piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 10

- On...on ma kły! - Z salonu dobiegł śmiech Sykesa, a wszyscy jak jeden mąż strzelili sobie facepalma.
     Stałam w drzwiach i lampiłam się na chłopaka od kłów, Sykesa cała ta sytuacja bawiła, bo aż turlał się po podłodze, a reszta stała ślepiami we mnie wlepionymi. Nagle za chłopakiem wyrósł nieziemsko przystojny blondyn. Pociągnął Connora do tyłu, a sam ustawił się przed nim.
- Cześć! Przepraszam za spóźnienie i za kolegę. - Zmierzył Connora zimnym spojrzeniem, a następnie spojrzał na mnie. - Mówiłem mu, że założenie tych sztucznych kłów będzie idiotyczne, ale mnie nie słuchał. I masz babo placek.
- Dzięki za wyjaśnienia, bo nie wiedzieliśmy jak mamy to zgrabnie wyjaśnić.  - Odezwał się Siva, a reszta zgodnie pokiwała.
- Chciałem tylko dopilnować, żeby Connor nie zrobił niczego głupiego, ale cóż... stało się. A teraz pójdziesz ze mną tandetny krwiopijco. Miło było poznać. - Chłopak pociągnął Connora za tył koszuli i wyprowadził go za naszą posiadłość.
- Okeeeeeej... To było dziwne, a nawet bardzo dziwne. - Spojrzałam na wszystkich po kolei. - Jednak teraz oczekuje na wyjaśnienia!
- Ale jakie wyjaśnienia ? - Zapytał zmieszany Siva.
- To był ten sam chłopak, który rozmawiał o mnie z Maxem wczoraj lub dzisiaj. A po drugie dlaczego nie boli mnie ręka? Miałam operację, a nie mam gipsu ani nic!?
- Jezus to mój kolega, a to że nie masz gipsu to chyba dobrze, prawda!? - Max się na mnie wydarł, a po tym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. 
     Było już ciemno i zimno lecz teraz mnie to nie obchodziło. Włóczyłam się po londyńskich ulicach nie wiedząc dokąd zmierzam. Szłam już godzinę, a może dwie. W końcu dotarłam do jakiegoś parku.
Kiedy usiadłam na ławce spostrzegłam, że niedaleko jest staw. Po drodze zbierałam kamienie. Nie było to dla mnie znaczenia jakiej były wielkości, chciałam się wyżyć. Słyszałam jakieś szmery w krzakach, ale nic sobie z tego nie robiłam,bo co jakiś demon mnie zaatakuje ? Pfff prędzej uwierzę, że moja ciotka żyje niż we wróżki, pogromców demonów czy same demony. Gdy zatrzymałam się przy stawie poczułam jak coś za mną przebiega. Kiedy się odwróciłam nikogo nie było. To na pewno przez leki, które podali mi w szpitalu. Spokojnie Janette, nie wariujesz...W końcu zebrałam się w sobie i zaczęłam rzucać z całej siły kamieniami w wodę. Musiałam naprawdę daleko rzucać, bo słyszałam tylko takie jakby echo... 
     Miałam rzucić już ostatnim kamieniem kiedy ktoś mocno ścisnął moje ramiona i wysyczał mi do ucha.
- Ktoś taki jak ty nie powinien chodzić po ludzkim świecie! Top się w wodzie potworze! 
Poczułam jak ktoś z całej siły popycha mnie do stawu i ten nieprzyjemny styk z lodowatą wodą. Przez chwilę udawało mi się utrzymać na powierzchni, ale niestety nie potrwało to zbyt długo. W końcu zaczęłam się topić. Zdążyłam tylko usłyszeć ' chłopaki zmywamy się, piesek nadbiega '. Powoli zaczynało brakować mi tchu, aż w końcu zamknęłam oczy i pomyślałam 'Topie się! Niech mi ktoś pomoże! Zaraz umrę! Czy to rekin?! O nieeee... a nie... to ryba'.
Nagle poczułam czyjeś ręce, które wciągały mnie do góry. Pomyślałam, że to koniec. Czułam się jakbym płynęła po wodzie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że latam... Spojrzałam w dół i moje marzenia prysły.
- Zniszczyłeś moje marzenie. - Odezwałam się ochrypłym głosem do Jaya. W odpowiedzi usłyszałam jego donośny śmiech, ale potem zapytał.
- Dlaczego ?
- Przez chwilę myślałam, że latam. - Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek i wciągnęłam powietrze nosem. - Cuchniesz Jay, śmierdzisz mokrym psem.  
- Uznam to za komplement. - Jay postawił mnie na ziemi, zdjął swoją kurtkę. Następnie założył ją na mnie i znowu wziął na ręce. - Musiałaś aż tak daleko oddalić się od domu ?
- Jay, możesz mnie postawić. Umiem chodzić. - W końcu moje powieki stały się ciężkie i już nie zdołałam usłyszeć odpowiedzi Jaya.
     Obudziłam się dopiero gdy weszliśmy do domu, ponieważ Max był tak wściekły, że trzasnął drzwiami. Zaczął wydzierać się na mnie, a reszta domowników wstawiła się za mnie, no nie Nath bo jego akurat nie było. Nagle Max kazał mi iść do pokoju po tym jak powiedziałam mu, że ktoś próbował mnie zabić. Kiedy byłam na schodach usłyszałam głos Jaya.
- Jeden z Mai próbował ją zabić. Było ich pięciu. - Po tych słowach miałam już dość. Weszłam jak najszybciej na górę i zatrzasnęłam za sobą drzwi od pokoju.
Mam już tego wszystkiego dosyć! Ciągłe tajemnice, sekrety, tajne spotkania, tajni znajomi i ciągły tekst ' dowiesz się w swoim czasie '. 
