- Wstaaaaajemy gołąbeczki! - Wydarł mi się do ucha Tom.
- Tom
do jasnej cholery, ogarnij się! Może i jestem pół kotem, a pół nocnym
łowcom, ale mój słuch działa dobrze! Aż za dobrze... - Znowu wtuliłam
się w Nathana, a jego klatka unosiła i opadała się w szybkim tempie. On
się ze mnie śmieje! Zdzieliłam go pięścią w brzuch, aż się skulił!
- A to za co ? Czym Ci zawiniłem o Pani ? - Spojrzał na mnie spod byka.
-
Tak dokładnie ile ty masz lat ? Niektóre teksty masz jak z
średniowiecza... - Widząc jego minę wytrzeszczyłam oczy. - Tylko mi nie
mów, że już dawno powinieneś leżeć w grobie i wąchać kwiatki od spodu...
Jezu Nath! Ty mógłbyś być moim ojcem, a się do mnie przymilasz! - Nath i
Tom nie mogli wytrzymać ze śmiechu. Kiedy prosiłam ich o wyjaśnienia
jeszcze bardziej się śmiali.
- To było genialne Janette! - Widząc
mój zabójczy wzrok uspokoił się i kontynuował. - W wampira zmieniłem się
3 lata temu, a wtedy byłem już w The Wanted. Siva co miesiąc rzucał na
mnie czar, abym się starzał. Nie chciałem wiecznie wyglądać jak
szesnastolatek. Mam nadzieję, że jeszcze dwa lub trzy lata pociągniemy z tym czarem, a
później damy sobie spokój. Powinien żyć wiecznie, taka jest moja
przepowiednia, że tak powiem. Odpowiadając na twoje pytanie, a raczej
stwierdzenie to nie, nie mógłbym być twoim ojcem. Więc ciągle mogę Cię
całować. - Śmiesznie poruszył brwiami i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
-
Te zakochańcu, nie rozpędzaj się tak. Wiesz jakie jest prawo i oszczędź
mi tego widoku. Miałem coś powiedzieć Janette... - Podrapał się po
głowię. - Już wiem! Masz być gotowa, tak samo jak ty Nath, bo jedziemy
na zakupy do szkoły. Na miejscu spotka się z nami Connor i Jay, więc
schowaj pazurki panno Wood. Już jednemu krzywdę nimi zrobiłaś. - Puścił
do mnie oczko i zaczął wychodzić. Zatrzymałam go.
- Komu zrobiłam krzywdę !? - Wytrzeszczyłam oczy, a Tom się zaśmiał.
-
Kiedy Siva i ja wpychaliśmy cię do sklepu ewidentnie wysunęły ci się
dwa pazury z jednej rączki, przy czym zraniłaś Sive. Nie bój się nic mu
nie jest, ale za to ty będziesz trenowała samokontrole.
No i wyszedł...
- Nath, o jaką szkołę chodzi ? - Złapałam go za rękę.
-
Od 7 roku życia istoty z całej Wielkiej Brytanii uczęszczają do tej
szkoły. Jest ona jedyna w całej UK! Istota ludzka nie ma prawa
przekroczyć terenu szkoły, jeśli tak zostaję wymazana jej pamięć, a
wtedy taka osoba najczęściej popełnia samobójstwo. Uczymy się tam do 20
roku życia. Jeśli ktoś chce może zamieszkać w akademiku.Uczymy się tam
historii wszystkich gatunków i rzeczy związanych z naszym światem.
Zresztą dowiesz się wszystkiego za tydzień. Teraz chodź, takiego szału
zakupowego nigdy nie przeżyłaś. - Zerwał się na równe nogi, podnosząc
mnie przy tym.
- Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do twojej
szybkości... - W odpowiedzi ukazał mi rządek białych zębów.
- Załóż te
ciuchy, będziesz wyglądała bosko.
Sykes wręczył mi ciuchy i
opuścił pokój. Wraz z ciuchami udałam się do łazienki, a następnie
weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam głowę oraz ciało. Wychodząc spod
prysznica owinęłam dużym białym ręcznikiem. Zaraz po tym do łazienki
wpadł Nath. Zmierzył mnie wzrokiem, a następnie na jego twarzy pojawił
się szeroki uśmiech. Krzyknęłam na niego, a on coś wymamrotał i zakrył
oczy. Dowiedziałam się że za 20 minut mam być na dole. Zaczęłam wypychać
go z łazienki. Myślałam, że udało mi się to ale moja nadzieja prysła
jak bańka mydlana. Odwrócił się do mnie z zamkniętymi oczami i zerwał ze
mnie ręcznik! Nie otwierając oczu wybiegł z nim z łazienki. On mnie
jeszcze popamięta! Spojrzałam na
ciuchy które
wręczył mi Sykes. Niby wszystko pięknie, ładnie ale ja za nic w świecie
nie założę tych butów! Prędzej wsiądę na konia niż ubiorę te buty!
Wysuszyłam dokładnie włosy i pozwoliłam im opaść na ramiona.
Następnie zaczęłam wkładać na siebie ubrania. Efekt był zadowalający.
Lepsze to niż sukienka którą ostatnio mi wybrali! Lekko się podmalowałam
i wyszłam z łazienki. Wyjęłam spod łóżka czarne trampki. Po chwili
widniały już na moich stopach. Wyszłam na balkon w calu sprawdzenia
pogody. Na dworze było całkiem ciepło, więc nie musiałam brać ze sobą
kurtki. Z uśmiechem na ustach zbiegłam ze schodów. W domu nikogo nie
było. Nogi poprowadziły mnie na zewnątrz. Kevin stał przy jednej z
kolumn, a gdy mnie usłyszał kazał iść do vana. W vanie siedzieli już
wszyscy. Moje miejsce przypadło naprzeciwko Sykesa, a obok mnie siedział
Tom. Na moje szczęście siedziałam przy oknie! Chłopcy mnie
komplementowali, a Nath wychwalał się że to on wybierał. Narzekał, że
nie założyłam szpilek, które mi wybrał. Posłałam mu groźne spojrzenie i
odburknęłam, że ma się zamknąć.
Przez pół drogi w vanie panowała cisza, a ja czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Niezręczną ciszę przerwał Tom.
- Mała, co się stało?
- Zapytaj się panicza Sykesa! - Zmierzyłam go wściekłym wzrokiem.
-
Nie patrzcie tak na mnie, nic nie zrobiłem. - Po jego słowach zaczęłam
dyszeć z wściekłości. - Tom, zrób coś. - Popatrzył błagalnie na Toma.
-
Nic nie zrobiłeś!? - Wydarłam się, a moje paznokcie się zmieniły.
Zaczęłam krzyczeć, wrzeszczałam, że to ode mnie zabrali. Nagle Nath
wstał i przygwoździł moje ramiona do fotelu.
- Janette oddychaj.
Uspokój się, to jest częścią ciebie. Zaakceptuj to. - Zaczęłam głęboko
oddychać, o dziwo nie płakałam. Po chwili pazury schowały się, a ja
wtuliłam się w jego tors.- Pomogę ci to wszystko zrozumieć, ale teraz
się uspokój, dobrze?
Kiwnęłam tylko głową, a gdy Sykes usiadł na
swoim miejscu z całej siły uderzyłam pięścią w okno. Szyba popękała, a
ja syknęłam z bólu. Zobaczyłam jak Nath z dezaprobatą kręci głową.
-
Janette! Jezus dziewczyno, chcesz mieć znowu złamaną rękę? - Jak zwykle
Tom odezwał się pierwszy. Wyciągnął jakiś patyk z buta, ale zaraz po
tym usłyszał głosy dezaprobaty.
- Tom trzymaj to świństwo ode
mnie! Dobrze wiesz, że to jest dla mnie jak woda wiesz jaka! - Nath się
zbulwersował, a Tom spiorunował go wzrokiem i poprosił o moją rękę. Max krzyknął na Toma, a wtedy ten się zdenerwował.
-
To jest tylko iratze Max! Już dostała jeden więc z drugim nie powinno
być problemu. To już twój problem, że nie przedstawiłeś jej jeszcze
Enklawe i Radzie! Chcesz żeby wykrwawiła się na śmierć?
- Och
rysuj jak musisz! Dla twojej wiadomości Enklawa przychodzi dzisiaj i
lepiej żeby znak zniknął przed ich przybyciem - Max na niego warknął, a
Tom pośpiesznie narysował coś na mojej ręce - Jeżeli Enklawa zapyta się
czy miałaś kiedykolwiek rysowany znak odpowiadasz nie. A ty Siva zrób
coś z tą szybą!
Z palców Sivy posypały się niebieskie iskierki, a
szyba była cała. Przez chwilę wskazywałam na szybę, a następnie na Sive
palcem z otwartą buzią. Tom się zaśmiał i mnie przytulił. Sykes posłał
mu spojrzenie, które mogłoby z łatwością przeciąć szkło. Jednak on
posłał Nathanowi szyderczy uśmiech.
Reszta drogi zajęła mi na
słuchaniu Sivy. Sykes był ciekawy co naopowiadał mi Siva o mojej
przeszłości i gatunkach demonicznych. Oczywiście nie obyło się bez
awantury. Nath stwierdził, że to są same bzdury i dopiero przekonam się
tego wszystkiego w szkole. Siva oczywiście się zbulwersował i dosłownie
zabrał mu głos. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Nath zaczął coś mówić. Nie
było nam to dane przez Sive, ale może to i dobrze. Miałam już dosyć
biadolenia mojego... No właśnie kogo ? Przyjaciela czy chłopaka ? Musze z
nim poważnie porozmawiać. Chciałam poprosić Sivę żeby zwrócił mu głos,
ale w tym momencie auto stanęło i musieliśmy wysiąść. Kiedy zobaczyłam
tych wszystkich ludzi, a raczej istoty zaparło mi dech w piersi.
Szarpnęłam Maxa za rękaw.
- Co to za istoty ? Nie jedziemy do zwykłej galerii ? - Max zaprzeczył, a następnie złapał mnie za ramiona.
-
Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie zadajesz żadnych pytać, trzymasz się
blisko mnie. Ogólnie nic nie mów. Nie zwracaj na nich uwagi. Jeśli ktoś
cię zaczepi, powiedz mi o tym. Nie wdaj się w żadne kłopoty, dobrze ? -
Popatrzył na mnie z troską w oczach. - Musimy się szybko wyrobić, bo nie
wiem o której dotrze Enklawa. W samochodzie powiem ci trochę o nich.
Teraz chodź.
Obok nas szedł Tom, ale reszta gdzieś zniknęła.
Chciałam iść ze spuszczoną głowa, ale Tom mnie skarcił i kazał iść tak
jak Nocnego Łowcę przystało, czyli dumnie jak paw. Niektóre istoty
dziwnie na mnie patrzyły, inne uśmiechały się, a jeszcze inne nie
zwracały na mnie uwagi.
W każdym sklepie nie byliśmy dłużej
niż pięć minut. Wchodziliśmy, podchodziliśmy do kasy a tam ekspedient
podawał Maxowi pudła i wychodziliśmy. Tylko w niektórych sklepach
sprzedawały dziewczyny, ale w reszcie byli tylko panowie. Dziwne, ale co
poradzić. Gdy mieliśmy wchodzić do kolejnego sklepu, Tom szepnął mi na
ucho ' Bądź miła '. Pokiwałam tylko głową i weszliśmy do środka. Max rozłożył ręce i zaczął.
- Witaj Carrigan. Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam. - Podszedł do lady i się o nią oparł. Wraz z Tomem poszliśmy w jego ślady. - Staczasz się Sam.
- Oszczędź sobie komentarzy, Nefilim. Chciałem osobiście poznać niezwykłe dziecko - zwrócił się w moją stronę i wziął moją rękę. - Ty zapewne jesteś Janette. - Pocałować moją dłoń, a Max westchnął.
- Opanuj się Sam. Masz to po co przyszliśmy ?
- Jak czarownik jest niemiły źle, jak jest miły to też źle. W XIX wieku takie zachowanie było normą Maximilianie. - Sam miał już odchodzić gdy złapałam go za rękaw.
- XIX wiek? Pan wygląda na maximum 25!
- Naprawdę Maximilianie ? - przeniósł wzrok na Maxa. - Nie nauczyłeś panienki jak się zachowywać w stosunku do szanowanych czarowników ? Musisz też także popracować nad jej wiedzą. Profesorowie z Invictus'u nie będą zadowoleni - czarownik gdzieś zniknął, a ja czekałam aż Max wybuchnie.
- Mówiłem ci że masz się nie odzywać. Rozgniewałaś czarownika Carrigan'a. Dobra robota Janette! - Tom położył rękę na ramieniu Max'a, ale on ją strzepnął. Po monologu kuzyna usłyszeliśmy śmiech Sam'a.
- Nie strasz panienki, George. Masz to po co przyszedłeś, a teraz czekam na zapłatę - wręczył Max'owi podłużne czarne pudełko. Tom natomiast dał czarownikowi mały fioletowy woreczek.
Sprzedawca pożegnał nas, a my udaliśmy się w kierunku samochodu. W drodze powrotnej Max coś marudził, ale nie miałam zamiaru go słuchać. Zastanawiałam się dlaczego Siva, Jay i Nath z nami nie chodzili. No i jeszcze jakiś Jay i Connor. Otowrzyłam buzię, żeby zapytać o to Tom'a, ale szybko ją zamknęłam bo Nathan i jakiś chłopak się ze mnie śmiali. Spiorunowałam go wzrokiem, ale on to zignorował i podszedł do mnie, a za nim chłopak.
- Cieszycie się jak głupki do sera.
- Z twojej miny. Wiem, że jestem oszałamiająco przystojny, ale żeby aż tak reagować ? - Sykes przygarnął mnie do siebie, ale widząc moją minę puścił.
- Polecam trochę dystansu panie Sykes.
Wyminęłam go i wsiadłam do samochodu. W samochodzie natrafiłam na miłego chłopaka. Dowiedziałam się, że ma na imię Jay, jest o dwa lata starszy ode mnie i jest likantropem. Obiecał, że kiedyś dokładnie opowie mi o swojej przeszłości. Nie dane było mi porozmawiać z nim dłużej, ponieważ do samochodu wsiedli chłopcy. Zajęłam miejsce przy oknie, a obok mnie usiadł Jay. Przez całą podróż rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a ja czułam na sobie wzrok Nathana.
Tym razem do domu dojechaliśmy o dziwo szybciej. Zatrzymaliśmy się kilkanaście metrów przed domem. Z samochodu zaczęli wysiadać wszyscy prócz Maxa i Toma. Kiedy Nath miał wysiadać uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i zniknął za drzwiami. Upewniwszy się, że wszyscy są w bezpiecznej odległości Kevin ruszył do domu. Dostałam instrukcję od Maxa jak powinnam się zachowywać i co mogę mówić przy Enklawie. Wciąż nie wiem co to jest, ale jak trzeba z nimi gadać to co ja mogę ?
Gdy wchodziliśmy po schodach z domu dochodziły podniesione głosy. Nie przysłuchiwałam się im. Weszłam do środka, a następnie skierowałam się do salonu. Pierwszy wszedł Max obok niego Tom, a ja za nimi. W salonie znajdowało się 12 osób.
- Witajcie moi drodzy, przepraszamy za spóźnienie. - Max kiwnął głową, a gdy chciał kontynuować przerwał mu wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jego głos rozbrzmiał w całym domu.
- Wystarczy tego Maximilianie. Nie przybyliśmy tutaj na pogawędkę. Czy to ona ? - Wskazał na mnie reką, a Tom pokiwał głową. - Przyprowadź ją do mnie.
Stanęłam naprzeciwko mężczyzny, a wszyscy zebrali się wokół mnie. Przyglądaliby mi się tak w nieskończoność gdyby do okręgu nie weszła zakapturzona postać. Kiedy zdjął kartki stłumiłam w sobie okrzyk. Postać przede mną okazała się mężczyzną, ale nie zwykłym. On miał zaszyte oczy, usta. Głowę miał ogoloną, a jego ręce pokrywały znaki takie jak czasami Maxa i Toma i resztę zgromadzonych. W mojej głowie rozbrzmiał głos.
Przed nami stoi córka Lucy Wood oraz Alexandra Cartwright'a. Matka tego dziecka była jedną z nas natomiast w krwiobiegu jej ojca płynęła demoniczna krew. Niedopuszczalny związek, a jednak dziecko urodziło się i przetrwało do dnia dzisiejszego! Jestem pewien przysiądź na Miech Anioła, że to dziecko nie jest przeklęte.
- Przecież to niemożliwe Bracie Enochu! - Głos podniósł mężczyzna, który wcześniej skarcił Maxa.
Proszę nie podnosić na mnie głosu panie Blackthorn. Mogę zabrać dziewczynę do reszty braci, ale oni powiedzą panu to samo. Sądzę, że moja wizyta dobiegła końca. Proszę mnie uprzedzić kiedy Rada urządzi spotkanie.
Brat Enoch poruszał się z wielką gracją, jeśli tak mogę to nazwać, aż w końcu zniknął mi z pola widzenia. W pokoju zapanowała cisza, a przerwał ją ten cały Blackthorn. Mówił coś o jakimś posiedzeniu Rady, o Cleave i o mnie. Po jego przemowie wszyscy wyszli, no prawie wszyscy. Został u nas Jamie.
Chłopcy usiedli na kanapie, a ja postanowiłam wykazać się jako kucharka. Udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki, ale tam świeciło pustkami. Westchnęłam i udałam się na górę po portfel. Wzięłam ze sobą jeszcze telefon wraz ze słuchawkami i zbiegłam na dół. Poinformowałam Maxa że wychodzę do sklepu. Na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu zgodził się mnie puścić pod jednym warunkiem. Miałam pójść z Jamiem. Chłopak zgodził się i razem wyszliśmy. Przeprosiłam go na chwilę i odeszłam w celu zadzwonieniu do Sivy. Po trzech sygnałach odebrał.
- Cześć Janette. Coś się stało ? Coś z Enklawą ?
- Nie, błagam nie mów mi tej nazwy, bo nie mam zielonego pojęcia co to jest. Słuchaj mam sprawę.
- Zamieniam się w słuch.
- Idę teraz do sklepu. Chcę kupić jakieś produkty na obiad i inne duperele do jedzenia, bo w lodówce same pingwiny. - Westchnęłam a Siva się roześmiał.
- Pingwiny powiadasz, nie wiedziałem że Nathan się na nie przerzucił.Słuchaj nas nie będzie na obiedzie, ale możesz kupić ogórki, dżem, bułki, ser i jakąś wędlinę. Max nie zrobił ci listy ? - Zapytał zdziwiony.
- Nie, powiedziałam, że mam swoje pieniądze. Słuchaj, a wiesz... - Przeszłam na szept. - Czy Nocni Łowcy jedzą coś konkretnego ? - W odpowiedzi usłyszałam śmiech Sivy.
- Kochanie, Nocni Łowcy to prawie ludzie tylko z mocami dzięki runom. Zrób im lasagne, a będą się przed tobą kłaniać. Tylko zostawcie coś dla mnie i Jaya też z chęcią zjemy jak wrócimy.
Podziękowałam mu za pomoc i rozłączyłam się. Wróciłam do Jamiego i w miłej atmosferze powędrowaliśmy do pobliskiego sklepu. Muszę przyznać, że Jamie jest niczego sobie znajomym. Dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy. Opowiedział mi trochę o szkole do której pójdziemy za 3 dni! Myślałam, że pójdę później, ale co zrobić ?
Kiedy doszliśmy do sklepu wzięliśmy wózek i poszliśmy na poszukiwania produktów. Jamie miał znaleźć produkty o które poprosił Seev, a ja miałam zająć się produktami do obiadu. Ja miałam do znalezienia 13 produktów na lasagne a i tak uwinęłam się szybciej niż mój towarzysz. W końcu znalazłam go w przedziale poświęconemu na różnego rodzaju dżemy. Podeszłam go od tyłu i krzyknęłam do ucha.
- Dłużej się nie dało ?
Chłopak tak się wystraszył, że aż podskoczył. Wypuścił z ręki dżemy i gdy myślałam, że upadną złapał je...
- Jak ty... To powinno być tu - wskazałam podłogę. - A ty je trzymasz... Jak... - Jamie zaśmiał się i przygarnął mnie do swojego boku.
- Też byś tak potrafiła gdybyś miała runy szybkości i byłabyś szkolona od dzieciństwa, Janette. Teraz powiedz mi, który dżem mam wziąć...- Podrapał się po karku. Tym razem to ja się zaśmiałam.
Wzięłam obydwa i ruszyliśmy do kasy. Cóż musiałam przyznać, że było tego dużo. Gdy miałam płacić zamarłam. Właśnie zdałam sobie sprawę, że w moim portfelu nie ma odpowiedniej waluty. Zamiast funtów miałam euro. Jamie widząc zaistniałą sytuację zapłacił i z trzema torbami i dwiema butelkami wody wyszliśmy ze sklepu. Uparł się, że będzie wszystko niósł. Pozwolił mi tylko wziąć butelki do ręki.
Przez całą drogę przepraszałam go za to, że musiał zapłacić i że ja też mogę dźwigać. Jednak on wtedy mówił, że nic się nie stało i że nie powinnam dźwigać, bo jestem dziewczyną. Boże, to jest dyskryminacja kobiet! Kiedy weszliśmy do domu Jamie poszedł zanieść zakupy do kuchni, a ja podeszłam do Maxa.
- Max, bo jest sprawa... Byliśmy w tym sklepie i gdy chciałam zapłacić okazało się, że w portfelu mam euro. Całkiem wypadło mi z głowy, że macie tutaj inną walutę. No i Jamie zapłacił. Moglibyśmy pojechać do najbliższego bankomatu. Nie mówię że dzisiaj, ale najszybciej, bo chciałabym oddać Jamiemu pieniądze. - Spuściłam głowę, a Max wstał. Podniósł mój podbródek i przytulił.
- Janette słuchaj. Nie będziesz oddawała żadnych pieniędzy Smithowi bo ja to zrobię. Jesteś moją rodziną, jesteś niepełnoletnia i to ja będę o ciebie dbał. Nie przejmuj się niczym. Jak będziesz czegoś potrzebowała to wal śmiało.
Uśmiechnęłam się na jego słowa i opuściłam pomieszczenie. Rozpakowałam wszystkiego produkty i poukładałam w odpowiednie miejsca. Przygotowałam sobie miejsce pracy i wreszcie mogłam zabrać się za robienie lasagne.Najpierw pokroiłam cebulę, a następnie drobno posiekałam czosnek. Tak zaczęła się moja praca. Byłam tak wciągnięta pichceniem, aż doszłam do wniosku, że mogę wkładać moje dzieło do piekarnika. Nagrzałam piekarnik do odpowiedniej temperatury, ustawiłam czas i lasagne wylądowała w środku.
Udałam się do salonu, ale tam nikogo nie zastałam. Może poszli do któregoś z pokoi. Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i wskoczyłam na łóżko. Wyjęłam z kieszeni telefon i postanowiłam zadzwonić do pani Ackles. Biedaczka tyle razy do mnie dzwoniła, a ja nie odbierałam lub nie oddzwaniałam. Wybrałam numer i przycisnęłam zieloną słuchawkę.
Rozmowa z byłą sąsiadką jak zwykle rozweseliła mnie. Dowiedziałam się, że kobieta związała się z naszym sąsiadem. Przypomniałam sobie wtedy jak wpadłam na niego w drzwiach wychodząc od staruszki. Wyglądał na takiego radosnego. Ciesze się, że znalazła kogoś sobie bliskiego. Moim zadaniem domowym jest przyszykowanie się na spotkanie z panią Ackles i jej wnukiem. Mają być w Londynie w ten weekend, więc czemu nie? Może Max się zgodzi, żeby tutaj przyszli. Kobieta powiedziała mi, że mój przyszywany ojciec skatował matkę, ta wylądowała w szpitalu, a on poszedł siedzieć. Bardzo mu tak dobrze! Trochę szkoda mi matki, ale wiele razy mówiłam jej, żeby od niego odeszła... Nie posłuchała i teraz ma tego efekt. Staruszka powiedziała, że razem ze swoim partnerem przygarnęli mojego ulubionego psiaka z ulicy. Zerknęłam na wyświetlacz i wyświetliła mi się godzina 15:25. Mam jeszcze 10 minut do wyjęcia lasagne z piekarnika. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Szybko się odświeżyłam, a następnie zeszłam na dół. Chłopcy siedzieli w salonie, a ja po raz kolejny zniknęłam w kuchni. Z szafek wyjęłam 4 talerze, sztućce i szklanki. Do szklanek nalałam wody mineralnej. Wzięłam ze sobą sztućce oraz szklanki i udałam się do jadalni. Rozłożyłam wszystko i wróciłam do kuchni. Wyjęłam lasagne z piekarnika.Wyłożyłam każdemu porcję na talerz i udekorowałam je zieleninom. Resztę posiłku zawinęłam w folie i odstawiłam na parapet.
Zaniosłam cztery porcję lasagne do jadalni i zawołałam chłopaków.
- Janette to było przepyszne! - Tom posłał w moim kierunku śmiech, a reszta mu zawtórowała.
- Cieszę się, że wam smakowało. - Posłałam im uśmiech. - Mam pytanie. Dlaczego do tej szkoły chodzi się w Maju, a nie w Lipcu tak jak w normalnych ?
- Chodzimy w Maju, Czerwcu, ale za to od połowy Lipca do końca Sierpnia mamy wolne. Jeszcze jest kilka długich weekendów wolnych, ale tego dowiesz się już w szkole. - Jamie puścił mi perskie oczko. - Dziękuje za przepyszny obiad, ale ja już powinien się zbierać.
- Nie możesz zostać ? - Wyrwało mi się. Max podniósł brew do góry, ale dostał kuksańca w bok od Toma. Zarumieniłam się i szybko dodałam. - Oczywiście jeśli masz ochotę.
- Zostań u nas dzisiaj na noc. Teraz idź z Janette do pokoju i porozmawiajcie, a my sprowadzimy nasze zguby. - Tom westchnął i razem z Maxem wyszli z pokoju.
Weszłam z Jamiem do pokoju i od razu położyliśmy się na łóżku. Zaczął opowiadać mi o swoim dzieciństwie, o sobie. Prosił żebym opowiedziała mu o sobie, ale po co? Wszyscy inni lepiej znają moje życie niż ja sama. Opowiedziałam mu chociaż jaka jestem i jakie mam pasję. Postanowiliśmy, że zrobimy akcentowy challenge. Bawiliśmy się nieziemsko.
Kiedy skończyliśmy przygarnął mnie do siebie, a ja się w niego wtuliłam. Po chwili zdałam sobie sprawę, że obserwuje nas zrozpaczony i wściekły Nath...
_______________________________________________________________
Yoooo witam was z nowym rozdziałem!
Szczerze ? Jest 1:11 jestem wykończona i nie mam siły już więcej pisać, nawet nie mam siły gifa szukać...
Tak więc mam nadzieje, że rozdział się podoba :)
Dobranoc kochani *ziewa*