piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 5.

Stałam na korytarzu starając się nie krzyczeć z bólu, bo ten facet ściska mnie już jakiś czas, a mnie wszystko boli! W pewnej chwili odkleił się ode mnie i zapytał.
- Coś ci się stało ? - Patrzył na mnie oczami pełnymi troski.
- Nie, a dlaczego coś miałoby być nie tak? 
- Tak pytam. - Uśmiechnął się do mnie i gestem ręki zaprosił do środka.
Mieszkanie było bardzo przytulne. Chłopak, właśnie wciąż nie znam jego imienia i nie wiem jak mam się do niego zwracać. Wygląda na młodego, czyli za bardzo nie pasuje do niego określenie 'Pan'. Byłoby prościej gdyby mi się przedstawili, ale może po prostu zapomnieli? Para, bo raczej parą byli zaczęła mnie oprowadzać po mieszkaniu. Po krótkim zwiedzaniu mogę stwierdzić, że mają niesamowite mieszkanie : przeogromny salon połączony z jadalnią i wyjściem na balkon, sypialnie połączoną z łazienką, pokój gościnny połączony z łazienką, przepiękną kuchnie i małą łazienkę. Zaczęłam myśleć nad tym jak to będzie teraz wyglądało. Nowa szkoła, nowa rodzina, nowy dom.Mam nadzieję, że nie będę zbytnio rzucała się w oczy... Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój opiekun.
- Nad czym tak myślisz?
- Nad moim nowym życiem... Mogłabym prosić pana o szklankę wody?  - Popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale ja tylko poprosiłam o szklankę wody.
- Dlaczego mówisz do mnie Pan, aż taki stary jestem? - Po chwili walnął się z otwartej ręki w czoło. - Boże, z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić. A więc nazywam się Max George, a to moja dziewczyna Michelle Keegan.
- Ja jestem Janette Wood, ale to z pewnością już wiecie. - Pierwszy raz dzisiejszego dnia szczerze się uśmiechnęłam.
Max i Mich odwzajemnili uśmiech, zajęliśmy miejsca na kanapie. Łysolek włączył telewizje i zaczęliśmy oglądać jakiś program o zwierzętach. Kochałam wszystkie, no prawie wszystkie zwierzęta więc dokument mnie wciągną i nie zwracałam uwagi na parę siedzącą obok mnie.
 Nagle w brzuchu Maxa zaburczało. Brunetka zaśmiała sie, a ja lekko uśmiechnęłam. 
- Ktoś tu jest głodny. - powiedziała rozbawiona do Max'a i pocałowawszy go w policzek odeszła zrobić, jak podejrzewam, obiad. 
Ja wróciłam do poprzedniej czynności, czyli oglądanie filmu, a Max się nad czymś zastanawiał. Ani ja, ani Max nie odzywaliśmy się do siebie. A może właśnie teraz Max zrozumiał, że nie powinien mnie do siebie przygarniać, może mnie nie polubił ? Swoją droga... Max to ciekawe imię, takie łatwe do zapamiętania. 
 - Obiad! - z kuchni usłyszeliśmy głos Michelle. 
Max od razu poderwał się z kanapy i ruszył w stronę kuchni, mówiąc tylko 'chodź' w moja stronę. Również wstałam z mebla i skierowałam się do kuchni. Michelle przyrządziła wspaniałą lazanie, jak to ona ujęła ' aż mi się uszy trzęsły '. Polubiłam ją i wydaje mi się, że ona mnie również. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Max'ie, zachowywał się tak jakbym wyrządziła mu wiele krzywdy, a ja przecież nic nie zrobiłam. Na początku był miły i w ogóle, ale wszystko minęło tak szybko. Kiedy rozmawiałam z Mich jej chłopak siedział cicho i dzióbał widelcem w lazanii. Postanowiłam, że to chyba ja muszę wykonać pierwszy krok.
- Mam do Pana pytanie. Z tego co się dowiedziałam to jest Pan moim kuzynem, tak? - Max' owi aż szczęka opadła. 
- T.. Tak! Dlaczego mówisz do mnie ' Pan ' ? - Zakreślił w powietrzu cudzysłów przy słowie Pan. 
- A jak mam się do Pana zwracać? Jest Pan ode mnie starszy. - Patrzyłam na nich z przerażeniem, a Michelle wybuchła niepohamowanym śmiechem. 
- Słońce, zwracaj się do nas na Ty, bo Max jest starszy od ciebie zaledwie 7 lat starszy, ale to nie oznacza, że jest mądrzejszy. - Puściła do mnie oczko, a Max się zbulwersował. 
- No już nie przesadzaj, bo głupi to ja nie jestem! - Udawał obrażonego przez dobre 10 sekund, a później zaczął się śmiać. - Nie, ale teraz tak na serio. Michelle ma 100 procentową rację no może pomińmy fakt, że niby jestem głupi. Więc od teraz zwracaj się do mnie Max, dobrze ? 
- Nie ma sprawy proszę Pana, znaczy Max! 
Po skończonym obiedzie poprosiłam Michelle o jakąś tabletkę przeciwbólową, a następnie udałam się do mojego nowego pokoju. Było tam bardzo przytulnie. Kiedy wzięłam tabletkę postanowiłam zadzwonić do Pani Ackles. Miałam do niej przecież pójść przed wylotem do Londynu, ale z zaistniałej sytuacji która miała miejsce parę godzin temu nie zdążyłam. 
Z Panią Ackles rozmawiało mi się jak zwykle bardzo dobrze. Kazała mi dzwonić do siebie co najmniej 2 razy w tygodniu i meldować czy wszystko ze mną w porządku. Obiecała mi, że niedługo się spotkamy i zapozna mnie ze swoim wnukiem. Po zakończonej rozmowie położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 
Obudziłam się około 17. Znowu śnił mi się ten tajemniczy chłopak i nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Nigdy wcześniej go nie widziałam, znaczy widziałam podobnego chłopaka na lotnisku, ale nie jestem pewna czy to on... Nagle do drzwi rozległo się pukanie.
- Mogę ? - W drzwiach zobaczyłam łysą głowę, czyli to Max.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku.
- Przyszedłem do ciebie, żeby przeprosić cię za moje wcześniejsze zachowanie. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać, bo widzę że jesteś nieśmiałą osobą i nie chciałem, żebyś czuła się niekomfortowo. 
- Nic się nie stało proszę Pana. Liczą się chęci. - Objęłam go zdrową ręką i przytuliłam. Jednak on zaczął się śmiać.
- Błagam cię, nie mów do mnie Pan bo czuję się staro. Jestem Max a nie Pan, ok? 
- Dobrze. 
- A teraz mógłbym zadać ci jedno pytanie, a raczej dwa?  - Spojrzał na mnie tak jakbym miała zaraz się na niego wydrzeć, ale ja tylko skinęłam głową, aby kontynuował. - Co ci się stało ? Wyglądasz jakby ktoś cię pobił... A drugie, dlaczego jak ktoś cię przytula to ledwo co powstrzymujesz krzyk ? 
Tymi pytaniami mnie zagiął, a na samo wspomnienie dzisiejszego ranka i wszystkich wspomnień które miały miejsce do moich oczu napłynęły łzy. Miałam ochotę wypłakać się w poduszkę, ale muszę być twarda. Opowiedziałam Max'owi taką samą historię jak Michelle i chyba uwierzył. Chciał mnie wieść do szpitala, ale wciskałam mu kit że tylko się poturbowałam i takie pierdoły.
Resztę wieczoru spędziłam z moimi nowymi opiekunami na rozmawianiu o tak na prawdę wszystkim. Poinformowali mnie, że za dwa miesiące idę do szkoły, bo teraz są wakacje. W Irlandii też tak było, więc niczym mnie nie zaskoczyli. Zawsze chciałam mieć urodziny w wakacje, ale niestety urodziłam się 27 lipca, a szkoła zaczyna się 24 lipca *so close*.
Rozmawialiśmy dosyć długo, bo aż 3 godziny, a następnie postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Max chciał obejrzeć jakiś horror, ale Mich powiedziała, że nie będzie oglądała. Wtedy on rzucił coś w stylu ' to nie musisz oglądać ' ale, wtedy dostał poduszką w głowę i włączył Harrego Pottera. Udało mi się wybłagać, żeby puścił 4 cześć, ale jak powiedziałam mu dlaczego to zaczął się śmiać... Co w tym złego że lubię Roberta Pattinson' a ?! Ale gdy posłałam mu mordercze spojrzenie,zamknął się i puścił Czarę Ognia.
Zawsze jak oglądam filmy to się na nich skupiam i nie zwracam uwagi na innych, ale no oni mieli oglądać film, a nie się obściskiwać! Widać, że bardzo się kochają, ale jak będą się tak ciągle zachowywać to rzygnę, ale nie tęczą! 
Oczywiście kiedy były sceny z Cedrik'iem skupiałam się najbardziej, ale wtedy Max i Michelle śmiali się ze mnie... Jednak kiedy Cedrik zginął poryczałam się, a wtedy rzucili się na mnie i zrobiliśmy grupowego przytulasa. Max miał z deczka mokrą koszulkę, ale on sam do mnie podszedł! Po filmie każdy udał się w swoją stronę. Powiedzieli, że mam czuć się jak u siebie w domu i mogę robić co chcę. Udałam się w kierunku kuchni, aby zrobić sobie herbaty.
Kiedy miałam swoją upragnioną herbatę poszłam do swojego pokoju, aby wziąć prysznic i położyć się do łóżka.  Przygotowanie się do snu zajęło mi mniej więcej 30 minut łącznie z wypiciem herbaty! Nastawiłam jeszcze budzik na 7, aby zrobić niespodziankę Max' owi i Michelle. Dopiero teraz mogłam ułożyć się na moim nowym łóżku. Zasnęłam dosyć szybko, ale znowu śnił mi się ten sam chłopak co ostatnio. Już miałam go po dziurki w nosie, bo gadał coś, ale nie potrafiłam go zrozumieć! Chociaż nie, zrozumiałam tylko : ' Przygotuj się na najgorsze '. Co to ma oznaczać, ja się pytam!? Przez tego chłopaka nie spałam pół nocy, ale jakoś po 3 udało mi się usnąć...
Niestety w końcu nadeszła godzina 7, a co się z tym wiąże moja pobudka... Tak mi się nie chcę, ale postanowiłam, ze zrobię mojej rodzince. Chyba mogę tak na nich mówić, prawda? Kiedy wywlokłam się z łóżka podeszłam do szafy i wyciągnęłam bluzkę z długimi rękawami, jeansy, bieliznę. Udałam się w kierunku łazienki. Wyszykowałam się w 20 minut, a następnie ruszyłam po cichu do kuchni. Para jeszcze spała, więc szykuje się śniadanko do łóżka. W lodówce znalazłam wszystkie potrzebne produkty do przyrządzenia naleśników.  Przez chwilę wahałam się z czym mogę im zrobić naleśniki, ale w końcu postawiłam na naleśniki z serem i borówkami, a na to bita śmietana z polewą czekoladową i truskawki. Mam nadzieję, że trafiłam w ich gusta.
Gdy ciasto było już gotowe odstawiłam je do lodówki na 30 minut, a następnie wzięłam się za przygotowywanie reszty. Zaczęłam się denerwować, bo nigdzie nie mogłam zmaleć tacy, ale w końcu mi się udało. Przyszykowałam 2 talerze, sztućce, dwie filiżanki i dzbanek na herbatę. Wczoraj jak zaparkowałyśmy przed blokiem Max'a i Michelle zauważyłam, że obok jest kwiaciarnia, a więc postanowiłam że pójdę kupić jakieś tulipany.
Na miejsce dotarłam w niecałe 5 minut. Kupiłam ładny bukiecik białych tulipanów i udałam się z powrotem do domu. Nawet nie wiem kiedy minęło to 30 minut, ale zabrałam się za smażenie. Mam nadzieję że nikogo nie obudzę. Na szczęście podczas smażenia nikt się nie obudził. Tera musiałam zabrać się za środek naleśników. Kiedy zakończyłam ' nadziewanie ',postanowiłam wstawić wodę na herbatę. Po wykonaniu tej jakże wspaniałej czynności nadszedł czas na mój ulubiony moment, a mianowicie ' dekorowanie '. Kocham to robić i podobnież nieźle mi to wychodziło. Po niecałych 10 minutach wszystko miałam już gotowe.
Taca była ciężka, ale jakoś mi się udało ją unieść. Nadszedł moment najtrudniejszej czynności, zapukanie do drzwi. Po chwili udało mi się zapukać i usłyszałam ciche proszę.
- Dzieńdoberek gołąbeczki. Mam dla was śniadanie do łóżka. - Posłałam w ich kierunku uśmiech numer 6, czyli najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Dzień Dobry, a z jakiej to okazji ? - Michelle i Max popatrzyli na siebie, a później na mnie.
- Chciałam wam podziękować za to, że przygarnęliście mnie do siebie. Jednak teraz nie czas na gadanie tylko na jedzenie. - Kiedy usiedli położyłam im tacę na kolanach. Uśmiechnęłam się do nich i gdy miałam wychodzić zatrzymał mnie głos Michelle.
- Kochanie, nie masz za co nam dziękować. Jesteś naszą rodziną, a rodzina trzyma się razem i zawsze możesz na nas liczyć. - Po tych słowach, w moich oczach zebrały się łzy i nawet ich nie powstrzymywałam, bo były to łzy szczęścia. - Dlaczego płaczesz ?
- Przepraszam, ale nikt prócz mojej cioci nigdy mi tego nie mówił. Ale nie przejmujcie się tylko jedzcie. 
- Janette jeszcze jedno! - Tym razem odezwał się Max.
- Tak ? 
- Śniadanie wygląda przepysznie, aż żal go zjadać i dlaczego wychodzisz ? Nie zjesz z nami? - Och boże jacy oni są słodcy.
- Cieszę się, że się wam podoba, a ja zjem kanapki. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Tak jak powiedziałam Max'owi tak też zrobiłam. Zostało jeszcze dużo naleśników, ale może będą chcieli jeszcze dokładkę to im zostawię. Kiedy skończyłam jeść z pokoju wyszli narzeczeni i oczywiście chwalili mnie, że nadaję się na kucharkę bo naleśniki były nieziemskie. Poinformowali mnie, że wychodzą do pracy i że wrócą wieczorem. Było im głupio ze muszę siedzieć sama, ale obiecali ze mi to wynagrodzą. Max zabrał kilka naleśników ze sobą mówiąc ' poczęstuje moich kolegów, niech wiedzą jaką uzdolnioną mam kuzyneczkę '.
Cały dzień spędziłam na oglądaniu telewizji. W między czasie ugotowałam sobie obiad, a wieczorem przyszedł Max z Michelle. Mówił , ze chłopaki chwalili moje danie i stwierdzili ze koniecznie muszą mnie poznać. Max zbyt wiele o nich nie mówił, ale wiem że grają w zespole i są przyjaciółmi. Wszyscy byliśmy zmęczeni więc udaliśmy się do siebie. Zasnęłam momentalnie.
Pięć kolejnych dni wyglądało identycznie. Max i Michelle wracali późnymi wieczorami, a ja spędzałam dzień w kuchni lub przed telewizorem.
Jednak wtedy nie wiedziałam, że zmiana ma nadejść niedługo, a raczej bardzo szybko...


 _______________________________________________________________

Ta bum i mamy rozdział 5! Tak wiem, rozdział miał być 3 / 2 dni temu, ale jak zaczynałam pisać rozdział to ktoś mi przeszkadzał i dupa z tego wychodziła -,-. Jednak dzisiaj nie było nikogo w domu, więc spokojnie napisałam rozdział. Nie wiem czy mi się tylko zdaje, ale czy to przypadkiem nie jest najdłuższy rozdział jaki dotąd napisałam ? No cóż mam nadzieję że się wam spodobał i warto było poczekać na niego te 3 dni ;)
Ale teraz przejdę do sprawy : 
Został nominowana do The Versatile Blogger Award. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale teraz wiem XD

The Versatile Blogger Award.

Zasady :

1. Podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry.

A więc chciałabym podziękować Dreamer.♥ za nominacje.  Dziękuje, ale nie zasługuje! Ale jeżeli sobie tego życzysz to już to wykonam. Znaj moją łaskę XD.

2. Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award.


 takiego cosika znalazłam XD

3. Ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby.

1. Boję się gołębi i kur.

2. Nie jestem za Narianą. - moje zdanie. 

3. Jestem uzależniona od TT. XD

4. Zawsze chciałam zostać weterynarzem, ale chemia i fizyka mi nie idzie czyli moje marzenie poległo -,-.

5. Nienawidzę jak ktoś mi przerywa. 

6. Odbierałam poród krowy i świni lol. XD

7. Często się śmieje. 

4. Nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują. 

Według mnie każdy blog jest świetny, ale jak mus to mus. Od razu mówię, że kolejność jest przypadkowa! Nominuje : 

1. http://my-lovesick.blogspot.com/2013/08/08-osmy.html

2. http://friendshiporsomethingmore.blogspot.com/2013/08/79-przyznaj-sie-masz-kogos.html

3. http://lifeisyourstory-thewanted.blogspot.com/2013/08/rozdzia-dwudziesty-pierwszy.html

4. http://cause-it-is-impossible.blogspot.com/2013/08/1_23.html

5. http://trzebazycmarzeniami.blogspot.com/2013/08/rozdzia-13.html

6. http://bozycietodrogauslanarozami.blogspot.com/2012/08/rozdzia-10.html

7. http://wanteddirection2.blogspot.com/2013/08/rozdzia-18-luiza.html

8. http://wartowierzywtocosikochaboniemoliwenie.blogspot.com/2013/08/rozdzia-48.html

9. http://as-long-you-love-me.blogspot.com/2013/08/12wspomnienia.html

10. http://pleasejustlietome.blogspot.com/2013/08/6-rozdzia-dla-ciebie-nawet-gwiazdka-z.html

11. http://opowiadanie-o-the-wanted.blogspot.com/2013/08/rozdzia-34.html

12. http://tobewithyounathan.blogspot.com/2013/08/rozdzia-trzynasty.html

13. http://alltimethewanted.blogspot.com/2013/08/59-czyli-masz-czworke-rodzenstwa.html

14. http://we-were-meant-to-fly.blogspot.com/2013/08/017-sodkie-kamstewka.html

15. http://mymusic-story.blogspot.com/

5. Poinformować o fakcie nominowania autorów blogów.

To ja się zabieram za informowanie XD Więc do następnego ♥

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 4.

Rano obudziły mnie promienie słoneczne....Chwila! Dzisiaj jest Wtorek, więc dzisiaj mam samolot do Londynu. Na lotnisku muszę być najpóźniej o 11:30. Budzik miałam ustawiony na 6, więc dlaczego budzi mnie natura, a nie budzik!? Zerwałam się z łóżka, żeby zobaczyć która godzina.
Mogę stwierdzić tylko jedno : Zaspałam! No po prostu super! Jest 10:30, a ja nie jestem gotowa do wyjścia.
Pobiegłam do łazienki, aby wykonać poranne czynności... Wyrobiłam się w 10 minut, a następnie spakowałam prowiant na drogę i inne pierdoły do plecaka. Kiedy wszystko miałam gotowe wzięłam wszystkie swoje rzeczy oraz kartkę, którą przygotowałam 2 dni temu dla rodziców i wyszłam z pokoju. Na dole było cicho, więc rodzice jeszcze spali. Gdy doszłam do schodów z pokoju wyszedł mój ojciec...
- A ty gdzie się wybierasz?! - Chciałam jakoś ukryć walizkę, ale mi si nie udało...
- Ja... ja wyjeżdżam na wycieczkę szkolną...
- I nie zamierzałaś nam o tym powiedzieć?! Pokaż co to za kartka! - Ojciec wyrwał mi kartkę z dłoni.
- Nathalie, chodź tutaj! Janette chce nam coś przeczytać! - Wydarł się, a mi wręczył kartkę... Jeżeli jego wzrok mógłby zabijać już dawno wąchałabym kwiatki od spodu.
Po chwili moja matka dołączyła do nas i kazała mi czytać...
- Sami tego chcieliście... ' Drodzy Rodzice! Wiem, że nigdy mnie nie kochaliście, a wręcz nienawidziliście. Kiedy ciocia Rosalie żyła to ona się mną opiekowała i wspierała mnie. Przed jej śmiercią obiecała mi że już niedługo nie będziecie mnie krzywdzili i przygarnie mnie do siebie. Jednak ktoś zabił ciocię, ale ja dobrze wiem, że to byłeś ty ojcze i nawet nie próbuj zaprzeczać. Przed śmiercią ciocia zdążyła pójść na policję i została wszczęta sprawa ' przeciwko ' wam. Nie bójcie się, nikt nie wie co mi robiliście, wiedzą tylko tyle że jesteśmy biedną rodziną i nie mam u was warunków. Gdy okazało się, że ciocia Rose zmarła policja nie poddawała się i zaczęła poszukiwania kogoś z naszej dalekiej rodziny. Po długim roku znaleźli pewną osobę, która mieszka w Anglii. Ta osoba postanowiła mi pomóc i przygarnąć. Tak, to właśnie dzisiaj wylatuje do Anglii i już więcej mnie nie zobaczycie. Przepraszam że musieliście mieszkać ze mną aż 17 lat. Nie szukajcie mnie, nie dzwońcie... Nie chce mieć z wami nic wspólnego. Jednym słowem nienawidzę was.
Żegnajcie... Janette. ' - Po ich minach widziałam, że zaraz wybuchną...
- Ty jesteś nie poważna! I tak masz rację jesteś najgorszym dzieckiem na świecie i tak nienawidzimy cię! Skoro tak bardzo tęsknisz za swoją kochaną ciotunią to zaraz do niej trafisz! - A nie mówiłam? Ojciec zrzucił ze schodów moją walizkę i torbę...
- Co chcesz przez to powiedzieć ?
- Właśnie to! - Ojciec podszedł do mnie szarpnął za bluzkę, a następnie zrzucił ze schodów.
Kiedy spadałam modliłam się, żeby nic mi się nie stało. To już dzisiaj miałam rozpocząć nowe życie, ale nie takie w grobie tylko w Londynie! Gdy znajdowałam się już na samym dole ojciec tylko śmiał się i krzyczał, że mam się wynosić z domu. Wybiegłam, a raczej dokuśtykałam do drzwi i jak najszybciej z niego wyszłam. Zadzwoniłam po taksówkę i pozostawało mi tylko czekać. Dochodzi już 11, a ja jeszcze stoję przed domem, obawiam się że nie zdążę na samolot...
Po 7 minutach taksówka przyjechała. Powiedziałam kierowcy, żeby zawiózł mnie jak najszybciej na lotnisko. Nagle mój telefon zaczął dzwonić, na ekranie wyświetlił mi się numer policjanta który ma czekać na mnie na lotnisku.
- Witam. Janette gdzie ty jesteś? Za niecałe 30 minut masz samolot, a ciebie nadal nie ma.
- Dzień Dobry. Ja bardzo przepraszam, ale wynikły małe komplikacje. Już jadę.
- Dobrze, za ile będziesz. 
- Mam pytanie. Mniej więcej za ile będziemy na miejscu ? - Pytanie skierowałam do taksówkarza.
- Za jakieś 25 minut. 
- Mniej więcej za 25 minut będę już na miejscu. 
- Dobrze więc czekam na ciebie tylko pospiesz się błagam! 
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, do widzenia!- Rozłączyłam się i poprosiłam kierowce, żeby dotarł na lotnisko jak najszybciej...
Na lotnisku byłam o 11:23, więc zapłaciłam kierowcy i udałam się w kierunku czekającego na mnie policjanta. Dostałam bilet i kopniaka w tyłek na szczęście, polubiłam tego policjanta, bo był bardzo sympatyczny.
Kiedy wsiadłam do samolotu poczułam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Już nie będę musiała użerać się z rodzicami i martwić się czy następnego dnia będę miała co jeść, czy nawet spać, czy następnego dnia ojciec mnie nie pobije.
Nareszcie mogę powiedzieć, że rozpoczynam nowe życie...
Siedziałam w tym samolocie z dobre 30 minut i zaczęło mi się nudzić. Chociaż nie, jednym zajęciem jakie miałam to powstrzymywanie się od płaczu, bo strasznie boli mnie ręka i głowa. Odkąd spadłam, a raczej zostałam zrzucona ze schodów nie przeglądałam się w  lusterku, ale mogę stwierdzić że z pewnością wyglądam okropnie... Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Proszę pani, proszę pani... - poczułam że ktoś szarpie mnie za bolącą rękę...
- Auć! Co się dzieje ? - Przetarłam oczy ' zdrową ręką '.
- Wszystko w porządku, co się pani stało ? Już wylądowaliśmy i pasażerowie właśnie wysiadają z samolotu. - Budziła mnie chyba stewardessa, ale pewności nie mam...
- Tak, wszystko jest dobrze. Rano spieszyłam się na samolot i spadłam ze schodów. Dziękuje za informację, do widzenia!
Wzięłam plecak z siedzenia i wykuśtykałam z samolotu. Wszystko mnie boli i marze tylko o dotarciu do domu mojego nowego opiekuna. To lotnisko w porównaniu z Dublińskim jest ogromne. Weź tu się człowieku nie zgub... Trzeba podjąć jakieś działanie. Najpierw muszę iść po bagaż, a tam już ktoś powinien na mnie czekać.
Gdy doszłam na miejsce zauważyłam że na taśmie siedzi jakiś idiota i udaje 5 letnie dziecko, a 3 bodajże jego kolegów ledwo co trzyma się na nogach. Nie to, że byli pijani, ale mieli atak śmiechu... Podeszłam do taśmy patrząc na nich jak na bandę idiotów.
- No co, bawić się nie można!? - odezwał się ten z taśmy.
- Radziłabym wam odwiedzić psychiatryk... - Wzięłam walizkę i odeszłam kawałek dalej, bo miałam czekać na mojego opiekuna przy taśmie.
Coś jeszcze szeptali, ale nie zwracałam na nich uwagi. Nagle poczułam jak ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Co ci się stało ? Ktoś cię bije ? - Zapytał z troską w głosie.
- Nie twój interes! - Warknęłam i wyrwałam rękę z jego ' objęć '.
- A wy czekacie na zaproszenie do samochodu ?! - Wydarł się do nich jakiś facet z drugiego końca lotniska. Ze spuszczonymi głowami udali się w jego kierunku.
Usiadłam na kafelkach i czekałam aż ktoś łaskawie po mnie przyjdzie. Po dobrych 10 minutach na horyzoncie pojawiła się szczupła brunetka biegnąca w moją stronę.
- Ty jesteś Janette prawda ? 
- Tak, a ... - Jak ja nie lubię jak ktoś nie daje mi skończyć.
- Och przepraszam cię bardzo za spóźnienie, ale były straszne korki! - Przytuliła się do mnie... - Chodź, bo już jesteśmy spóźnione. - Złapała mnie za chorą rękę i pociągnęła w stronę samochodu.
Wydałam z siebie cichy jęk, boże jak mnie ta ręka boli! Najgorsze jest to, że ona trochę spuchła...
- Boże, dziewczyno co ci się stało ?! 
- Ja, no ten spadłam ze schodów. - Starałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Ty powinnaś jechać do szpitala! - Ta dziewczyna panikuje gorzej od cioci Rosalie...
- Nie, nie, nie! Nie ma takiej potrzeby! Wszystko jest w porządku tylko trochę się poturbowałam. 
Podczas podróży żadna z nas się nie odzywała, ale zdaje mi się, że się polubimy. Wydaje się sympatyczna. Ta cisza była niezręczna, ale nie wiedziałam jak mam się do niej odezwać. Nie powiedziała mi jak ma na imię, a może mam zwracać się do niej proszę Pani ? Nie no, dziewczyna wygląda na 25 lat więc Pani to tak zabrzmiałoby staro, ale zresztą ja nie wiem!
- Jesteśmy na miejscu! - Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a następnie wysiadła z samochodu.
Uczyniłam to samo i wyjęłam swoją torbę z bagażnika. Moja opiekuna natomiast zamknęła samochód i udałyśmy się do budynku. Jejku tu jest winda! Wjechałyśmy na 4 piętro, a drzwi otworzył nam jakiś mężczyzna.
- Janette witaj! - Podszedł do mnie i tak bez żadnego skrępowania przytulił...

_______________________________________________________________

Nareszcie udało mi się napisać ten rozdział! Przepraszam was bardzo, że długo na niego czekaliście, ale nie mogłam zbić tego w całość... Postaram się wam to zrekompensować i być może jeszcze dzisiaj ( wieczorem ) pojawi się następny rozdział. Jeżeli nie będzie to dzisiaj to z pewnością jutro ;) 
Cieszycie się, że już za tydzień będziemy siedzieć w szkolnych ławkach? Ja sobie tego nie wyobrażam i zgłaszam sprzeciw! XD
No cóż nie będę się rozpisywała, wiec do następnego ! ♥ #LoveYa


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 3.


Przez chwilę stałam osłupiona przy policjancie, ale w końcu otrząsnęłam się z szoku i wyszłam z pokoju. Kiedy wyszłam na zewnątrz zastanawiałam się czy podziękowałam policjantowi, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Tak, ja i moja skleroza.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że jest 9:30, a pracę powinnam kończyć o 15. Jestem ciekawa co ja do tego czasu będę robiła, bo do domu wrócić nie mogę, ponieważ powiedziałam rodzicom że idę do pracy. No cóż, oni jeszcze nie wiedzą że zostałam zwolniona, a co najgorsze że wyjeżdżam... Aż się boję ich reakcji, bo oni są zdolni do wszystkiego.
Po krótkich namyśłach postanowiłam, że wybiorę się do parku. To chyba było jedno rozsądne rozwiązanie. Myślałam jeszcze nad pójściem do sąsiadki, ale boje się tam iść, bo mieszka tylko przecznice od mojego domu.
Droga do parku zajęła mi niecałą godzinę. Dotarłabym tam szybciej, ale przecież nigdzie mi się nie spieszyło i szłam dość wolno. Całą drogę zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje nowe życie w Londynie u kogoś kogo nie znam. Bardzo miło ze strony tego kogoś z mojej dalekiej rodziny, że chce mi pomóc, ale nie zamierzam zabawić u niego zbyt długo. Dzisiaj jest 25 maja, a moje osiemnaste urodziny są 27 lipca. Ten ktoś będzie musiał znaczy mógł wychowywać mnie do mojego osiemnastego roku życia, a później droga wolna. Nie chce być dla nikogo ciężarem dlatego dzień po moich osiemnastych urodzinach zamierzam wyprowadzić się od mojego opiekuna. Może i dopiero mam 17 lat, ale dużo w życiu przeszłam i nigdy nie podejmuje decyzji pochopnie. Od zawsze musiałam radzić sobie sama, no może oprócz chwil w których pomagała mi ciocia Rose.
Kiedy tak rozmyślałam zdążyłam zorientować się, że ten policjant nawet nie powiedział mi najważniejszych szczegółów mojej wyprowadzki, a mianowicie :
1) O której mam samolot. 
2) Czy moi rodzice już o wszystkim wiedzą.
3) Czy ktoś mnie odbierze z lotniska.
4) Jak wygląda mój opiekun, no w końcu jak może przyjedzie po mnie na lotnisko to skąd mam wiedzieć jak wygląda !? Bo nie sądze, żeby on / ona wiedział / a jak wyglądam.
5) Jak ma na imię i nazwisko.
6) Jakiej jest płci.
No, ale może jeszcze do mnie zadzwonią, albo może przyjdą po mnie za dwa dni i wtedy o wszystkim mi powiedzą ? Tyle pytań, a sama muszę sobie na nie odpowiadać.
Zmęczyłam się już trochę tym ciągłym chodzeniem w kółko, więc postanowiłam usiąść na pobliskiej ławeczce. Mało co oczy nie wyszły mi z orbit ! Właśnie zorientowałam się, że rozmyślanie i spacerowanie po parku zajęło mi, aż 2 godziny! Takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam!
Po krótkim odpoczynku postanowiłam udać się do cioci na cmentarz. Może był to ostatni raz kiedy mogłam tam pójść ? I znowu zadaję sobie pytania! Zamiast wysyłać mnie do Londynu powinni zamknąć w psychiatryku bo wariuje.
Cmentarz był niedaleko parku więc droga tam zajęła mi niecałe 20 minut. Zanim weszłam na teren cmentarny poszłam kupić na grób cioci jakieś tulipany i znicz. Dzisiaj postanowiłam kupić białe i fioletowe tulipany i jeden biały znicz.
Na cmentarz weszłam już z zakupionymi wcześniej rzeczami. Skierowałam się w stronę alejki, w której leżał grób cioci. Kiedy dotarłam miejsce byłam mile zaskoczona. Nikt nic nie ukradł no tylko, że kwiaty uschły, ale to było do przewidzenia.
Po zrobionych porządkach i ułożeniu nowych 'ozdób' na grobie usiadłam na ławce, która znajdowała się przy grobie. Zaczęłam wyżalać się cioci i wszystko jej opowiadać, a ludzie którzy przechodzili obok mnie patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Jakoś nie zwracałam na nich uwagi, bo całą moją uwagę skupiłam na cioci. Nie myślcie sobie, że ją widziałam, bo wtedy zeszłabym chyba na zawał. Chociaż jak kiedyś śnił mi się jakiś koszmar i gwałtownie otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą ciocie, ale szybko przetarłam oczy i jakoś znikła. Błagam tylko nie bierzcie mnie za wariatkę!
Po krótkiej ' konwersacji ' z ciocią postanowiłam się zbierać bo dochodziła już 15. Mam nadzieję, że moi rodzice nie wiedzą o tym, że wcale nie byłam w pracy... Na samą myśl o konsekwencjach potarłam twarz dłońmi. W końcu zebrałam się w sobie i ruszyłam w stronę domu. Całą drogę zastanawiałam się jak teraz będzie wyglądało całe moje życie. Czy jak pójdę do nowej szkoły będę miała jakiś przyjaciół ? Czy mój nowy opiekun mnie polubi ? No i znowu to robię, zadaje sobie pytania! Może ja w ogóle nie pojadę do tego Londynu tylko pojadę do szpitala psychiatrycznego... Boże ja naprawdę wariuje! Chociaż wcale się nie dziwie, bo przy takich rodzicach to wszystko jest możliwe.
Nagle zdałam sobie sprawę, ze stoję już pod drzwiami domu. No cóż, raz kozie śmierć. Kiedy przekroczyłam próg wiedziałam, że szykuje się niezła draka. Ojciec znalazł się przy mnie w ułamku sekundy, a wtedy pociągnął mnie za łokieć tak mocno że runęłam jak długa na podłogę.
- Co ci odbiło ? - wrzasnęłam na ojca.
- Ty się jeszcze masz czelność zadawać tak niedorzeczne pytania !? - Ojciec podszedł do mnie, wbił mi palce w ramiona i podniósł do góry potrząsając mną.
- Błagam cię puść mnie, to boli!
Ojciec  rzucił mną, a ja rozmasowywałam obolałe ramiona.
- Mogłabyś mi tak łaskawie powiedzieć gdzie się włóczyłaś ? - Ojciec tak się wydzierał, że prawie bębenki mi pękły.
- No przecież byłam w pracy!
- I ty masz jeszcze czelność kłamać ?! - Ten nienormalny człowiek podszedł do mnie, dłoń zacisnął w pięść i z całej siły uderzył mnie w twarz. W twarz to mało powiedziane! Uderzył mnie w kość policzkową!
- Sam tego chciałeś! Ten palant, który śmiał się nazywać moim szefem mnie zwolnił jesteś zadowolony!?
- Zwolnił cię bo jesteś nieudacznikiem i nikt nie chce mieć z tobą do czynienia! - Łzy zaczęły spływać mi po policzkach chodź chciałam je jakoś powstrzymać.
- Już niedługo nie będziesz musiał na mnie patrzeć. - Powiedziałam pod nosem z nadzieją, że tego nie usłyszał.
- Coś ty powiedziała. - Podniósł mnie i pchnął z całej siły na schody.
- Nic. - Wtedy uciekłam do swojego pokoju w którym się zabarykadowałam. 
Momentalnie rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Ciągle słyszałam z ich ust jakieś wyzwiska, ale to nie zmienia faktu, że do tego nie przywykłam. Zawsze było mi cholernie smutno jak mnie wyzywali, bo w końcu to moi rodzice i powinni mnie kochać.
Już niedługo Janette, już niedługo, te słowa powtarzałam sobie z dobre 10 minut. Po opanowanym płaczu skierowałam się do łazienki, aby opatrzyć ranę którą wyrządził mi ojciec. Kiedy mnie uderzył wiedziałam, że będę miała niezłą ranę na twarzy no i wcale się nie myliłam. Patrzyłam w lusterko dobrą chwilę i nie wierzyłam własnym oczom. Moje prawe oko było strasznie spuchnięte, a kość policzkową miałam rozciętą.  Mam nadzieję, że niedługo mi to zniknie, bo nie mam zamiaru tłumaczyć się sąsiadce.
Po opatrzeniu rany postanowiłam wziąć prysznic. Dzisiaj nie zamierzałam już wychodzić z pokoju, bo nie chciałam patrzeć na tyranów z którymi mieszkałam pod jednym dachem...
Po długim, orzeźwiającym prysznicu postanowiłam się trochę zdrzemnąć, bo strasznie źle się czułam. Moja głowa była jak bomba, która za chwile miała wybuchnąć. Wzięłam jakąś tabletkę na ból głowy i położyłam się na łóżku. Nie musiałam długo czekać, aby zapaść w sen zimowy.
Chodziłam w zwiewnej sukience po pięknym zielonym lesie. W oddali zauważyłam sylwetkę mężczyzny, który mnie woła. Bez zawahania zaczęłam biec w jego kierunku. Jednak zauważyłam, że postać mężczyzny gdzieś mnie prowadzić. W pewnej chwili nieznajomy zatrzymał się, ale ja nadal szłam w jego kierunku. Kiedy do niego doszłam nie mogłam dostrzec jego twarzy. Było to strasznie dziwne bo staliśmy obok siebie, ale jego twarz była strasznie nie wyraźna. Po chwili zawiązał mi oczy chusteczką i pociągnął za rękę. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale on nucił jakąś znajomą mi piosenkę. Robił to tak cicho, że niestety nie rozumiałam słów, ale mogłam stwierdzić iż nieznajomy miał fantastyczny głos. Kiedy dotarliśmy na miejsce zdjął mi opaskę, a moim oczom ukazał się Wildfire. Bez chwili namysłu podbiegłam do niego i przytuliłam się do niego. Nagle nieznajomy chłopak podszedł do mnie i przytulił. Wyszeptał mi do ucha ' on za tobą tęskni, nadal bardzo cię kocha, prosi żebyś nie obwiniała się o jego śmierć i przestała się ciąć. Nigdy o tobie nie zapomni. Byłaś i nadal będziesz jego ukochaną Janette'. Po tych słowach chłopak znikł, a Wildfire podszedł do mnie i nosem ocierał się o mój policzek. W tym momencie zaczęłam głaskać go po głowie. ' Tak bardzo mi cię brakuje i nigdy nie przestanę cię kochać. Spróbuje się nie obwiniać skoro tak ci na tym zależy, ale dobrze wiesz że będzie mi trudno. Obiecuje ci, że już nigdy się nie potnę no chyba, że przez przypadek. Ja o tobie też nigdy nie zapomnę i pamiętaj, że ciągle jesteś w moim sercu ' wyszeptał mu te słowa do ucha tak samo jak zrobił to nie znajomy mi chłopak. Kiedy Wildfire to usłyszał zobaczyłam, że po jego końskich policzkach spływają łzy, ale mogę się założyć, że szczęścia. Chwilę staliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy, jednak Wildfire po raz ostatni podszedł do mnie, abym go przytuliła, a kiedy to zrobiłam zaczął galopować na wzgórze, na którym znajdowały się inne konie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mój ukochany konik pomimo tego, że za mną tęsknił odnalazł rodzinę. Wildfire stanął na środku wzgórza, z którego doskonale mnie widział, popatrzył na mnie i uniósł do góry 2 przednie nogi i zarżał.
Z tego jakże pięknego snu wyrwał mnie dzwoniący telefon. Nie zamierzałam jednak odbierać, bo przerwał mi taki wspaniały sen, byłam wściekła na tego kogoś kto to zrobił! Po chwili zauważyłam, że moja twarz i poduszka była mokra od moich łez.
Ten sen był najpiękniejszym snem jaki kiedykolwiek miałam...
10 minut później zaczęłam szczegółowo opisywać swój dzisiejszy dzień w pamiętniku. Najważniejszym celem do opisania był mój dzisiejszy sen. Po skończonej misji miałam ochotę się pociąć, ale obiecałam Wildfire' owi, że już nigdy tego nie zrobię i słowa dotrzymam! Opisywanie dzisiejszego dnia strasznie mnie zmęczyło i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Nie nastawiałam budzika, bo nie miałam ochoty wybierać się do szkoły. Postanowiłam, że dzisiaj nie będę wychodziła z pokoju. Wczoraj zrobiłam sobie zakupy i z głodu i pragnienia nie powinnam umrzeć. Rodzice nawet nie przejmowali się tym, że nie wychodzę z pokoju.
W łóżku poleżałam do godziny 12, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Kiedy wstałam zrobiłam sobie ' śniadanie ', a raczej je odpakowałam. Moim dzisiejszym śniadaniem był  7days z czekoladowym nadzieniem i woda mineralna. Gdy skonsumowałam śniadanie zaczęłam się pakować. Nie miałam zbyt wiele rzeczy więc pakowanie zajęło mi niecałą godzinę łącznie z prasowaniem!
Po skończonym pakowaniu postanowiłam trochę poczytać, bo zaczęło mi się nudzić. Zabrałam się za czytanie książki pod tytułem Greywalker, podobno świetna książka.
Czytanie tak mnie wciągnęło, że w ciągu 8 godzin przeczytałam całą książkę, a miała ona 516 stron! Mogę potwierdzić, że ta książka jest jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam. Kiedy zamknęłam książkę zorientowałam się, że jest już 21. Oczy wyszły mi z orbit, bo myślałam, że jest jakaś 16... Bez zawahania sięgnęłam do torby z jedzeniem i wyciągnęłam z niej jakieś parówki itp. Po skończonym posiłku ktoś zaczął do mnie wydzwaniać. Szybko rzuciłam się w stronę telefonu i odebrałam.
- Tak słucham...
- Witam z tej strony policjant Bellik. Rozmawialiśmy w Niedziele o twoim jutrzejszym wylocie do Londynu. 
- No tak, pamiętam.
- Dzwonię do ciebie w tej sprawie. Jutrzejszy lot masz o godzinie 12. Na lotnisku sądzę że sobie poradzisz. Jak wysiądziesz z samolotu w Londynie masz czekać na pewnego mężczyznę bądź kobietę przy odbiorze bagażu. Tylko nie bój się, że nie wiem jak ten ktoś wygląda, ale wolę nie zdradzać szczegółów, bo może odbierze cię ktoś inny z rodziny. Więcej szczegółów nie znam.
- Bardzo dziękuje za informacje i pomoc. 
- Nie ma za co, to moja praca. Do widzenia.
- Do widzenia.  
Ta rozmowa była dosyć dziwna, ale skoro lot mam o 12 to z domu będę musiała wyjść około 10. Lotnisko jest jakieś 40 minut drogi od mojego domu, ale wolę być tam wcześniej i z pewnością pójdę pożegnać się z Panią Ackles. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic, uzupełnię pamiętnik i położę się spać.
Tak jak postanowiłam tak też zrobiłam. Nastawiłam jeszcze budzik na 6, a wtedy mogłam już położyć się do łóżka. Gdy ułożyłam głowę na poduszce odpłynęłam z myślą, że to ostatnia noc w tym zwariowanym domu.

_______________________________________________________________

No i proszę bardzo rozdział 3 już dostępny dla was! Przepraszam was, że tak długo musieliście na niego czekać, ale do 9 sierpnia byłam u kuzynki, a później strasznie źle się czułam i nie miałam siły pisać. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie... Wybaczycie, prawda ? ;)
Powiem tak, nie jestem zadowolona z tego rozdziału, jednak jest pewna część z której jestem strasznie zadowolona jak i dumna. Podoba mi się sen Janette, który wam opisałam, Gdy pisałam ten sen wiedziałam, że będzie idealny ( bynajmniej dla mnie jest ). Kiedy doszłam do opisywania spotkania Janette z Wildfire zaczęłam płakać...
Czekam na wasze szczere opinie co do rozdziału :) Xx

Teraz zadam wam takie inne pytanie. 
Co sądzicie o nowym singlu The Wanted - We Own The Night  ? No ja zakochałam się w tej piosence jak i teledysku *___* Chłopcy są tam tacy idealni... *___* No i się rozmarzyłam XD.
Do następnego kochani ♥ 
  

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 2.

Obudziłam się z wielkim bólem palców. Po chwili skojarzyłam, że to przez to, iż wczoraj nie umyślnie pocięłam sobie palce. Kiedy udało mi się wygrzebać z łóżka znalazłam swój telefon i zaczęłam panikować, bo jest 8:30, a za 30 minut mam pierwszą lekcję. W trybie natychmiastowym skierowałam się do szafy i wygrzebałam z niej dresy i czarny top. Szybko udałam się do łazienki, aby odbyć poranną toaletę. Spędziłam tam 13 minut po czym złapałam torbę i wyszłam z pokoju. Rodzice jeszcze spali, więc nie musiałam się martwić, że staną mi na przeszkodzie zdążenia do szkoły. Z kuchni wzięłam jabłko i wybiegłam z domu. Spojrzałam na wyświetlacz ekranu 8:45. Nie jest najgorzej, ale i tak zaczęłam biec. Jak dobrze pójdzie to za około 10 minut powinnam być w szkole. Kiedy biegłam zauważyłam sąsiadkę, którą bardzo lubię.
- Dzień dobry Pani Ackles! - To jest babcia Jensen'a Ackles'a. Jensen jest aktorem i nie ma za bardzo czasu na odwiedzanie swojej babci, więc często przychodzę do staruszki, aby jej pomagać. Pani Ackles opowiadała mi dużo o swoim wnuku i mogę stwierdzić, że jest sympatyczny.
- Witaj słonko, a gdzie ty tak lecisz ? - Kobieta podeszła do mnie i przytuliła mnie.
- Biegnę do szkoły żeby się nie spóźnić.
- To wy w Soboty chodzicie do szkoły ?
- To dziś jest Sobota ?!
- Tak dziś jest Sobota, moja droga Janette. - Moje roztrzepanie bardzo rozbawiło kobietę.
- Skoro tak to nigdzie mi się już nie śpieszy. - Uśmiechnęłam się do kobiety. - Pomóc Pani nieść zakupy ? - Kobieta skinęła głową, a wtedy udałyśmy się do jej domu.
Po 15 minutowym spacerze dotarłyśmy na miejsce. Zostałam zaproszona na ciastko i herbatę. Sąsiadka dobrze mnie znała i wiedziała w czym gustuje. O tak, herbata z samego rana dobrze mi zrobi!
Z Panią Alckes rozmawiałam z dobre 2 godziny. Staruszka jest starsza ode mnie o 55 lat, ale świetnie się ze sobą dogadujemy. Mogę z nią pogadać na prawie każdy temat. Oczywiście nikt prócz mnie, zmarłej cioci i pamiętnika nie wie, że ojciec i matka mnie katują... Policja nie wie wszystkiego, ale te informacje które posiadają są wystarczające, abym przed 18 mogła zamieszkać z inną rodziną, która chciałaby mi pomóc. Nawet jeśli policja znajdzie kogoś z mojej rodziny to nie mają oni obowiązku mnie do siebie przygarnąć. No cóż mam nadzieję, że jednak policja kogoś odnajdzie, a ten ktoś będzie chciał mi pomóc.
Z moich rozmyśleń wyrwała mnie sąsiadka.
- Janette, Janette.
- Przepraszam zamyśliłam się. Może pomogłabym Pani w jakiś obowiązkach domowych? - Muszę zacząć kontrolować swoje myśli, bo nie daj Boże powiem coś na głos, a wtedy nie będzie dobrze...
- Nie dziękuje, ale to miło z twojej strony, że chcesz mi pomagać. 
Nagle do drzwi ktoś zaczął się dobijać, nie to że zaczął w nie walić ale kulturalnie pukał. W drzwiach ukazała się sylwetka starszego mężczyzny. Był to ' przyjaciel ' Pani Ackles. Mogę się założyć, że coś do siebie czują, a widzę to po ich zachowaniu. Mąż kobiety zmarł 10 lat temu. Gdy byłam małą dziewczynką zawsze widziałam ich chodzących do parku, zachowywali się jak nastolatkowie. Darzyli się niezwykła miłością. Z opowieści dowiedziałam się, że była to ich pierwsza miłość, zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Ona miała wtedy 17, a on 19 lat., ale znali się od czasów piaskownicy... Boże! Właśnie uświadomiłam sobie, że będę starą Panną! Zawsze marzyłam o tym, aby poznać chłopaka, tego jedynego księcia z bajki, ale po co Janette Wood ma poznać jakiegoś chłopaka! Po co komu dziewczyna po przejściach i wieloma ranami na całym ciele! Jednak może to i lepiej, że nie mam chłopaka... Jeżeli mój ojciec mnie katuje i ach już nie będę gadała... 
- Wie Pani co to ja już pójdę, widzę że ma Pani gościa i nie będę Państwu przeszkadzała. - Uśmiechnęłam się do nich i wyszłam z mieszkania.
Spojrzałam na telefon, a tu 11. O Boże przecież rodzice mnie zabiją! Zawsze w Soboty sprzątam dom, chodzę na zakupy i robię tym tyranom śniadanie, obiad i kolację. Mam nadzieję, że jeszcze śpią w co wątpię. No cóż będę musiała się z wszystkim wyrobić, bo o 14 muszę być w kawiarni. Matko, zostały mi tylko 3 godziny! 
Kiedy przybiegłam do domu matka siedziała w salonie z piwem, a ojciec chyba jeszcze spał. Oczywiście nie obyło się bez awantury dlaczego nie ma jeszcze śniadania na stole. Na szczęście wyrobiłam się ze zrobieniem śniada przed przyjściem ojca. Gdy rodzice konsumowali śniadanie zaczęłam sprzątać dom. To też im nie pasowało no bo jak można sprzątać jak ktoś odpoczywa i je. No czy tym ludziom kiedyś będzie pasowało to co robię ?! Staram się najbardziej jak mogę, ale nie po co oni mają doceniać starania swojego własnego dziecka. Najgorsze jest to, że nikt nie potrafi docenić moich starań...
Kiedy zrobiłam zakupy, posprzątałam dom i ugotowałam obiad zorientowałam się, że za 10 minut zaczynam zmianę w kawiarni. No super po prostu! Mogę się założyć, że szef mnie wyleje, bo przez rodziców już nie raz się spóźniałam... Pobiegłam na górę do swojego pokoju, przebrałam się i wybiegłam z domu. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, 14:05. Do kawiarni mam z jakieś 15 minut wolnym krokiem, ale jak przyspieszę tempo to powinnam być gdzieś tak za 8 minut. 
- Szefie przepraszam za spóźnienie. Ja sprzą... - Nie dał mi nawet dokończyć, jak ja nie cierpie tego faceta! 
- Już się nie tłumacz tylko bierz do roboty. Myślisz, że nie mam nic lepszego tylko usługiwanie klientom za ciebie?! Idź się przebrać w uniform i wracaj. A i jesteś dzisiaj sama, bo Katie poprosiła o wolne. 
- Super. - Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i poszłam się przebrać. 
Gdy wyszłam szefa już nie było i bardzo dobrze, bo nie chciało mi się z tym typem użerać. Praca do godziny 18 przebiegała w miarę normalnie, oczywiście nie obyło się bez facetów którzy przystawiali się do mnie i byli nachalni, ale nie zwracałam na nich uwagi, więc po pewnym czasie oddalali się ode mnie. Jak ja nie lubię takich typów! Kilka minut po godzinie 18 zadzwonił mój telefon. 
Po krótkiej konwersacji dowiedziałam się od policjanta tylko tyle, że jutro punkt 9:00 muszę zjawić się na komisariacie. Przecież nie był tak łaskawy, aby powiedzieć mi po co...
Nagle do kawiarni wparował wściekły szef i zakomunikował mi, że mam iść do jego gabinetu i to w trybie natychmiastowym. Tak jak rozkazał tak też zrobiłam. 
- Dziewczyno czy ty umiesz cokolwiek zrobić ?! - Szef zaczął się na mnie wydzierać. 
- Niech sobie Pan wyobrazi, że tak! Może mówiłby Pan jaśniej... - Skoro ten kretyn podniósł na mnie głos to ja na niego również. 
- Nie podnoś na mnie głosu smarkulo! W tej chwili bierz swoje rzeczy i już tu nie pracujesz. Masz tutaj swoją pensję za całe dwa miesiące, bo taki był kontrakt. 
Nie odzywając się poszłam zabrać swoje rzeczy i skierowałam się w kierunku domu. Kiedy doszłam rodzice pytali się co tak wcześnie, ale ja odpowiedziałam że po prostu wcześniej skończyłam. Gdybym im dzisiaj to powiedziała to nie mogłabym ruszać się przez dobry miesiąc! 
 Bez chwili namysłu skierowałam się do łazienki, aby odprawić wieczorną toaletę. Po wyjściu z toalety zabrałam się za uzupełnienie pamiętnika. 

 Kochany Pamiętniku, tak to znowu Ja! 
Dzisiejszy Dzień jest najbardziej zakręconym dniem w tym tygodniu! Obudziłam się o 8:30 w przekonaniu, że jest Piątek. Do szkoły szykowałam się jak struś pędziwiatr. Dopiero sąsiadka na ulicy uświadomiła mi, że jest Sobota! Dwie godziny spędziłam w towarzystwie Pani Ackles, ale później przyszedł jej kochaś ( już ci o nim kiedyś opowiadałam haha ), więc zostawiłam ich samych, ponieważ musiałam zrobić moim ' kochanym ' rodzicom śniadanie i obiad. Musiałam iść na zakupy i posprzątać. Kiedy weszłam do domu matka zaczęła się na mnie wydzierać, że ona czeka głodna i że mam jej zrobić coś do jedzenia, a następnie pójść na zakupy. Poprosiłam ją o pieniądze, ale ona stwierdziła że nie ma kasy i mam zrobić zakupy ze swoich 20 złotych. Gdy jej powiedziałam na co wydałam te pieniądze wyjęła papierosa z ust i przypaliła mi nim klatkę piersiową ( kolejne dwie rany do kolekcji ) i powiedziała, że przez dwa dni nie mam prawa do jedzenia. Mówiła, że jeśli zobaczy mnie z jedzeniem gorzko tego pożałuje... Ja tak dłużej nie mogę żyć. Nie mam na to sił i nerwów. 
No cóż po tym wszystkim poszłam do pracy i oczywiście się spóźniłam. Szef oczywiście się na mnie powydzierał, później kilku facetów się do mnie przystawiało co mnie wkurzało i im wygarnęłam! Później zostałam zwolniona z pracy. Jak rodzice się o tym dowiedzą to będzie po mnie... 
Jutro o godzinie 9 muszę stawić się na komisariacie tylko nie wiem po co.
 Sądzę, że to wszystko z mojego dzisiejszego dnia, więc do jutra. :)

Odłożyłam pamiętnik w tajne miejsce, nastawiłam budzik na 7:30 i zasnęłam. 
Obudził mnie mój jakże kochany budzik. Strasznie nie chciało mi się wstawać, ale mus to mus. Ogarnęłam się i poszłam zrobić rodzicom śniadanie żeby się później nie wydzierali na mnie. Po zrobieniu śniadania napisałam im kartkę, że wychodzę do pracy, a jedzenie mają w lodówce. Przez dobre półgodziny oglądałam TV, ale muszę już się zbierać, bo jest 8:10. 
Droga na komisariat zajęła mi 45 minut, więc na miejscu byłam o 8:55... Nawet nieźle mi poszło, bo myślałam że się spóźnię. Kiedy weszłam do budynku przy moim boku znalazł się policjant, który prowadzi ' moją ' sprawę. Ale jak on tak szybko się przy mnie znalazł O.o
- Witam Panno Wood! Przejdźmy do mojego gabinetu. - Wskazał do którego pokoju mam się udać tak jakbym nie wiedziała. Kiedy weszłam kazał mi usiąść, a sam zajął miejsce za biurkiem.
- Witam! Kazał mi Pan przyjść tutaj dzisiaj, ale ja nie wiem o co chodzi.
- Już Pani wyjaśniam. Pamięta Pani jak mówiłem, że mamy coraz więcej poszlak w sprawie Pani dalekiej rodziny ?
- Tak pamiętam było to pół roku temu. - Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Wiem, że to wszystko trwało bardzo długo, ale dziś mam dla Pani dwie bardzo dobre wiadomości. - Policjant uśmiechnął się do mnie.
- Mianowicie ? 
- Wczoraj odnaleźliśmy jednego członka z Pani bardzo, ale to bardzo dalekiej rodziny. Porozmawialiśmy z nim i powiedział, że z chęcią Pani pomoże. Jest on pełnoletni i już za dwa dni ma Pani samolot do Londynu. Już za dwa dni uwolni się Pani od swoich rodziców i zamieszka z kuzynem. 
Nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa i przytuliłam się do policjanta. On tylko się zaśmiał. To było dziwne, ale strasznie się ucieszyłam. 
Tylko dwa dni i w końcu będę miała normalne życie..

_______________________________________________________________ 
Boom i rozdział 2 jest! :D 
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, czekam na opinie ;). 
Nawet nie wiecie jak wasze komentarze podnoszą mnie na duchu i motywują do dalszego pisania. 
Jeżeli w rozdziale są jakieś błędy to bardzo was przepraszam.
Przepraszam, że tak późno dodaje rozdział, ale ciągle czytam jakiegoś nowego bloga i tak mnie wciąga, że zapominam o rozdziale...
Obiecuje, że następny rozdział dodam szybko :D 
 Do następnego miśki ♥