     Kiedy tak siedziałam na łóżku i rozmyślałam do drzwi rozległo się pukanie. Zignorowałam to, bo nie miałam najmniejszej ochoty rozmowy z kimkolwiek. Ktoś za drzwiami także zignorował brak odpowiedzi, bo tak po prostu wszedł. Tym ktosiem okazał się Siva. Nie chcąc z nim rozmawiać postanowiłam wyjść na balkon. Na dworze było lodowato, a ja nadal byłam w przemoczonych ciuchach. Stanęłam przy barierce i zaczęłam oglądać gwiazdy. Chwilę później na balkon wyszedł Siva i okrył mnie kocem. Stanął obok mnie i milczał, więc także postanowiłam milczeć. Po dłuższej chwili cisza była niedoniesienia, więc odezwałam się.
- Dzięki za koc. 
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się i znowu zapadła cisza. Westchnęłam i znowu to ja musiałam zacząć rozmowę.
- Lubię patrzeć na gwiazdy, wydaje się że zmarli patrzą na nas z góry i dbają o nasze bezpieczeństwo jeśli jest to możliwe.
- Masz na myśli Rosalie ? - Spojrzał się na mnie.
- Tak, ale nie tylko... Miałam na myśli także mojego konia, Wildfire. Chwila, skąd wiesz jak moja ciocia miała na imię ? - Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Znałem twoją ciotkę. Była dobrą kobietą. Max mnie może za to zabije, ale to twoja ciotka nie chciała żebyś znała prawdę...
 - Ale dlaczego!? 
- Bo ta prawda jest straszna Janette, straszna... - Siva westchnął, a mnie przeszły dreszcze. Widocznie coś dostrzegł w oddali, bo kazał mi wejść do środka, a chwilę potem sam do mnie dołączył. Objął mnie ramieniem i kontynuował. - Nie moim zadaniem jest wyjawienie Ci prawdy, ale obiecuje że nastąpi to szybciej niż każdy się tego spodziewa. - Kiedy wychodził rzucił przez ramię - Lepiej idź teraz spać, wsadź sobie watę do uszu, bo może być głośno. Nath sprowadził dziewczynę. - Siva zaśmiał się i wyszedł. 
Westchnęłam tylko i rzuciłam się na łóżko. Postanowiłam wziąć prysznic. Wzięłam z szafy nowo zakupioną piżamę i podreptałam do łazienki. 
     W łazience spędziłam dobre półgodziny. Kiedy wyszłam, wślizgnęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Gdy miał mnie porwać błogi sen usłyszałam dziwne odgłosy dobiegające z pokoju Nathana. No niech go szlag trafi! Kręciłam się z jednego boku na bok, zakrywałam uszy palcami, kołdrą. Jednak nic się nie sprawdziło bo ciągle było słychać Sykesa i jego dziunie! W końcu się wkurzyłam i wyszłam opleciona kołdrą przed drzwi. Przypomniały mi się słowa ' Wiem, że jesteś zmęczona, ale chciałem ci powiedzieć, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to zapukaj w ścianę lub przyjdź do pokoju obok. Tam jest mój pokój, a do pokoju na przeciwko ciebie raczej nie wchodź.' Skoro Jay tak powiedział to idę. Zapukał do niego 3 razy, a w odpowiedzi usłyszałam ' Nie wchodź jeśli ci życie miłe! Znaczy mam bałagan i to dlatego '. Zaśmiałam się i weszłam. Jay leżał na łóżku do pasa przykryty kołdrą, bez koszulki. Wyglądał nieziemsko!
- Cześć Jay. Wiem, że jest późno, ale czy mogłabym mieć do ciebie prośbę ? - Jay zeskanował mnie od dołu do góry.
- Jest 2 w nocy, masz rację... Niech zgadnę. Nathan zachowuje się jak zbereźnik w swoim pokoju, ty nie możesz spać i chciałaś żebym cię przygarnął. - Widząc moją minę klasnął w ręce i poklepał miejsce obok siebie.
Położyłam się obok niego, ale z lekkim dystansem. Zaśmiał się tylko i zamknął oczy. Także próbowałam je zamknąć, ale za chiny nie mogłam tego dokonać. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłam tak rozbudzona. Kręciłam się i kręciłam, a Jay ciągle był w tej samej pozycji. Spojrzałam na zegarek, a tam 3 w nocy. Wytrzeszczyłam oczy i westchnęłam. Jay też westchnął. 
- Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nie obudziłaś. - Uśmiechną się do mnie. - Zrobisz wszystko o co cię poproszę ?
- Chyba tak, mam się bać ?
- Pierwsza rzecz, zżuć swoją kołdrę na podłogę. - Kiedy wykonałam prośbę Jaya on odwrócił się na prawy bok, wysunął prawą rękę, a lewą kazał położyć się obok siebie. - Nie boj się, nic ci nie zrobię. Tak będzie lepiej ci zasnąć.  
No cóż raz kozie śmierć. Wyszło tak, że leżałam plecami do Jaya, a on mnie obejmował. Byliśmy jak puzzle, które idealnie do siebie pasowały.
- Dziękuje Jay. - Znowu się zaśmiał.
- Janette, to tylko przyjacielski gest. Przyjaciele już tak mają prawda ? 
- Nigdy nie miałam przyjaciela... No prócz mojego konia, ale to długa historia.- Popatrzyłam na niego przez ramię.
- To teraz już masz. Będę najlepszym przyjacielem ever zobaczysz. 
- Dziękuje, ale chciałam ci podziękować za to że uratowałeś mi życie. 
- Tak jak mówiłem, przyjaciele już tak mają. A teraz dobranoc, bo Max nas o coś jeszcze posądzi. - Pocałować mnie w czoło, a moja głowa opadła na jego ramię, które znajdowało się pode mną.
Teraz już się nie kręciłam tylko zapadłam w tak długo wyczekiwany mi sen... 

