki, a następnie weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam głowę oraz ciało. Wychodząc spod prysznica owinęłam dużym białym ręcznikiem. Zaraz po tym do łazienki wpadł Nath. Zmierzył mnie wzrokiem, a następnie na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Krzyknęłam na niego, a on coś wymamrotał i zakrył oczy. Dowiedziałam się że za 20 minut mam być na dole. Zaczęłam wypychać go z łazienki. Myślałam, że udało mi się to ale moja nadzieja prysła jak bańka mydlana. Odwrócił się do mnie z zamkniętymi oczami i zerwał ze mnie ręcznik! Nie otwierając oczu wybiegł z nim z łazienki. On mnie jeszcze popamięta! Spojrzałam na ciuchy które wręczył mi Sykes. Niby wszystko pięknie, ładnie ale ja za nic w świecie nie założę tych butów! Prędzej wsiądę na konia niż ubiorę te buty!
     Wysuszyłam dokładnie włosy i pozwoliłam im opaść na ramiona. Następnie zaczęłam wkładać  na siebie ubrania. Efekt był zadowalający. Lepsze to niż sukienka którą ostatnio mi wybrali! Lekko się podmalowałam i wyszłam z łazienki. Wyjęłam spod łóżka czarne trampki. Po chwili widniały już na moich stopach. Wyszłam na balkon w calu sprawdzenia pogody. Na dworze było całkiem ciepło, więc nie musiałam brać ze sobą kurtki. Z uśmiechem na ustach zbiegłam ze schodów. W domu nikogo nie było. Nogi poprowadziły mnie na zewnątrz. Kevin stał przy jednej z kolumn, a gdy mnie usłyszał kazał iść do vana. W vanie siedzieli już wszyscy. Moje miejsce przypadło naprzeciwko Sykesa, a obok mnie siedział Tom. Na moje szczęście siedziałam przy oknie! Chłopcy mnie komplementowali, a Nath wychwalał się że to on wybierał. Narzekał, że nie założyłam szpilek, które mi wybrał. Posłałam mu groźne spojrzenie i odburknęłam, że ma się zamknąć.
     Przez pół drogi w vanie panowała cisza, a ja czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Niezręczną ciszę przerwał Tom.
- Mała, co się stało?
- Zapytaj się panicza Sykesa! - Zmierzyłam go wściekłym wzrokiem.
- Nie patrzcie tak na mnie, nic nie zrobiłem.  - Po jego słowach zaczęłam dyszeć z wściekłości. - Tom, zrób coś. - Popatrzył błagalnie na Toma.
- Nic nie zrobiłeś!? - Wydarłam się, a moje paznokcie się zmieniły. Zaczęłam krzyczeć, wrzeszczałam, że to ode mnie zabrali. Nagle Nath wstał i przygwoździł moje ramiona do fotelu.
- Janette oddychaj. Uspokój się, to jest częścią ciebie. Zaakceptuj to. - Zaczęłam głęboko oddychać, o dziwo nie płakałam. Po chwili pazury schowały się, a ja wtuliłam się w jego tors.- Pomogę ci to wszystko zrozumieć, ale teraz się uspokój, dobrze?
Kiwnęłam tylko głową, a gdy Sykes usiadł na swoim miejscu z całej siły uderzyłam pięścią w okno. Szyba popękała, a ja syknęłam z bólu. Zobaczyłam jak Nath z dezaprobatą kręci głową.
- Janette! Jezus dziewczyno, chcesz mieć znowu złamaną rękę? - Jak zwykle Tom odezwał się pierwszy. Wyciągnął jakiś patyk z buta, ale zaraz po tym usłyszał głosy dezaprobaty.
- Tom trzymaj to świństwo ode mnie! Dobrze wiesz, że to jest dla mnie jak woda wiesz jaka! - Nath się zbulwersował, a Tom spiorunował go wzrokiem i poprosił o moją rękę. Max krzyknął na Toma, a wtedy ten się zdenerwował. 
- To jest tylko iratze Max! Już dostała jeden więc z drugim nie powinno być problemu. To już twój problem, że nie przedstawiłeś jej jeszcze Enklawe i Radzie! Chcesz żeby wykrwawiła się na śmierć?
- Och rysuj jak musisz! Dla twojej wiadomości Enklawa przychodzi dzisiaj i lepiej żeby znak zniknął przed ich przybyciem - Max na niego warknął, a Tom pośpiesznie narysował coś na mojej ręce - Jeżeli Enklawa zapyta się czy miałaś kiedykolwiek rysowany znak odpowiadasz nie. A ty Siva zrób coś z tą szybą!
Z palców Sivy posypały się niebieskie iskierki, a szyba była cała. Przez chwilę wskazywałam na szybę, a następnie na Sive palcem z otwartą buzią. Tom się zaśmiał i mnie przytulił. Sykes posłał mu spojrzenie, które mogłoby z łatwością przeciąć szkło. Jednak on posłał Nathanowi szyderczy uśmiech.
     Reszta drogi zajęła mi na słuchaniu Sivy. Sykes był ciekawy co naopowiadał mi Siva o mojej przeszłości i gatunkach demonicznych. Oczywiście nie obyło się bez awantury. Nath stwierdził, że to są same bzdury i dopiero przekonam się tego wszystkiego w szkole. Siva oczywiście się zbulwersował i dosłownie zabrał mu głos. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Nath zaczął coś mówić. Nie było nam to dane przez Sive, ale może to i dobrze. Miałam już dosyć biadolenia mojego... No właśnie kogo ? Przyjaciela czy chłopaka ? Musze z nim poważnie porozmawiać. Chciałam poprosić Sivę żeby zwrócił mu głos, ale w tym momencie auto stanęło i musieliśmy wysiąść. Kiedy zobaczyłam tych wszystkich ludzi, a raczej istoty zaparło mi dech w piersi. Szarpnęłam Maxa za rękaw.
- Co to za istoty ? Nie jedziemy do zwykłej galerii ? - Max zaprzeczył, a następnie złapał mnie za ramiona.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie zadajesz żadnych pytać, trzymasz się blisko mnie. Ogólnie nic nie mów. Nie zwracaj na nich uwagi. Jeśli ktoś cię zaczepi, powiedz mi o tym. Nie wdaj się w żadne kłopoty, dobrze ? - Popatrzył na mnie z troską w oczach. - Musimy się szybko wyrobić, bo nie wiem o której dotrze Enklawa. W samochodzie powiem ci trochę o nich. Teraz chodź.
Obok nas szedł Tom, ale reszta gdzieś zniknęła. Chciałam iść ze spuszczoną głowa, ale Tom mnie skarcił i kazał iść tak jak Nocnego Łowcę przystało, czyli dumnie jak paw. Niektóre istoty dziwnie na mnie patrzyły, inne uśmiechały się, a jeszcze inne nie zwracały na mnie uwagi.
     W każdym sklepie nie byliśmy dłużej niż pięć minut. Wchodziliśmy, podchodziliśmy do kasy a tam ekspedient podawał Maxowi pudła i wychodziliśmy. Tylko w niektórych sklepach sprzedawały dziewczyny, ale w reszcie byli tylko panowie. Dziwne, ale co poradzić. Gdy mieliśmy wchodzić do kolejnego sklepu, Tom szepnął mi na ucho ' Bądź miła '. Pokiwałam tylko głową i weszliśmy do środka. Max rozłożył ręce i zaczął.
- Witaj Carrigan. Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam. - Podszedł do lady i się o nią oparł. Wraz z Tomem poszliśmy w jego ślady. - Staczasz się Sam. 
- Oszczędź sobie komentarzy, Nefilim. Chciałem osobiście poznać niezwykłe dziecko - zwrócił się w moją stronę i wziął moją rękę. - Ty zapewne jesteś Janette. - Pocałować moją dłoń, a Max westchnął. 
- Opanuj się Sam. Masz to po co przyszliśmy ? 
- Jak czarownik jest niemiły źle, jak jest miły to też źle. W XIX wieku takie zachowanie było normą Maximilianie. - Sam miał już odchodzić gdy złapałam go za rękaw. 
- XIX wiek? Pan wygląda na maximum 25! 
- Naprawdę Maximilianie ? - przeniósł wzrok na Maxa. - Nie nauczyłeś panienki jak się zachowywać w stosunku do szanowanych czarowników ? Musisz też także popracować nad jej wiedzą. Profesorowie z Invictus'u nie będą zadowoleni - czarownik gdzieś zniknął, a ja czekałam aż Max wybuchnie.
- Mówiłem ci że masz się nie odzywać. Rozgniewałaś czarownika Carrigan'a. Dobra robota Janette! - Tom położył rękę na ramieniu Max'a, ale on ją strzepnął. Po monologu kuzyna usłyszeliśmy śmiech Sam'a. 
- Nie strasz panienki, George. Masz to po co przyszedłeś, a teraz czekam na zapłatę - wręczył Max'owi podłużne czarne pudełko. Tom natomiast dał czarownikowi mały fioletowy woreczek. 
Sprzedawca pożegnał nas, a my udaliśmy się w kierunku samochodu. W drodze powrotnej Max coś marudził, ale nie miałam zamiaru go słuchać. Zastanawiałam się dlaczego Siva, Jay i Nath z nami nie chodzili. No i jeszcze jakiś Jay i Connor. Otowrzyłam buzię, żeby zapytać o to Tom'a, ale szybko ją zamknęłam bo Nathan i jakiś chłopak się ze mnie śmiali. Spiorunowałam go wzrokiem, ale on to zignorował i podszedł do mnie, a za nim chłopak.
- Cieszycie się jak głupki do sera. 
- Z twojej miny. Wiem, że jestem oszałamiająco przystojny, ale żeby aż tak reagować ? - Sykes przygarnął mnie do siebie, ale widząc moją minę puścił. 
- Polecam trochę dystansu panie Sykes. 
Wyminęłam go i wsiadłam do samochodu. W samochodzie natrafiłam na miłego chłopaka. Dowiedziałam się, że ma na imię Jay, jest o dwa lata starszy ode mnie i jest likantropem. Obiecał, że kiedyś dokładnie opowie mi o swojej przeszłości. Nie dane było mi porozmawiać z nim dłużej, ponieważ do samochodu wsiedli chłopcy. Zajęłam miejsce przy oknie, a obok mnie usiadł Jay. Przez całą podróż rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a ja czułam na sobie wzrok Nathana.
     Tym razem do domu dojechaliśmy o dziwo szybciej. Zatrzymaliśmy się kilkanaście metrów przed domem. Z samochodu zaczęli wysiadać wszyscy prócz  Maxa i Toma. Kiedy Nath miał wysiadać uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i zniknął za drzwiami. Upewniwszy się, że wszyscy są w bezpiecznej odległości Kevin ruszył do domu. Dostałam instrukcję od Maxa jak powinnam się zachowywać i co mogę mówić przy Enklawie. Wciąż nie wiem co to jest, ale jak trzeba z nimi gadać to co ja mogę ?
Gdy wchodziliśmy po schodach z domu dochodziły podniesione głosy. Nie przysłuchiwałam się im. Weszłam do środka, a następnie skierowałam się do salonu. Pierwszy wszedł Max obok niego Tom, a ja za nimi. W salonie znajdowało się 12 osób.
- Witajcie moi drodzy, przepraszamy za spóźnienie. - Max kiwnął głową, a gdy chciał kontynuować przerwał mu wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jego głos rozbrzmiał w całym domu.
- Wystarczy tego Maximilianie. Nie przybyliśmy tutaj na pogawędkę. Czy to ona ? - Wskazał na mnie reką, a Tom pokiwał głową. - Przyprowadź ją do mnie. 
Stanęłam naprzeciwko mężczyzny, a wszyscy zebrali się wokół mnie. Przyglądaliby mi się tak w nieskończoność gdyby do okręgu nie weszła zakapturzona postać. Kiedy zdjął kartki stłumiłam w sobie okrzyk. Postać przede mną okazała się mężczyzną, ale nie zwykłym. On miał zaszyte oczy, usta. Głowę miał ogoloną, a jego ręce pokrywały znaki takie jak czasami Maxa i Toma i resztę zgromadzonych. W mojej głowie rozbrzmiał głos.
Przed nami stoi córka Lucy Wood oraz Alexandra Cartwright'a. Matka tego dziecka była jedną z nas natomiast w krwiobiegu jej ojca płynęła demoniczna krew. Niedopuszczalny związek, a jednak dziecko urodziło się i przetrwało do dnia dzisiejszego! Jestem pewien przysiądź na Miech Anioła, że to dziecko nie jest przeklęte.
- Przecież to niemożliwe Bracie Enochu! - Głos podniósł mężczyzna, który wcześniej skarcił Maxa.
Proszę nie podnosić na mnie głosu panie Blackthorn. Mogę zabrać dziewczynę do reszty braci, ale oni powiedzą panu to samo. Sądzę, że moja wizyta dobiegła końca. Proszę mnie uprzedzić kiedy Rada urządzi spotkanie.
Brat Enoch poruszał się z wielką gracją, jeśli tak mogę to nazwać, aż w końcu zniknął mi z pola widzenia. W pokoju zapanowała cisza, a przerwał ją ten cały Blackthorn. Mówił coś o jakimś posiedzeniu  Rady, o Cleave i o mnie. Po jego przemowie wszyscy wyszli, no prawie wszyscy. Został u nas Jamie. 
     Chłopcy usiedli na kanapie, a ja postanowiłam wykazać się jako kucharka. Udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki, ale tam świeciło pustkami. Westchnęłam i udałam się na górę po portfel. Wzięłam ze sobą jeszcze telefon wraz ze słuchawkami i zbiegłam na dół. Poinformowałam Maxa że wychodzę do sklepu. Na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu zgodził się mnie puścić pod jednym warunkiem. Miałam pójść z Jamiem. Chłopak zgodził się i razem wyszliśmy. Przeprosiłam go na chwilę i odeszłam w celu zadzwonieniu do Sivy. Po trzech sygnałach odebrał.
- Cześć Janette. Coś się stało ? Coś z Enklawą ? 
- Nie, błagam nie mów mi tej nazwy, bo nie mam zielonego pojęcia co to jest. Słuchaj mam sprawę. 
- Zamieniam się w słuch.
- Idę teraz do sklepu. Chcę kupić jakieś produkty na obiad i inne duperele do jedzenia, bo w lodówce same pingwiny. - Westchnęłam a Siva się roześmiał.
- Pingwiny powiadasz, nie wiedziałem że Nathan się na nie przerzucił.Słuchaj nas nie będzie na obiedzie, ale możesz kupić ogórki, dżem, bułki, ser i jakąś wędlinę. Max nie zrobił ci listy ? - Zapytał zdziwiony.
- Nie, powiedziałam, że mam swoje pieniądze. Słuchaj, a wiesz... - Przeszłam na szept. - Czy Nocni Łowcy jedzą coś konkretnego ? - W odpowiedzi usłyszałam śmiech Sivy.
- Kochanie, Nocni Łowcy to prawie ludzie tylko z mocami dzięki runom. Zrób im lasagne, a będą się przed tobą kłaniać. Tylko zostawcie coś dla mnie i Jaya też z chęcią zjemy jak wrócimy.
Podziękowałam mu za pomoc i rozłączyłam się. Wróciłam do Jamiego i w miłej atmosferze powędrowaliśmy do pobliskiego sklepu. Muszę przyznać, że Jamie jest niczego sobie znajomym. Dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy. Opowiedział mi trochę o szkole do której pójdziemy za 3 dni! Myślałam, że pójdę później, ale co zrobić ?
     Kiedy doszliśmy do sklepu wzięliśmy wózek i poszliśmy na poszukiwania produktów. Jamie miał znaleźć produkty o które poprosił Seev, a ja miałam zająć się produktami do obiadu. Ja miałam do znalezienia 13 produktów na lasagne a i tak uwinęłam się szybciej niż mój towarzysz. W końcu znalazłam go w przedziale poświęconemu na różnego rodzaju dżemy. Podeszłam go od tyłu i krzyknęłam do ucha.
- Dłużej się nie dało ? 
Chłopak tak się wystraszył, że aż podskoczył. Wypuścił z ręki dżemy i gdy myślałam, że upadną złapał je...
- Jak ty... To powinno być tu - wskazałam podłogę. - A ty je trzymasz... Jak... - Jamie zaśmiał się i przygarnął mnie do swojego boku. 
- Też byś tak potrafiła gdybyś miała runy szybkości i byłabyś szkolona od dzieciństwa, Janette. Teraz powiedz mi, który dżem mam wziąć...- Podrapał się po karku. Tym razem to ja się zaśmiałam.
Wzięłam obydwa i ruszyliśmy do kasy. Cóż musiałam przyznać, że było tego dużo. Gdy miałam płacić zamarłam. Właśnie zdałam sobie sprawę, że w moim portfelu nie ma odpowiedniej waluty. Zamiast funtów miałam euro. Jamie widząc zaistniałą sytuację zapłacił i z trzema torbami i dwiema butelkami wody wyszliśmy ze sklepu. Uparł się, że będzie wszystko niósł. Pozwolił mi tylko wziąć butelki do ręki. 
     Przez całą drogę przepraszałam go za to, że musiał zapłacić i że ja też mogę dźwigać. Jednak on wtedy mówił, że nic się nie stało i że nie powinnam dźwigać, bo jestem dziewczyną. Boże, to jest dyskryminacja kobiet! Kiedy weszliśmy do domu Jamie poszedł zanieść zakupy do kuchni, a ja podeszłam do Maxa. 
- Max, bo jest sprawa... Byliśmy w tym sklepie i gdy chciałam zapłacić okazało się, że w portfelu mam euro. Całkiem wypadło mi z głowy, że macie tutaj inną walutę. No i Jamie zapłacił. Moglibyśmy pojechać do najbliższego bankomatu. Nie mówię że dzisiaj, ale najszybciej, bo chciałabym oddać Jamiemu pieniądze. - Spuściłam głowę, a Max wstał. Podniósł mój podbródek i przytulił.
- Janette słuchaj. Nie będziesz oddawała żadnych pieniędzy Smithowi bo ja to zrobię. Jesteś moją rodziną, jesteś niepełnoletnia i to ja będę o ciebie dbał. Nie przejmuj się niczym. Jak będziesz czegoś potrzebowała to wal śmiało. 
     Uśmiechnęłam się na jego słowa i opuściłam pomieszczenie. Rozpakowałam wszystkiego produkty i poukładałam w odpowiednie miejsca. Przygotowałam sobie miejsce pracy i wreszcie mogłam zabrać się za robienie lasagne.Najpierw pokroiłam cebulę, a następnie drobno posiekałam czosnek. Tak zaczęła się moja praca. Byłam tak wciągnięta pichceniem, aż doszłam do wniosku, że mogę wkładać moje dzieło do piekarnika. Nagrzałam piekarnik do odpowiedniej temperatury, ustawiłam czas i lasagne wylądowała w środku.
     Udałam się do salonu, ale tam nikogo nie zastałam. Może poszli do któregoś z pokoi. Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i wskoczyłam na łóżko. Wyjęłam z kieszeni telefon i postanowiłam zadzwonić do pani Ackles. Biedaczka tyle razy do mnie dzwoniła, a ja nie odbierałam lub nie oddzwaniałam. Wybrałam numer i przycisnęłam zieloną słuchawkę. 
     Rozmowa z byłą sąsiadką jak zwykle rozweseliła mnie. Dowiedziałam się, że kobieta związała się z naszym sąsiadem. Przypomniałam sobie wtedy jak wpadłam na niego w drzwiach wychodząc od staruszki. Wyglądał na takiego radosnego. Ciesze się, że znalazła kogoś sobie bliskiego. Moim zadaniem domowym jest przyszykowanie się na spotkanie z panią Ackles i jej wnukiem. Mają być w Londynie w ten weekend, więc czemu nie? Może Max się zgodzi, żeby tutaj przyszli. Kobieta powiedziała mi, że mój przyszywany ojciec skatował matkę, ta wylądowała w szpitalu, a on poszedł siedzieć. Bardzo mu tak dobrze! Trochę szkoda mi matki, ale wiele razy mówiłam jej, żeby od niego odeszła... Nie posłuchała i teraz ma tego efekt. Staruszka powiedziała, że razem ze swoim partnerem przygarnęli mojego ulubionego psiaka z ulicy. Zerknęłam na wyświetlacz i wyświetliła mi się godzina 15:25. Mam jeszcze 10 minut do wyjęcia lasagne z piekarnika. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Szybko się odświeżyłam, a następnie zeszłam na dół. Chłopcy siedzieli w salonie, a ja po raz kolejny zniknęłam w kuchni. Z szafek wyjęłam 4 talerze, sztućce i szklanki. Do szklanek nalałam wody mineralnej. Wzięłam ze sobą sztućce oraz szklanki i udałam się do jadalni. Rozłożyłam wszystko i wróciłam do kuchni. Wyjęłam lasagne z piekarnika.Wyłożyłam każdemu porcję na talerz i udekorowałam je zieleninom. Resztę posiłku zawinęłam w folie i odstawiłam na parapet. 
Zaniosłam cztery porcję lasagne do jadalni i zawołałam chłopaków. 
     - Janette to było przepyszne! - Tom posłał w moim kierunku śmiech, a reszta mu zawtórowała. 
- Cieszę się, że wam smakowało. - Posłałam im uśmiech. - Mam pytanie. Dlaczego do tej szkoły chodzi się w Maju, a nie w Lipcu tak jak w normalnych ?
- Chodzimy w Maju, Czerwcu, ale za to od połowy Lipca do końca Sierpnia mamy wolne. Jeszcze jest kilka długich weekendów wolnych, ale tego dowiesz się już  w szkole. - Jamie puścił mi perskie oczko. - Dziękuje za przepyszny obiad, ale ja już powinien się zbierać. 
- Nie możesz zostać ? - Wyrwało mi się. Max podniósł brew do góry, ale dostał kuksańca w bok od Toma. Zarumieniłam się i szybko dodałam. - Oczywiście jeśli masz ochotę.
- Zostań u nas dzisiaj na noc. Teraz idź z Janette do pokoju i porozmawiajcie, a my sprowadzimy nasze zguby. - Tom westchnął i razem z Maxem wyszli z pokoju. 
     Weszłam z Jamiem do pokoju i od razu położyliśmy się na łóżku. Zaczął opowiadać mi o swoim dzieciństwie, o sobie. Prosił żebym opowiedziała mu o sobie, ale po co? Wszyscy inni lepiej znają moje życie niż ja sama. Opowiedziałam mu chociaż jaka jestem i jakie mam pasję. Postanowiliśmy, że zrobimy akcentowy challenge. Bawiliśmy się nieziemsko. 
     Kiedy skończyliśmy przygarnął mnie do siebie, a ja się w niego wtuliłam. Po chwili zdałam sobie sprawę, że obserwuje nas zrozpaczony i wściekły Nath...

_______________________________________________________________

Yoooo witam was z nowym rozdziałem! 
Szczerze ? Jest 1:11 jestem wykończona i nie mam siły już więcej pisać, nawet nie mam siły gifa szukać...
Tak więc mam nadzieje, że rozdział się podoba :)
Dobranoc kochani *ziewa*

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 12

     Minęły już 3 dni odkąd Jamie wyjawił mi prawdę. Od tamtego czasu siedzę w pokoju z podkulonymi nogami na łóżku i nikogo nie wpuszczam. Pod drzwi postawiłam krzesło, aby czuć się bezpieczniej. Nathan kilka razy dziennie przychodzi pod drzwi balkonowe, sprawdza czy czegoś sobie nie zrobiłam lub po prostu zostawia jedzenie. Przez pierwsze dwa dni niczego nie tknęłam, nie wychodziłam poza obszar mojego łóżka. Kiedy Nath przychodził patrzył na mnie z troską w oczach, ale ja nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. On jest potworem, takim samym jak reszta. Jak oni mogli ukrywać przede mną coś takiego ?!
     Dzisiaj przez cały dzień leje. Zegarek wskazuje godzinę 19. Znowu zaczęłam powtarzać słowa Jamiego ' Pamiętaj o tym, że jesteś taka sama jak ja i Max '. On ma rację... Nie mogę wiecznie ukrywać się w pokoju. Powinnam z nimi porozmawiać i wszystko wyjaśnić! Wstałam z łóżka, odsunęłam fotel od drzwi o lekko je uchyliłam. Na całym piętrze panował mrok. Wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą drzwi. Po cichu podeszłam do schodów. Na dole, w salonie słyszałam głosy.
- Max, nie obwiniaj się. Ona kiedyś musiała poznać prawdę. Zobaczysz, że niedługo wszystko zrozumie, teraz jest w szoku.
- To, ale wola mojej matki była jasna. Janette miała żyć normalnie. 
- Dobrze wiesz, że mała jest wyjątkowa i ktoś powiedziałby jej to. 
Nie chciałam już więcej podsłuchiwać, dlatego zeszłam na dół. Oczy wszystkich zbiegły się ku mnie. Nathana pośród nich nie było. Siedzieli na kanapie. Ominęłam ich bez słowa i poszłam do kuchni. Usłyszałam tylko westchnięcie, chyba Maxa. Poszłam do kuchni po krzesło. Postawiłam je przed nimi, a następnie na nim usiadłam.
- Zadajcie choć jedno pytanie, a urwę łeb! Tym razem to ja zadaję pytania i oczekuje prawdziwych odpowiedzi! - Warknęłam na nich, na co Tom się zaśmiał.
- Charakterek się uaktywnił. - Widząc moje spojrzenie podniósł ręce do góry. - No co ? To nie było pytanie! 
- Odpowiada tylko Siva! - Widząc, że się zgadza kontynuowałam. - Kim wy u diabła jesteście!?
- Ummm... No dobrze. Więc tak, ja jestem Czarownikiem, dzięki czemu możemy żyć w 'normalnym' świecie '. Max i Tom są Nefilim. Nefilim to Nocni Łowcy, którzy zajmują się zabijaniem demonów 
i zwariowanych, niebezpiecznych Podziemnych. Podziemni to istoty z namiastką demonicznej krwi. Jay jest wilkołakiem, ale nie Likantropem. Wilkołak to taka istota, która już się nim urodziła, a Likantrop to istota ludzka, która została ugryziona przez innego Likantropa lub Wilkołaka. 
No, a Nath jest wampirem. W naszym świecie są gatunki takie jak : Nefilim, Faerie, Wilkołaki, Likantropy, Wróżki inaczej Czarownice, ale ja wolę to pierwsze określenie, Czarodzieje, Mai, Demony. Faerie wyglądają jak wróżki, ale tylko kobiety. Mają w sobie cząstkę demoniczną. Władają magią, ale nie są tak potężne jak moja rasa. Nie potrafią kłamać, ale musisz zadawać im precyzyjne pytania. Mai pochodzą od kotów. Posiadają pazury, oczywiście kontrolują to. Jednak gdy będziesz oddawała hołd Bastet poprzez modlitwy i zachowywała się jak kot zdobędziesz ogon, uszy, pazury na stałe. Wtedy także polepsza Ci się wzrok i węch. Mai nie mają w sobie krwi demonów. Chcesz wiedzieć coś jeszcze ?
- Opowiedz mi o moim życiu. 
- Więc tak. Urodziłaś się w Dublinie, tak gdzie ja. - Uśmiechnął się chyba sam do siebie. - Twoja matka była Nefilim, a twój ojciec Mai. Wtedy Cleave uważało, że w krwiobiegu Mai płynie demoniczna krew. Niestety, ale Nocni Łowcy nie mogą wiązać się z Demonami. Twarde prawo, ale jednak prawo. Twoi rodzice nie słuchali wtedy Cleave, byli młodzi i szaleni. Wtedy uważali ich za głupców, którzy nie zabronią im miłości, która narodziła się w ich sercach. W końcu z tej miłości powstałaś  ty. Twoja matka Lucy zmarła przy porodzie, a ojciec Alex został powiedzmy zabity przez Cleave. Jak mówiłem uważali, że twój ojciec to demon. Poddali go więc testowi, który miał wykazać czy jest to prawdą. Alex wiedział, że nie przeżyje tej próby dlatego powiedział matce Maxa żeby się tobą zajęła. Przed sprawdzianem, który miał mieć Alex, Cleave postawiło na tobie krzyżyk. Miałaś zostać zgładzona zanim nasz świat dowie się o niezwykłym dziecku. Rosalie oddała Cię do najokropniejszej rodziny jakiej mogła. Serce jej pękało kiedy widziała u ciebie nowe blizny, ale musiała. Zapłaciła im za to, aby przyjęli twoje nazwisko i za to, żeby mogła Cię widywać. Po 16 latach myślała, ze Cleave sobie odpuściło, ale grubo się myliła. Kiedy rząd ją dorwał skatowali ją tylko dlatego że była zdrajczyniom. Tak sądziła na początku, ale potem kazali wyjawić jej gdzie cię ukryła. Nie chciała powiedzieć. Gdy trafiła do szpitala wysłannicy Cleave znowu się pojawili. Sądzę, że wiedziała iż zostanie zabiła. Zostały odebrane jej znaki Nefilim. Po takim procesie nic jej nie powinno się stać, tylko powinna zostać normalnym człowiekiem. Jednak wtedy twoja ciotka była zbyt słaba, by znieść ból i zmarła. Dopiero po roku dotarła do nas wiadomość o tej tragedii i wtedy Max wziął cię pod swoje skrzydła. Cleave zgodziło się na to pod warunkiem, że wyjawi Ci prawdę i będziesz uczęszczała do naszej szkoły.
- Czyli to nie mój przyszywany ojciec ją zabił ? 
- Nie, to byli wysłannicy Cleave. - Odparł smutno Max.
- Czyli jestem sierotą... Czy Netilim mogą mieć magiczne konie ? - Spytałam Toma. Zaśmiał się.
- Nefilim Janette. Nie, nie mogą. Takich zwierząt nawet nie ma, no chyba że takowy się urodził, a jest to rzadkością. Dlaczego pytasz ? - Uniósł brwi, a ja szybko potrząsnęłam głową.
- Ja ? Nie, pffff... Ja tak z czystej ciekawości! - Zaczęłam się zapierać, ale widząc ich miny chciałam się ewakuować. - Wiecie co, to ja może pójdę.
- Janette siadaj! - Powiedział lekko wkurzony Tom.
- Jay już wiem dlaczego pachniałeś mokrym psem! Ty masz jakieś wilcze lub psie feromony prawda? - Widząc jego minę zamknęłam się.
- Teraz moja młoda damo mów dlaczego pytałaś o magiczne konie. - Odezwał się Siva.
- To jest dla mnie trudny temat, ok? Nie chcę o nim mówić!
- Ja musiałem po raz kolejny słuchać o śmierci mojej matki, więc ty tym bardziej możesz powiedzieć dlaczego pytałaś.
- No dobrze. Ciocia Rosalie od małego uczyła mnie jazdy konnej. Z czasem wygrywałam przeróżne konkursy, W dniu moich 16 urodzin dostałam nieziemskiego rumaka. Nazwałam go Wildfire. Był dla mnie najlepszym przyjacielem. Ciocia trzymała go u siebie za domem, bo mój ' ojciec ' nienawidził zwierząt. Raz po pijaku wsiadł na Wildfire, a on go zrzucił. - Zaśmiałam się. - Kiedy płakałam, przychodziłam z nowymi ranami na ciele lub po prostu byłam smutna po jego policzkach spływały łzy. Wtedy kładł się na ziemi, a ja do niego przytulałam. To był jego sposób pocieszania mnie lub po prostu mnie ganiał. - Znowu się zaśmiałam. - Po tym jak Wildfire zrzucił ojca ten zabronił mi jeżdżenia na nim. Wymykałam się specjalnie z domu, ale pewnego dnia nie było tak jak powinno. Gdybym tego dnia nie poszła do Wildfire nic by się nie stało! Nakrył mnie wtedy gdy razem leżeliśmy na trawie i... - Wstrzymałam oddech i zaczęłam łkać. - Ojciec chwycił mnie za włosy i odrzucił do tyłu. Natomiast koniu związał przednie i tylne kończyny praz pysk. Zaczął go kopać. Wildfire nawet się nie wyrywał. Ciągle na mnie patrzył i dosłownie płakał. W jego oczach widziałam ból, strach oraz miłość. Wiedział, że nie mogłam mu pomóc, ale ja chciałam. Za każdym kopnięciem krzyczałam. Kilka razy próbowałam odciągnąć ojca od niego, ale wtedy mi się obrywało. Kiedy ojciec mnie kopał Wildfire rżał i próbował wstać. Wtedy ojciec podszedł do niego i kopnął w pysk. Gdy chciał zadać mu kolejny cios w brzuch zasłoniłam go własnym ciałem. W efekcie miałam złamane dwa żebra. Ojciec się tym nie przejął. Wyjął wielki nóż i na moich oczach podciął mu gardło. - Łzy leciały po moich policzkach. Wszyscy podeszli i mnie przytulili.
- Nie mów już nic więcej. Wiemy, że to dla ciebie ciężkie. Gniewasz się na nas? - Zapytał Jay.
- Jesteście moją rodziną, więc jak mogę się na Was gniewać ? Akceptuje Was takimi jakimi jesteście. W końcu jestem jedną z Was. - Zaśmiałam się i potargałam włosy Jayowi.
- Możesz być pewna, że rozpatrzę twoje pytanie na temat twojego konia. - Siva uśmiechnął się do mnie, a ja mu podziękowałam.
     Poszłam do kuchni coś zjeść. Zrobiłam sobie kanapkę z serem. Pochłonęłam ją w mgnieniu oka. Spojrzałam na zegarek wiszący w kuchni. Wskazywał godzinę 23. Nie wiedziałam, że opowieści aż tak nas pochłonęły. Popędziłam na górę do pokoju. Gdy miałam wchodzić postanowiłam pójść do pokoju Nathana. Nie wiem czy będzie chciał mnie widzieć, ale no cóż... raz kozie śmierć! To będzie nasze pierwsze spotkanie odkąd dowiedziałam się prawdy... Zapukałam do drzwi, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Nie czekając ani chwili dłużej otworzyłam i zamknęłam drzwi. Stał na balkonie z rękami opartymi o barierkę i patrzył w gwiazdy. Stanęłam obok niego i zagadnęłam.
- Piękna noc. -  Cisza ze strony Sykesa. - Nathan przepraszam, że tak Cię potraktowałam. Ale... pierwszy raz ktoś powiedział mi, że mój niedoszły chłopak jest wampirem, a reszta nieludźmi w tym ja....- Tym razem patrzył na mnie, a to już jakiś postęp!  - Nath, powiedz coś... Cokolwiek. Nawet to, ze mnie nienawidzisz i nie chcesz znać. - Moje oczy zaszły łzami, a on wpił się w moje usta. Przez chwilę stałam osłupiała, ale po chwili zatraciłam się w oddawaniu pocałunków. Gdy zabrakło nam oddechu, a raczej mi musiałam się od niego oderwać. Oparłam czoło o jego i wyszeptałam. - Czekałam na to od 3 dni. 
Zaśmiał się na moje słowa i przytulił.
- Janette wiem jak się wtedy czułaś. No wiesz, jak Jamie wyjawił ci prawdę. Pewnie nie opowiedział ci mojej historii? - Widząc moją minę kontynuował. - To bardzo dobrze. Chcesz posłuchać ?
- Nie będzie to dla ciebie zbyt ciężkie ? - Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do mojego pokoju. Położył się na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Położyłam się, a on mnie przytulił. Położyłam rękę na jego torsie, a on zaczął ją gładzić.
- To zaczynajmy. Byłem małym i ruchliwym dzieckiem. Jednak byłem wstydliwy. Od początku kochałem muzykę. W szkole zaczęto mnie szantażować, ale dzięki temu stałem się śmielszy 
i zacząłem walczyć o swoje. Byłem miłym chłopakiem, który wstydził się dziewczyn. W wieku 16 lat poznałem Lucy, Lucy Hale. Była moją pierwszą prawdziwą miłością. W końcu byłem w pełni szczęśliwy. Udało mi się z przesłuchaniem do The Wanted, wspaniała dziewczyna, przyjaciele i rodzina. Czego chcieć więcej? Niestety ta dziewczyna okazała się zła. Pewnego dnia przyszła do mnie. Nie było mojej mamy, jej partnera oraz mojej siostry. Przyszykowałem kolację ze świecami 
i mój pokój. - Zaśmiał się. - Kiedy przyszła nie chciała jeść, tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku mojego pokoju. Nie ukrywam, była nieziemską dziewczyną. Każdy przyjaciel mi zazdrościł. Podobnież zaspokoiłem jej potrzebę, tak jak ona i moją. Było mi wtedy wspaniale. Przeżyłem swój pierwszy raz z dziewczyną z moich snów. Wtedy mi się tak wydawało. Myślałem, że to już koniec, ale ona znów zaczęła mnie całować. Poczułem że ugryzła mnie w szyję. Zignorowałem to, bo zrobiła już tak wcześniej podczas stosunku. Po tym ubrała się i wyszła. Tak po prostu. Po kilku dniach dostałem gorączki, kiedy chciałem jeść normalne jedzenie wymiotowałem. W końcu przyszła do mnie przed moją przemianą i powiedziała mi co się zaraz wydarzy. Chciałem wtedy popełnić samobójstwo, ale odradziła mi. Gdybym to zrobił cierpiałbym już do końca wszystkich żyć, a teraz leżę tutaj obok ciebie. Chłopaki pomogli mi, wynajęli specjalnego nauczyciela. Po czasie poszedłem do szkoły, a potem to już z górki. Od tamtego czasu gdy się zmieniłem nie widziałem rodziny, a do dziewczyn miałem wstręt. Co jakiś czas przyprowadzam dziewczyny, kocham się z nimi, a gdy zaspokajają swoją potrzebę wypijam trochę ich krwi. Żebym mógł normalnie funkcjonować potrzebne mi to jest. 
- Dlatego na początku byłeś taki oschły w stosunku do mnie ? - Popatrzyłam na niego, a on westchnął i zaśmiał się.
- Kiedy weszłaś do pokoju tamtego dnia, miałem akurat wtedy napić się krwi. Nie piłem jej od dłuższego czasu i dlatego byłem taki rozdrażniony i wściekły. Później ta dziewczyna po prostu wyszła i kaput! Pozostała mi tylko zwierzęca. Później ta akcja w kuchni i salonie była dlatego, bo nie chciałem, żebyś mnie skrzywdziła tak jak Hale. Ona uważała się za kogoś wyjątkowego, a ty kimś takim jesteś. Zauroczyłem się w Tobie Janette Wood, ale ta miłość jest zakazana... - Westchnął i pogłaskał mnie po włosach.
- Ale nikt o nas nie musi wiedzieć... 
- To nie takie proste. Jesteś obserwowana Janette. Teraz gdy znasz prawdę nie możemy przytulać, ani całować na otwartej powierzchni, ani przy otwartych oknach. - Pocałował mnie w czoło. - Ale trudno! Nawet jeśli będę musiał Cię całować lub przytulać tylko w łazience lub pod kołdrą będę to robił. Od czasu do czasu załatwię od Sivy czar niewidzialności i gdzieś cie zabiorę! - Pocałował mnie i gdy chciał wstać zatrzymałam go.
- Nie idź nigdzie, proszę... - Popatrzyłam na niego maślanymi oczami.
- Nigdzie się nie wybieram, po prostu twój telefon wbijał się w moje sexi plecki. - Zaśmiał się. - Mówiłem, że za to będziesz dostawała to. - Pocałował mnie, a ja się zaśmiałam.
- Dobranoc ty mój sexi księciu. 
Wtuliłam się w Nathana i starałam się zasnąć. Ciągle myślałam o wydarzeniach z wczoraj. O każdym dotyku i pieszczocie którą dostałam od Nathana. Z uśmiechem na twarzy zatopiłam się w śnie.

_______________________________________________________________

Witam Was moi drodzy! Rozdział 12 już jest, a historia Janette ujawniona :D Normalnie wena mnie wciągnęła i puścić nie chciała, a to bardzo dobrze! Mam nadzieję, że taki zbieg okoliczności się podoba i Was nie zawiodłam!
Dziękuje Czekającej Nieświadomej za nominację, ale tak jak wcześniej nie mam czasu. Jednakże jest mi niezmiernie miło :)
Cóż to na tyle, enjoy! xx

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 11

     Rano obudziłam się w wyśmienitym nastroju. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyspałam się. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć czy Jay śpi. Spokojnie mogłam stwierdzić, że Jay śpi jak zabity. Wygląda tak uroczo jak śpi... Janette ogarnij się! Skup się na tym jak wyjswobodzić się z objęć chłopaka bez potrzeby budzenia go! Pierwszym krokiem w mojej ' misji ' było to, że odkryłam się, następnie delikatnie zdjęłam ręke Jaya z mojego biodra. Potem przeniosłam nogi na brzeg łóżka, a gdy miałam wstawać przeżyłam szok.
- Mam cię! - Jay złapał mnie przyciągnął do siebie. Zaczął mnie gilgotać. Zaczęłam krzyczeć i się wiercić. W końcu wszło tak, że leżałam pod Jayem.
- Już nie będziesz mnie gilgotał ? - Popatrzyłam na niego z nadziejom w oczach.
- Jeśli będziesz grzeczna to może nie. - Wymruczał mi do ucha i w tym momencie do pokoju zbiegli sie dosłownie wszyscy! Każdy był zszokowany. Jednak Max był wkurzony na maxa, Siva wytrzeszczył oczy, Nathan był zły i rozbawiony, a Tom był neutralny. W końcu Tom zabrał głos.
- Emm my chyba przeszkodziliśmy, ale możecie nam to wyjaśnić!?
- Nie, nie, nie! To nie tak jak myślicie! My nic z tych rzeczy! - Zaczęłam się tłumaczyć, ale Max uciszył mnie spojrzeniem.
- Ślepy to ja jeszcze nie jestem! Jay dobrze wiesz jakie są zasady!
- Jezu Max wyluzuj. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. To nie moja wina, że Nath sprowadza laski do domu, a Janette przez to spac nie może! - Wow, nazwał nas przyjaciółmi przy wszystkich. Nath ewidentnie wkurzył się jeszcze bardziej.
- A co ma jedno do drugiego!? Dobrze wiesz, że muszę to robić! Wy jesteście przyjaciółmi!? Znamy się całe życie kudłaczu, a ją znasz od kilkunastu dni! Gdybyś był prawdziwym przyjacielem nigdy byś nie miał do mnie wątów o te sprawy! - Kiedy Jay chciał mu odpowiedzieć Nath wyszedł z pokoju i zamknął się u siebie w pokoju.
- Musieliście!? A nawet gdyby między mną i Jayem coś było to miałabym w dupie twoje zdanie Max! Teraz przepraszam, ale pójdę pocieszyć panicza Sykesa, bo wiem jak to jest nie mieć przyjaciół! Znaczy on ma Was, ale ouch nie ważne! - Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
      Podeszłam do drzwi Nathana. Zapukałam. W odpowiedzi usłyszałam ' spierdalaj '. Jego odzywki to pełna kulturka! Ouch co za człek! Weszłam do siebie do pokoju. Miałam na sobie jeszcze piżamę czyli szorty i za dużą podkoszulke. Kochałam w takich spać. Skoro Nathan nie chce otowrzyć drzwi to wprosze się przez balkon. Ha! Plan wręcz genialny! Wyszłam na balkon i podeszłam do drzwi balkonowych po stronie Nathana. Zauważyłam, że gdy podeszłam do drzwi poruszył się niespokojnie, ale po chwili uspokoił. Siedział przy fortepianie, tyłem do drzwi balkonowych. Ewidentnie był wściekły. Bylo to widać jak i słychac po jego grze. Weszłam do środka, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Powoli podeszłam do niego i położyłam ręke na jego barku. Wtedy on szybko zerwał się z miejsca.
- Po co przyszłaś? - Kiedy chciałam odpowiedzieć, on okntynował. - Wiem po co przyszłaś. Chcesz powiedzieć : Oh Nathan przepraszam, że odbieram ci bliskie osoby, ale ktoś znowu musi pokazać ci że nie jesteś jedyny. Myślisz, że tego nie wiem!? Kiedyś dziewczyna zniszczyła całe moje życie! Musiałem uciekać, żeby mnie nie znalazła. Moje życie stało się koszmarem! Odkąd jestem w zespole mam pewność, że ona się już do mnie nie zbliży, nie skrzywdzi! Kochałem ją jak idiota, a ona mnie tylko wykorzystała! - Kiedy chciał kontynuować, podeszłam do niego i lekko pocałowałam. Pogłębił pocałunek, a ja oddawałam mu każde muśnięcie warg... To był mój pierwszy prawdziwy pocałunek. Nie wiem dlaczego go pocałowałam. W końcu otrzeźwiałam i oderwałam się od niego. Chciałam wyjśc, ale on wtedy pociągnął mnie za ręke i po prostu przytulił. - Dlaczego to zrobiłaś ?
- Ale co ? - W odpowiedzi uslyszałam jego perlisty śmiech.
- Dlaczego mnie pocałowałaś. - Tym razem spojrzał w moje oczy, a gdy spuściłam wzrok podniósł mój podbrudek.
- Sama nie wiem dlaczego Nath. Może dlatego, ze wiem jak się czujesz. Znaczy nie do końca. Ja nigdy nie miałam przyjaciół. Na szestnaste urodziny dostałam od świętej pamięci cioci konia. Nazwałam go Wildfire. Kochałam go jak nikogo innego, był moim oczkiem w głowie. Niedługo po śmierci cioci on także odszedł... Wtedy zostałam sama. Sama rozumiesz?! Do tego katowali mnie rodzice... Boże nie znaczy to nie tak! - Po tym moje oczy zaszły łzami. Już nie miałam sily ich kryć, po prostu płyneły.
- Tak mi przykto Janette... Pokażesz mi te rany?
- Ale jak to, ty ich nie widziałes w sklepach ? Jak przymierzałam bielizne to miałam odkryte ciało. Teraz też je widać, no może nie wszystkie. - Wyczekiwałam na odpowiedź Syksa.
- Ach te! Tom kazał nam być cicho i nie zwracać na nie uwagi. Jeżeli nie chce się spostrzec niektórych rzeczy po prostu się ich nie widzi. Podasz mi ręke ? - Pokiwałam tylko głową i spełniłam jego życzenie.
Całował każda blizne, która znajodwała się na moim ciele. No może prawie każda. Nie rozbierałam się! w końcu doszedł do obojcczyka, widniało tam 5 ran po przypaleniu papierosa. Najpierw całował jeden, a następnie drugi. Z moich ust wydobył sie chichot. To już nie moja wina, że mam tam łaskotki! Sykes tylko się zaśmiał. W końcu wyprostował się i jeszcze delikatnie pocałował mnie o usta. - Zabiłbym tych którzy sprawili ci przykrość. - Wyszeptał tóż przy moich ustach.
- Musiał byś zabić dużo osób z Dublina, a w szczególności siebie. - Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam. - Wiesz, że to był mój drugi pocałunek? - Nath wytrzeszczył oczy.
- Jezu, Janette przepraszam! Z pewnością marzyłaś, żeby pierwszy twój pocałunek był wyjątkowy, żeby zrobił ktos wyjątkowy.
- A skąd wiesz, że ty nie jesteś wyjątkowy? - Chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go. - Tak to jesteś taki agresywny i niedostępny. Teraz gadasz jak  najęty! Mógłbyś mnie w końcu pocałować!?
Przez chwilę patrzył na mnie w osłupieniu, ale następnie jedną dłoń położył na moim biodrze, druga natomiast na policzku. Zaczął głaskać mnie kciukiem po policzku. Nasze spojrzenia się zeszły. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Dosłownie rzuciłam się na niego i pocałowałam. Najpierw Sykes starał się być delikatny, ale kiedy oderwałam się od niego i rzuciłam gniewne spojrzenie przywarł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Musieliśmy oderwać się od siebie, aby zaczerpnąć tchu. Obydwoje się zaśmialiśmy. Nathan oparł czoło o moje. 
- Naprawde jestem dla ciebie kimś wyjątkowym ? 
- Sądzisz, że gdybyś nie był pozwoliłabym Ci na to ? - Znowu go pocałowałam. 
- To już czwarty, wiesz ? - Na jego słowa zaśmiałam się. - Ładnie to tak się ze mnie śmiać ? - Wziął mnie na ręce, a w moich oczach pojawił się strach. Sykes tylko się zaśmiał i przelotnie pocałował. - Piąty! -
Położył mnie delikatnie na łóżku, a następnie usiadł na mnie okrakiem. Spojrzał w moje oczy, a kiedy chciałam go pocałować zaczął mnie łaskotać. Kiedy chciałam krzyknąć tak po prostu wpił się moje usta. Śmiałam sie gdy mnie całował, a jego to bawiło. W końcu zakończył pocałunek i wydyszał.
- To był najdziwniejszy pocałunek w mojej karierze. - Ukazał mi się rząd białych, równych ząbków. 
- Wiesz, to był mój szósty pocałunek, ale powiem tak : Ta zwariowana wymiana śliny, była całkiem fajna. - Tym razem to ja ukazałam mu rządek białych zębów. Zaśmiał się. - Nath, mam pytanie...
- Tak ?  
- Czy to tutaj, na tym łóżku byłeś z tą dziewczyną z dzisiejszej nocy i z tą którą cię przyłapałam? 
- Och Janette, to jest trudne do wyjaśnienia... Obiecuje, że niedługo ci wszystko powiem. - Pocałował mnie delikatnie w usta. 
- Zrób to tu i teraz. - Spojrzałam w jego nieziemskie oczy.
- Ale co ? 
- Kochaj się ze mną. - Pocałowałam go, odwzajemnił pocałunek, ale zaraz oderwał się ode mnie.
- Janette nie mogę. - Spojrzałam na niego błagalnie. - Jesteś tego pewna ?
Pocałowałam go, a wtedy on pogłębił pocałunek. Zdjęłam jego koszulkę, a on moją. Zaczęłam całowac go po torsie. Podobało mu się. Sykes znowu zaczął całować mnie po szyi, zjeżdżał pocałunkami coraz niżej. Kiedy on odpinał zapięcie mojego stanika wykorzystałam okazję i odpiełam guzik od jego spodni. Zaśmiał się. 
- Cwana z ciebie kobitka. 
Pieszczoty, które sprawiał mi Nath były cudowne. Wydawałam z siebie jęki rozkoszy, a co jakiś czas Nathan śmiał się i musiał mnie uciszyać. Wtedy nie tylko on ale także ja się śmiałam. Kiedy nathan oddał sie pieszczotą mojej górnej części ciała wykorzystałam to i przewróciłam nas tak, że to ja w tej chwili górowałam. Uśmiechnęłam się do neigo cwaniacko i gdy miałam sięgać ręką do jego bokserek zerwał się na równe nogi.
- Nie, Janette nie możemy! To jest nie wybaczalne, ja nie mogę. Wybacz mi. - Chciał wyjść na balkon, ale go powstrzymałam.
- Nie wychodź. To ja przepraszam. Nie musimy jeśli nie chcesz, uszanuje to... - Podeszłam do niego i delikanie pocałowałam. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę, ale to jest niedopuszczalne... Idź do pokoju i przebierz się, a raczej ubierz i przyjdź do mnie. Znajdę jakieś ciekawe filmy i je obejrzymy co? - Kiwnęłam głową. Pocałował mnie w czoło.
Ubrałam jescze do końca piżamę na co się zaśmiał, a ja spiorunowałam go wzrokiem. Wtedy się przymknął. Wyszłam z jego pokoju tak jak weszłam, czyli przez balkon. Znowu usłyszałam jego śmiech. Zaczynał mnie już denerwować, ale zarazem powodował mój uśmiech jak i śmiech. Szkoda, że nasza znajomość nie zaczęła się lepiej, ale liczy się co jest teraz. 
     Wybrałam z szafy jasne jeansy, czarną bokserkę i rozpinaną koszulę w kratę. Skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam głowę. Kiedy się ubrałam i umyłam zęby, lekko podsuszyłam głowę. Zrobiłam starannego koka. Gdy byłam z chłopcami na zakupach stwierdzili, że muszę mieć jakieś kosmetyki. Siva zadzwonił do swojej dziewczyny i takim o to sposobem w moim posiadaniu znalazły się kosmetyki. Nałożyłam na twarz trochę fluidu, eyelinerem zrobiłam kreskę na powiece przy lini rzęs, przejechałam jeszcze rzęsy tuszem do rzęs, a na sam koniec pomalowałam usta błyszczykiem. Przyjrzałam się w lustrze i moge stwierdzić, że pierwszy raz w życiu wyglądam tak... kobieco! 
     Wzięłam z pokoju telefon i zeszłam na dół. Przed pójściem do Nathana chciałam wziąć jakiś popcorn i cole lub coś w tym stylu. Na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech co nie umknęło uwadzę reszcie domowników. 
- No mała, wyglądasz jak laska. - Tom zagwizdał na mój widok. Zaśmiałam się.
- Macie może popcorn i cole czy coś takiego? Razem z Nathanem chcemy obejrzeć jakiś film i postanowiłam wziąć coś do jedzenia. - Max kiwnął głową i poprosił żebym poszła z nim do kuchni. Wyjął z szafki solony popcorn, jedną cole, a drugą wyjął z lodówki. Popcorn włożył do mikorfalówki a następnie nastawił na 3 minuty. 
- Cole z lodówki daj Nathanowi, bo on nie cierpi ciepłej i nie je popcornu. - Kiwnęłam głową - A teraz mnie posłuchaj Janette. Nath to nie chłopak dla ciebie. On nie jest taki jak myślisz. - Mówił do mnie spokojnym tonem.
- Teraz to ty mnie posłuchaj Max! Skąd wiesz, że nie jest!? Gdybyście do jasnej cholery powiedzieli o co do cholery w tym wszystkich chodzi byłoby łatwiej! Teraz wybacz, ale idę do tego jakże niebezpiecznego chłoptasia. Sprawdź za 30 minut czy nie wypił mojej krwi! - Wzięłam cole do jednej ręki, a w drugą miskę z pocornem. Max coś jeszcze mówił, ale miałam go głeboko w poważaniu. 

Zapukałam do pokoju Sykesa, a ten otworzył mi je w mgnieniu oka. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wyminęłam go, usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać. Nath patrzył na mnie oparty o futrynę, ale wiedział że nie warto podchodzić. Musiałam się wyżyć. Zatraciłam się w graniu. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z pianinem, a co dopiero z fortepianiem! Miałam zamknięte oczy, byłam skupiona, a dłonie same grały. Z mojego transu wyrwały mnie oklaski Nathana. Zarumieniłam się, a on tylko podszedł i usiadł obok mnie. 

- Nie wiedziałem, że potrafisz grać. - Uśmiechnął się do mnie i położył dłon na mojej. 
- Ja też o tym nie wiedziałam. - Zaśmiałam się, a on razem ze mną  - Nauczysz mnie kiedyś?
- Nie pacz na mnei takimi oczami Janette, bo inaczej czeka cię to. - Wpił się w moje usta, ale tym razem to ja przerwałam pocałunek.
- Będe musiała częściej robić takie oczka! - Po tym oboje się zaśmialiśmy, a ja  niespodziewanie wtuliłam się w niego. - Nagle zaparło mu dech w piersi, ale przytulił mnie.
- Oglądałaś kiedyś Krew jak czekolada, Anioły i Demony, Konstantin i Silent hill ? 
- Krew jak czekolada oglądałam, ale wielbie ten film! Anioły i Demony nie, a te dwa ostatnie to horrory tak ? - Popatrzyłam na niego ze strachem w oczach.
-  Nie bój się o Pani! Dzielny, seksowny i inteligentny rycerz Nathan James Sykes poświęci swe życie za panią jeśli zajdzie taka konieczność. - Wypiął dumnie pierś
- Włączaj już ten film sexiaku! - Klepnęłam go w tyłek, a następnie sama zasiadłam na łóżku. Po chwili dołączył do mnie. - Ta zimna cola jest twoja, Max mówił że nie cierpisz coli i popcornu.
- Dzięki. Powiedz mi, dlaczego byłaś taka wściekła ? - Popatrzył na mnie z troską.
- Max i jego rodzicielskie teksty. Mówił 'Nath to nie chłopak dla ciebie. On nie jest taki jak myślisz.' - Przedrzeźniałam Maxa, a Nathanowi zrzedła mina. 
- Janette, ale to prawda. Nie zasługuje na ciebie! - Złapałam go za podbródek i skierowałam w moją stronę.
- Czy ty nie widzisz jaka jestem szczęśliwa? Cieszę się, że mój pierwszy pocałunek przeżyłam właśnie z tobą, ciesze się, że to ty widziałeś mnie prawie nagą, cieszę się że to prawie z tobą przeżyłam swój pierwszy raz, cieszę się że znam kogoś takiego jak ty. Błagam cię, nie mów nigdy więcej że na mnie nie zasługujesz. - W moich oczach zebrały się łzy. Sykes pocałował mnie, a między pocałunkami podziękował. W końcu  oodkleiliśmy się od siebie i zaczęliśmy oglądać.
     Czas spędzony z Nathanem był fantastyczny. Okazywaliśmy sobie czułości, śmialiśmy się, ja płakałam i oczywiście bałam się. Tak jak obiecał ' chronił ' mnie przed niebezpieczeństwem. Przytulał mnie, całował. Niestety nadszedł czas mojego wyjścia. Było już grubo po 22 i musiałam iść, ponieważ Max stwierdził że jeśli nie znajde się w swoim pokoju o 23 dostanę szlaban. Nathan stwierdził, że jako dżentelmen odprowadzi mnie pod drzwi balkonowe. Jaki z niego romantyk. Zastanawia mnie jeden fakt... Czy ja i Nath jesteśmy razem... Niby całujemy się i w ogóle, ale on nic takiego nie zaproponował. Staliśmy na balkonie, a ja rozmyślałam patrząc w gwiazdy. W pewnej chwili Nathan objął mnie z tyłu i położył głowę na moim ramieniu. 

- O czym tak myślisz ? - Poczułam jak się uśmiecha.

- Jak to wszystko się potoczy... - Odwróciłam się do niego przodem, a wtedy on skradł mojego całusa. Widząc moją minę roześmiał się, a ja wtedy zdzieliłam go w ramię. - Mogę cię o coś zapytać ?
- Wal śmiało, jestem przygotowany. - Rozłożył ręcę, a następnie mnie przytulił.
- Czy my no... jesteśmy razem ? 
- Nie waż się odpowiadać Sykes! Najpierw ona musi poznac prawdę! Dobrze wiesz jakie jest prawo do cholery! 
- Smith! Nie powinno cię tu być! Dobrze wiesz, że to Max ma prawo zdecydować czy ona ma wiedzieć czy nie! - Nath zasłonił mnie swoim ciałem.
- Max zna nasze prawa! Miał ultimatum i dobrze o tym wiesz! Nasza rada zdecydowała, że mam jej wyjawić prawde czy tego chce czy nie.
- Najpierw będziesz musiał zabić mnie! - Chciałam wyjść przed Nathana, ale mi nie pozwolił.
- Boisz się że jak dowie się prawdy to już nie będzie chciała? Awww jaki z ciebie biedak Sykes. - W końcu udało mi się wypchnąć przed mojego rycerza.
- Przestańcie oboje! Nath przepraszam Cię, ale ja chcę znać prawdę. Ciągle cos przede mną ukrywacie, a ja mam tego serdecznie dość. - Pocałowałam go, a następnie wskazałam na chłopaka. - A ty mój drogi Panie wszystko dokładnie wytłumaczysz! Nawet to dlaczego widziałam cię w moich snach. - Weszłam do pokoju, a on nadal z Nathanem wymieniał groźne spjrzenia. - Na zaproszenie czekasz!? Właź póki mam ochotę cię widzieć! 
Usłyszałam jeszcze śmiech Sykesa, a nieznajomy wszedł do pokoju i usiadł na fotelu.
- Jak się nazywasz ? - Zagadnęłam go. 
- Jamie Smith, mam 18 lat, urodziłem się 22 listopada, jestem nieziemsko przystojny co widać. Już przesłuchanie skończonę. Mogę zacząć opowieść ? - Pokiwałam tylko głową. - Tylko od razy mówię, że do najmilszych ona nie należy. - Ponagliłam go, aby kontynował. - Więc zaczynamy...

_______________________________________________________________

Przybywam do Was słońca z Rozdziałem 11! Mam nadzieję, że cieszycie się i Wam się spodobał. To jest chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam :O I wiecie co ? Jestem z niego dumna!  Mam także nadzieję, że pozostawicie po sobie ślad. Dla was może to nic nieznaczący komenatrz, ale dla mnie znaczy bardzo wiele. Zwracajcie mi uwagi, wtedy wiem co poprawić. 
Ariano Famel cieszę się, że spodobał ci się mój blog! Mogłabys napisać co miałaś na mysli ' styl wymaga nieco poprawki ' ? Dziękuje, że mi to napisałaś i jeśli tylko napisz co dokładnie miałaś na mysli postaram sie to zmienić! 
Zachęcam Was również do odwiedzenia zakładki ' Bohaterowie ' :) 
Dziękuje za nominacje Justyno Ciska, ale nieestety nie mam na to czasu. Jednak bardzo ci za to dziękuje :)
No cóż to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję że się podobało i pozostawicie po sobie slad :P

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 10

- On...on ma kły! - Z salonu dobiegł śmiech Sykesa, a wszyscy jak jeden mąż strzelili sobie facepalma.
     Stałam w drzwiach i lampiłam się na chłopaka od kłów, Sykesa cała ta sytuacja bawiła, bo aż turlał się po podłodze, a reszta stała ślepiami we mnie wlepionymi. Nagle za chłopakiem wyrósł nieziemsko przystojny blondyn. Pociągnął Connora do tyłu, a sam ustawił się przed nim.
- Cześć! Przepraszam za spóźnienie i za kolegę. - Zmierzył Connora zimnym spojrzeniem, a następnie spojrzał na mnie. - Mówiłem mu, że założenie tych sztucznych kłów będzie idiotyczne, ale mnie nie słuchał. I masz babo placek.
- Dzięki za wyjaśnienia, bo nie wiedzieliśmy jak mamy to zgrabnie wyjaśnić.  - Odezwał się Siva, a reszta zgodnie pokiwała.
- Chciałem tylko dopilnować, żeby Connor nie zrobił niczego głupiego, ale cóż... stało się. A teraz pójdziesz ze mną tandetny krwiopijco. Miło było poznać. - Chłopak pociągnął Connora za tył koszuli i wyprowadził go za naszą posiadłość.
- Okeeeeeej... To było dziwne, a nawet bardzo dziwne. - Spojrzałam na wszystkich po kolei. - Jednak teraz oczekuje na wyjaśnienia!
- Ale jakie wyjaśnienia ? - Zapytał zmieszany Siva.
- To był ten sam chłopak, który rozmawiał o mnie z Maxem wczoraj lub dzisiaj. A po drugie dlaczego nie boli mnie ręka? Miałam operację, a nie mam gipsu ani nic!?
- Jezus to mój kolega, a to że nie masz gipsu to chyba dobrze, prawda!? - Max się na mnie wydarł, a po tym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. 
     Było już ciemno i zimno lecz teraz mnie to nie obchodziło. Włóczyłam się po londyńskich ulicach nie wiedząc dokąd zmierzam. Szłam już godzinę, a może dwie. W końcu dotarłam do jakiegoś parku.
Kiedy usiadłam na ławce spostrzegłam, że niedaleko jest staw. Po drodze zbierałam kamienie. Nie było to dla mnie znaczenia jakiej były wielkości, chciałam się wyżyć. Słyszałam jakieś szmery w krzakach, ale nic sobie z tego nie robiłam,bo co jakiś demon mnie zaatakuje ? Pfff prędzej uwierzę, że moja ciotka żyje niż we wróżki, pogromców demonów czy same demony. Gdy zatrzymałam się przy stawie poczułam jak coś za mną przebiega. Kiedy się odwróciłam nikogo nie było. To na pewno przez leki, które podali mi w szpitalu. Spokojnie Janette, nie wariujesz...W końcu zebrałam się w sobie i zaczęłam rzucać z całej siły kamieniami w wodę. Musiałam naprawdę daleko rzucać, bo słyszałam tylko takie jakby echo... 
     Miałam rzucić już ostatnim kamieniem kiedy ktoś mocno ścisnął moje ramiona i wysyczał mi do ucha.
- Ktoś taki jak ty nie powinien chodzić po ludzkim świecie! Top się w wodzie potworze! 
Poczułam jak ktoś z całej siły popycha mnie do stawu i ten nieprzyjemny styk z lodowatą wodą. Przez chwilę udawało mi się utrzymać na powierzchni, ale niestety nie potrwało to zbyt długo. W końcu zaczęłam się topić. Zdążyłam tylko usłyszeć ' chłopaki zmywamy się, piesek nadbiega '. Powoli zaczynało brakować mi tchu, aż w końcu zamknęłam oczy i pomyślałam 'Topie się! Niech mi ktoś pomoże! Zaraz umrę! Czy to rekin?! O nieeee... a nie... to ryba'.
Nagle poczułam czyjeś ręce, które wciągały mnie do góry. Pomyślałam, że to koniec. Czułam się jakbym płynęła po wodzie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że latam... Spojrzałam w dół i moje marzenia prysły.
- Zniszczyłeś moje marzenie. - Odezwałam się ochrypłym głosem do Jaya. W odpowiedzi usłyszałam jego donośny śmiech, ale potem zapytał.
- Dlaczego ?
- Przez chwilę myślałam, że latam. - Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek i wciągnęłam powietrze nosem. - Cuchniesz Jay, śmierdzisz mokrym psem.  
- Uznam to za komplement. - Jay postawił mnie na ziemi, zdjął swoją kurtkę. Następnie założył ją na mnie i znowu wziął na ręce. - Musiałaś aż tak daleko oddalić się od domu ?
- Jay, możesz mnie postawić. Umiem chodzić. - W końcu moje powieki stały się ciężkie i już nie zdołałam usłyszeć odpowiedzi Jaya.
     Obudziłam się dopiero gdy weszliśmy do domu, ponieważ Max był tak wściekły, że trzasnął drzwiami. Zaczął wydzierać się na mnie, a reszta domowników wstawiła się za mnie, no nie Nath bo jego akurat nie było. Nagle Max kazał mi iść do pokoju po tym jak powiedziałam mu, że ktoś próbował mnie zabić. Kiedy byłam na schodach usłyszałam głos Jaya.
- Jeden z Mai próbował ją zabić. Było ich pięciu. - Po tych słowach miałam już dość. Weszłam jak najszybciej na górę i zatrzasnęłam za sobą drzwi od pokoju.
Mam już tego wszystkiego dosyć! Ciągłe tajemnice, sekrety, tajne spotkania, tajni znajomi i ciągły tekst ' dowiesz się w swoim czasie '. 
     Kiedy tak siedziałam na łóżku i rozmyślałam do drzwi rozległo się pukanie. Zignorowałam to, bo nie miałam najmniejszej ochoty rozmowy z kimkolwiek. Ktoś za drzwiami także zignorował brak odpowiedzi, bo tak po prostu wszedł. Tym ktosiem okazał się Siva. Nie chcąc z nim rozmawiać postanowiłam wyjść na balkon. Na dworze było lodowato, a ja nadal byłam w przemoczonych ciuchach. Stanęłam przy barierce i zaczęłam oglądać gwiazdy. Chwilę później na balkon wyszedł Siva i okrył mnie kocem. Stanął obok mnie i milczał, więc także postanowiłam milczeć. Po dłuższej chwili cisza była niedoniesienia, więc odezwałam się.
- Dzięki za koc. 
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się i znowu zapadła cisza. Westchnęłam i znowu to ja musiałam zacząć rozmowę.
- Lubię patrzeć na gwiazdy, wydaje się że zmarli patrzą na nas z góry i dbają o nasze bezpieczeństwo jeśli jest to możliwe.
- Masz na myśli Rosalie ? - Spojrzał się na mnie.
- Tak, ale nie tylko... Miałam na myśli także mojego konia, Wildfire. Chwila, skąd wiesz jak moja ciocia miała na imię ? - Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Znałem twoją ciotkę. Była dobrą kobietą. Max mnie może za to zabije, ale to twoja ciotka nie chciała żebyś znała prawdę...
 - Ale dlaczego!? 
- Bo ta prawda jest straszna Janette, straszna... - Siva westchnął, a mnie przeszły dreszcze. Widocznie coś dostrzegł w oddali, bo kazał mi wejść do środka, a chwilę potem sam do mnie dołączył. Objął mnie ramieniem i kontynuował. - Nie moim zadaniem jest wyjawienie Ci prawdy, ale obiecuje że nastąpi to szybciej niż każdy się tego spodziewa. - Kiedy wychodził rzucił przez ramię - Lepiej idź teraz spać, wsadź sobie watę do uszu, bo może być głośno. Nath sprowadził dziewczynę. - Siva zaśmiał się i wyszedł. 
Westchnęłam tylko i rzuciłam się na łóżko. Postanowiłam wziąć prysznic. Wzięłam z szafy nowo zakupioną piżamę i podreptałam do łazienki. 
     W łazience spędziłam dobre półgodziny. Kiedy wyszłam, wślizgnęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Gdy miał mnie porwać błogi sen usłyszałam dziwne odgłosy dobiegające z pokoju Nathana. No niech go szlag trafi! Kręciłam się z jednego boku na bok, zakrywałam uszy palcami, kołdrą. Jednak nic się nie sprawdziło bo ciągle było słychać Sykesa i jego dziunie! W końcu się wkurzyłam i wyszłam opleciona kołdrą przed drzwi. Przypomniały mi się słowa ' Wiem, że jesteś zmęczona, ale chciałem ci powiedzieć, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to zapukaj w ścianę lub przyjdź do pokoju obok. Tam jest mój pokój, a do pokoju na przeciwko ciebie raczej nie wchodź.' Skoro Jay tak powiedział to idę. Zapukał do niego 3 razy, a w odpowiedzi usłyszałam ' Nie wchodź jeśli ci życie miłe! Znaczy mam bałagan i to dlatego '. Zaśmiałam się i weszłam. Jay leżał na łóżku do pasa przykryty kołdrą, bez koszulki. Wyglądał nieziemsko!
- Cześć Jay. Wiem, że jest późno, ale czy mogłabym mieć do ciebie prośbę ? - Jay zeskanował mnie od dołu do góry.
- Jest 2 w nocy, masz rację... Niech zgadnę. Nathan zachowuje się jak zbereźnik w swoim pokoju, ty nie możesz spać i chciałaś żebym cię przygarnął. - Widząc moją minę klasnął w ręce i poklepał miejsce obok siebie.
Położyłam się obok niego, ale z lekkim dystansem. Zaśmiał się tylko i zamknął oczy. Także próbowałam je zamknąć, ale za chiny nie mogłam tego dokonać. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłam tak rozbudzona. Kręciłam się i kręciłam, a Jay ciągle był w tej samej pozycji. Spojrzałam na zegarek, a tam 3 w nocy. Wytrzeszczyłam oczy i westchnęłam. Jay też westchnął. 
- Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nie obudziłaś. - Uśmiechną się do mnie. - Zrobisz wszystko o co cię poproszę ?
- Chyba tak, mam się bać ?
- Pierwsza rzecz, zżuć swoją kołdrę na podłogę. - Kiedy wykonałam prośbę Jaya on odwrócił się na prawy bok, wysunął prawą rękę, a lewą kazał położyć się obok siebie. - Nie boj się, nic ci nie zrobię. Tak będzie lepiej ci zasnąć.  
No cóż raz kozie śmierć. Wyszło tak, że leżałam plecami do Jaya, a on mnie obejmował. Byliśmy jak puzzle, które idealnie do siebie pasowały.
- Dziękuje Jay. - Znowu się zaśmiał.
- Janette, to tylko przyjacielski gest. Przyjaciele już tak mają prawda ? 
- Nigdy nie miałam przyjaciela... No prócz mojego konia, ale to długa historia.- Popatrzyłam na niego przez ramię.
- To teraz już masz. Będę najlepszym przyjacielem ever zobaczysz. 
- Dziękuje, ale chciałam ci podziękować za to że uratowałeś mi życie. 
- Tak jak mówiłem, przyjaciele już tak mają. A teraz dobranoc, bo Max nas o coś jeszcze posądzi. - Pocałować mnie w czoło, a moja głowa opadła na jego ramię, które znajdowało się pode mną.
Teraz już się nie kręciłam tylko zapadłam w tak długo wyczekiwany mi sen... 

_______________________________________________________________

Yoo ludzie! Przybywam do Was z rozdziałem! To pierwszy w 2014 *.* 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :D 
Dzisiaj nie będę się za długo rozpisywać, mam tylko jeszcze dwie rzeczy do dodania. 
Dziękuje Dreamer za nominacje ( nie umiem tego napisać XD ), ale niestety nie przyjmuje ich w ciągu roku szkolnego, bo nadzwyczajnie w świecie nie mam czasu. Przepraszam cię za to, ale naprawdę to doceniam :) 
Chciałabym  życzyć Wam, aby rok 2014 okazał się lepszym od 2013 i żeby Wasze postanowienia Noworoczne się spełniły ^^