_______________________________________________________________

Yoo ludzie! Przybywam do Was z rozdziałem! To pierwszy w 2014 *.* 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :D 
Dzisiaj nie będę się za długo rozpisywać, mam tylko jeszcze dwie rzeczy do dodania. 
Dziękuje Dreamer za nominacje ( nie umiem tego napisać XD ), ale niestety nie przyjmuje ich w ciągu roku szkolnego, bo nadzwyczajnie w świecie nie mam czasu. Przepraszam cię za to, ale naprawdę to doceniam :) 
Chciałabym  życzyć Wam, aby rok 2014 okazał się lepszym od 2013 i żeby Wasze postanowienia Noworoczne się spełniły ^^

4 komentarze:

  1. Hejka:)
    Zostałaś nominowana do Liebster Award na:
    http://a-difficult-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Trafiłam dosłownie przed pięcioma minutami na Twojego bloga... Oglądałam szablony z Lily Collins i ten, który widnieje na Twoim blogu na tyle mnie zaintrygował, że postanowiłam sprawdzić link w opisie - i proszę! Właśnie przeczytałam Twoje dzisiejsze opowiadanie :) Wiem, wiem, powinnam zacząć od początku, ale uznałam, że zerknę tak tylko, na próbę... I muszę Ci powiedzieć, że jak najbardziej pomyślnie przeszłaś tę próbę - styl wymaga nieco poprawki, ale fabuła... Powiem krótko! Nie mogę się doczekać, aż przeczytam wszystkie rozdziały od samego początku!
    Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubie komac na telefonie, wiec napisze tylko: rozdzial genialny *.* czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Awand. Zapraszam: http://thewantedstory3.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń