środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 9

     Był środek nocy. W moim pokoju widziałam... Nathana? Z niedowierzania zamknęłam oczy, a po chwili znów je otworzyłam.  Dałabym sobie uciąć rękę, że on stał koło mojego łóżka! Teraz w jego miejscu widniało tylko powietrze… Za drzwiami słyszałam ciche wrzaski. Ku mojego zdziwieniu na mojej ręce znajdował się tylko bandaż, a ręka wcale mnie nie bolała. Mówiłam wszystkim, że to nic takiego, a oni mi z śmiercią wyskoczyli! Kiedy wstałam z łóżka po cichu podeszłam do drzwi.
- Dobrze o tym wiedziałeś, że będę musiał interweniować. Mówiłem ci że tak będzie jeśli jej
nie odizolujesz od niego!
- A ty dobrze wiesz, że tego zrobić nie mogę! To jest mój przyjaciel!
-A ja jestem taki sam jak ty! Jeśli czegoś nie zrobisz wyjawię Michelle to czego wiedzieć nie powinna.
- Nie możesz tego zrobić…
- Ależ oczywiście, że mogę. Radzę ci trzymać dziewczynę z daleka od kłopotów, bo moja pomoc już
nie wystarcza.
- Mam ją zamknąć w izolatce!?
- Izolatka albo prawda Maximilianie. Dobrze wiesz, że jeśli nie zrobisz tego drugiego zrobi to ktoś
z nas.
- Nie możecie nas zostawić po prostu w spokoju!?
- Nie Max. Ona jest niebezpieczna, a najgorsze jest to, że ukrywasz kogoś tak cennego dla nas i wiesz o tym, że dziewczyna jest w niebezpieczeństwie.
Stałam pod tymi drzwiami jak idiotka.  W końcu zdałam sobie sprawę, że ja ich podsłuchuje. Oddaliłam się od drzwi jak najszybciej, ale jak to ja musiałam na coś wpaść.  Tym czymś był stolik, na tym stoliku znajdował się wazon no i było łup! Momentalnie w moim pokoju znalazł się Max.
- Janette ty… ty nie śpisz?
- Z tego co widać to nie… - Za drzwiami rozległ się stłumiony śmiech nieznajomego.
- Och nie bierz mnie za słówka. Od jak dawna nie śpisz?
- Myślisz, że ona ci to powie? Błagam cię! Zapewniam cię, że ona wszystko doskonale słyszała, prawda ? – Głos tego nieznajomego był mi doskonale znany, tak samo jak zapach. Tylko nie wiedziałam kto to jest…
- Janette to prawda? – Głos Maxa był jakiś taki niespokojny. Mam mu powiedzieć prawdę czy lepiej skłamać?
- Nie, przed chwilą wstałam. Słyszałam tylko rozmowy za drzwiami i chciałam zobaczyć o co chodzi.
- Maximilianie nie traćmy czasu na nią, i tak zajmuje się nią przez większość dnia. Pozwól, że zawiadomię Radę.
- Skoro musisz... - Max kiwnął głową na chłopaka, a ten opuścił pomieszczenie. Przez chwilę staliśmy w ciszy.
- Kto to był i dlaczego powiedział, że zajmuje się mną przez cały dzień ? - Spytałam cicho.
- Dowiesz się w swoim czasie Ne... Janette! - Max wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Chwilę stałam pod drzwiami, ale postanowiłam, że położę się do łóżka.
     Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Dopiero nad ranem mi się to udało. Jednak mój spokój nie potrwał długo. Poczułam, że w jednej chwili znalazło się na mnie kilka litrów lodowatej zimnej wody. 
- Aaaaaaaaaaaaaa! Jay ty idioto! - Śmiech 5 idiotów wypełniła cały pokój. Wow nawet Nath się śmiał.
- To nie byłem ja tylko Tom! 
- Jeden pies Jay! - Przeniosłam wzrok na Toma. - Tom ty idioto! 
- Tylko nie idioto, moja droga Panno! Mogę być per idiotom. Teraz proszę kulturalnie wybrać się do łazienki tam masz naszykowane ciuchy. Jak się wyszykujesz jedziemy na zakupy, bo w szafie nie masz ciuchów. 
- Kto naszykował te ciuchy i dlaczego nie mam ciuchów w szafie!? 
- My wspólnymi siłami, bo miałaś tam sam chłam. 
- Bieliznę też mi naszykowaliście!? 
- Tak, ale pierwszym sklepem do którego pójdziemy będzie sklep z bieliznom. Musisz wyglądać jak laska. - Sykes puścił do mnie oczko, a następnie opuścił pokój. Szczęka mi opadła tak samo jak reszcie.
- Co mu się stało ? - Odezwał się Siva.
- Pewnie za dużo zjadł. - Odpowiedział Jay. Znowu w całym pokoju było słychać śmiech. Gdy zamykałam drzwi od łazienki Nathan odkrzyknął do chłopaków z salonu.
- Żebyś ty nie okazał się następnym posiłkiem Jay!
     Ciuchy które naszykowali mi chłopcy były okropnie wzywające! Boże to nawet nie były ciuchy tylko ciuch!Była to czarna sukienka przed kolano z odkrytymi plecami i długimi koronkowymi rękawami. W samochodzie siedziałam obok Nathana i Sivy, a na przeciwko mnie siedział Tom, a obok niego Max. Kierowcą był Kevin, a obok niego siedział Jay. Siedziałam naburmuszona na chłopaków, a oni cały czas się na mnie gapili i śmiali! 
- Oj Janette nie wściekaj się tak. Już od półgodziny się do nas nie odzywasz, nawet nie wiem dlaczego... - Tom chciał coś dodać ale mu przerwałam.
- Nie wiesz!? Nie wiesz!? W mojej szafie nie ma żadnych ciuchów, bo 5 idiotów je wyrzuciła! Mieli mi naszykować normalne ciuchy, a dostałam jedną szmatę! Mają takowe szczęście, że naszykowali mi bieliznę i miałam zapasowe trampki pod łóżkiem! Jeszcze nie dość, że ta takowa 5 idiotów wywaliła mi te ciuchy to przez cały czas się na mnie gapią i zabierają mnie do centrum handlowego.  Gdyby mnie chociaż odrobinę znali wiedzieliby, że nienawidzę czegoś takiego i mam swoje powody. Do tego dochodzi, że jeden z tych idiotów oblał mnie lodowatą wodą. O to skrócenie całej mojej historii per idioto! - Wszyscy mieli rozdziawione szczęki, Tom chciał coś powiedzieć, ale Nath go uciszył. Tak w ogóle jestem ciekawa dlaczego Sykes zrobił się taki... miły? 
- Kiedyś to musiało się zacząć... - Tom jednak dodał swoją uwagę przez co dostał w potylicę od Maxa, ale ja to zignorowałam. Coś się dzieje, a ja niedługo dowiem się co.
     Kiedy wysiedliśmy z samochodu skierowaliśmy się do środka centrum handlowego. Szliśmy mi w nieznanym kierunku, jednak moja niewiedza nie trwała długo. Znaleźliśmy się pod sklepem Triumph, a prościej mówić przed sklepem z bielizną. Popatrzyłam no chłopaków, a oni tylko uśmiechnęli się jak głupi do sera i wciągnęli mnie do środka. Stawiałam opór, ale to i tak się nie sprawiło. Tom poszedł z Maxem do ekspedientki, a Jay pokazywał Sivie rękę. 
- Co ci się stało!? - Jay nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- A jak sądzisz... 
- Musimy powiedzieć później o tym Tomowi i Maxowi. - Jay nie dokończył, bo do nich dołączyłam razem z Nathanem, Maxem i Tomem. 
- No chodźcie, Janette musi przymierzyć duuuuużo bielizny! - Wykrzyknął uradowany Tom, ale gdy zobaczył spojrzenie Maxa, uspokoił się. 
     W przymierzalni wisiało około 30 kompletów bielizny. Oni chyba poszaleli! 
- Że niby ja mam to przymierzyć i zastanowić się nad wyborem? - Sykes objął mnie ramieniem.
- Niezupełnie. Masz je przymierzyć i zaprezentować się nam. - Wepchnął mnie do przymierzali, a reszta zaczęła się śmiać. Że niby ja mam  wychodzić ledwo co zakrytym ciałem!?
     Założyłam pierwszy komplet. Był cały czarny z koronką. Dobra Janette, bądź silna... Bądź silna... Słyszałam, że chłopaki już się niecierpliwią, a więc odsłoniłam zasłonkę. Wszystkim mieli otwarte buzie, a z nich wydobywało się ' wooow '. Wszyscy komplementowali, że mam świetne ciało, że ten komplet z pewnością bierzemy. Oblana rumieńcem zasłoniłam zasłonkę i przymierzałam kolejne komplety.
     Ze sklepu wyszłam z 20 kompletami bielizny. Chłopcy byli wniebowzięci i nie ukrywam, że ja również. Nigdy wcześniej nie dostałam, aż tylu komplementów. Poczułam się... doceniona.  
     Chodziliśmy po najróżniejszych sklepach z każdego wychodziłam z jakąś torbą. W końcu padnięci postanowiliśmy pójść na obiad. W restauracji każdy coś zamówił prócz Nathana. Sykes siedział naprzeciwko mnie więc zapytałam.
- Dlaczego nic nie zamówiłeś ?
Chłopcy popatrzeli szybko po sobie, aż w końcu Siva odpowiedział.
- Nathan musi trzymać się ścisłej diety, ostatnio ma problemy żołądkowe. Zalecenie lekarza. - Seev wzruszył ramionami. W końcu kelner przyniósł nam zamówione dania i zaczęliśmy jeść. 
     W samochodzie podziękowałam chłopcom za wspólnie spędzony dzień, a Maxowi za wspaniałe ciuchy. Pobiegłam szybko do pokoju, wzięłam prysznic i przebrałam się w luźniejsze rzeczy. Gdy miałam wziąć się za opisanie dnia w pamiętniku ktoś zadzwonił do drzwi. Chłopcy poprosili mnie, żebym otworzyła. Zbiegłam jak najszybciej na dół. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam nieziemsko przystojnego chłopaka. 
- Cześć,  przyszedłem się przywitać z nową sąsiadką. Jestem Connor. - Chłopak wyciągnął do mnie rękę, ale ja tylko stałam osłupiała i krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam. Momentalnie przy moim boku znaleźli się chłopcy prócz Nathana. 
- Co się stało Janette ? - Zapytał z troską w głosie Max, ale gdy zobaczył Connora zbladł. 
- On...on ma kły! - Z salonu dobiegł śmiech Sykesa, a wszyscy jak jeden mąż strzelili sobie facepalma.

_______________________________________________________________


Ho ho ho mikołaj przybył z rozdziałem! 
Rozdział nie należy do najdłuższych, ale mam nadzieję że jest OK. 
Wiecie, że Was kocham, ale nie mogłam powstrzymać się przed takim zakończeniem.
Jeżeli Mikołaj będzie taki dobroduszny to może wstawi też dzisiaj kolejny rozdział...
Jak już Wam wiadomo to zaczyna się komplikować w historii naszej Janette, ale już wszystko będzie wyjaśnione w 13 rozdziale, mam taką nadzieję! 
Poprzedniego rozdziału prawie nikt nie skomał  i miał małą że tak powiem oglądalność. To znaczy, że wam się nie podobał ? :c Piszcie mi czy opowiadanie Wam się podoba, bo nie wiem czy jest sens to ciągnąć skoro go nie lubicie :c
Dobra przejdźmy do ostatniej sprawy.
Kochani! Życzę wam zdrowych, wesołych świąt! Pełnych radości i namiętności... Tak mi się napisało. Życzę Wam, aby każde Wasze marzenie się spełniło i żebyście mieli do mnie więcej cierpliwości związanej z dodawaniem rozdziałów haha. Więc jeszcze raz wszystkiego NAJ! 
 
 

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 8

Rano obudziły mnie czyjeś szepty. Leniwie otworzyłam powieki, a przede mną ujrzałam Maxa, Toma, Jaya, Sive i 2 nieznane mi dziewczyny. Momentalnie podbiegł do mnie Max i złapał mnie za rękę.
- Boże Janette! Nareszcie się obudziłaś! Już chcieliśmy wieźć Cię do szpitala. Jak się czujesz? Boli Cię coś ?
- Matko, Max jeszcze raz, ale tym razem wolniej.
- No więc tak... Gdy wchodziłaś po schodach źle się poczułaś. Wtedy Tom wziął Cię na ręce. Kiedy chciał otworzyć zemdlałaś i takim oto sposobem leżysz tutaj, a my stoimy. Po jakiś 2 godzinach przyszły Nareesha i Kelsey. Później się poznacie. Po 8 godzinach przyleciała Michelle.
- Czyli spałam ponad 10 godzin ?
- No spałaś równy dzień...  - Odezwał się zmieszany Jay.
Przez dobre 5 minut powtarzałam sobie w myślach słowa Jaya ' No spałaś równy dzień '. W głowie zaczęło mi się robić echo tego zdania. Potrząsnęłam głowę, a wtedy Max mocniej ścisnął moją rękę i zaczął gadkę.
- Janette, wszystko w porządku ? Może powinniśmy jechać do szpitala ?
- Max spadaj, teraz moja kolej na wypytywanie. - Miejsce Maxa zajął Tom i teraz to on złapał moją rękę.
- Jak się teraz czujesz ? - Tom mówił to z takim opanowaniem jak wtedy w salonie gdy Nathan zaczął się awanturować.
- Wiem, że może to głupio zabrzmi, ale jestem strasznie zmęczona...
- To ty śpij, a ja będę przy Tobie czuwał. - Tym razem do słowa doszedł Jay.
- Czegoś takiego spodziewałabym się po Maxie, ale nie po tobie Jay. - Wtedy wszyscy się zaśmiali, a Max wywrócił oczami. - Ale tak na poważnie to co byś tutaj robił ? Ja zamierzam spać Jay. - Puściłam do niego oczko, a ten się zarumienił. Maxowi ewidentnie to się nie spodziewała, bo od razu spojrzał wściekły na Jaya.
- Nikt nikogo nie będzie pilnował! Wszyscy rozejść się do swoich pokoi i to w tej chwili! - Kiedy wszyscy wychodzili Max tym razem zwrócił się do mnie. - A z Tobą moja droga Panno porozmawiam jak wyzdrowiejesz. - Pogroził mi palcem i wyszedł.
Jezus z nim to gorzej niż z dzieckiem. Nie można do nikogo oczka puścić, bo od razu są jakieś podteksty.
Kiedy udało mi się już dobrze ułożyć na plecach, zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Niestety nie było mi to dane, bo ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Wiem, że jesteś zmęczona, ale chciałem ci powiedzieć, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to zapukaj w ścianę lub przyjdź do pokoju obok. Tam jest mój pokój, a do pokoju na przeciwko ciebie raczej nie wchodź. Tam jak wiesz jest pokój Nathana. To ja już nie przeszkadzam, paaaa.
Jay zniknął tak szybko jak wszedł. Przez dobre 10 minut starałam się zasnąc, ale nic... Zaciskanie powiek też nie pomogło... W końcu postanowiłam policzyć konie. Ciocia zawsze się ze mnie śmiała, że zamiast owiec liczyłam konie. Zawsze gdy to robilam wspominałam czasy jakie spędziłam z Wildfire. Kiedy doszłam do dwusetnego konia morfeusz porwał mnie w swe obięcia.
Rano obudziły mnie śmiechy dobiegające z salonu. Gdy podniosłam się do pozycji siedzącej okropny ból przeszył moją rękę. Jednak przed zejściem na dół postanowiłam uzupełnić pamiętnik, bo od dwóch dni nic w nim nie zapisywałam. Było mi strasznie ciężko pisać, ale jakoś dałam radę.
Uzupełnienie pamiętnika zajęło mi niecałe 30 minut. Następnie dokuśtykałam do szafy wyjęłam z niego ciemne jeansy, biały t shirt i dużo za dużą szarą bluzę. Po 10 minutowym odświeżeniu się wyszłam z łazienki i udałam w kierunku drzwi.
Gdy wychodziłam z pokoju potknęłam się o coś. Moja chora ręka została przywalona moim ciałem. Ból był w ręcz nie do zniesienia. Zagryzłam jak najmocniej wargę, ale to i tak zbytnio nie pomogło. Kiedy leżałam na ziemi nieruchomo poczułam że coś spływa mi po brodzie, jednak nie miałam siły sprawdzić co to. Nawet nie musiałam. Wiedziałam, że to krew. Ewidentnie za mocno zagryzłam wargę.Po chwili zebrałam w sobie siły i zaczęłam się podnosić. Ręka nie ułatwiała mi tego zadania, ale spięłam się w sobie i ostatkiem sił podniosłam się. Teraz zdałam sobie sprawę, że to nie zwykłe stłuczenie tylko coś poważniejszego...
Ostatkiem sił dodreptałam do schodów. Po śmiechach i głośnej rozmowie mogłam stwierdzić, że chłopaki siedzą w salonie i oglądają jakiś film. Po moich policzkach ciekły słone łzy, którymi powoli zaczynałam się dławić. Ból zaczął przeszywać mnie przez całe ciało. Teraz miałam to gdzieś, że chłopcy zobaczą że płaczę. W tym momencie nie potrafiłam powstrzymać łez. W końcu dotarłam do salonu, a kiedy chłopcy mnie zobaczyli byli w szoku. Maxowi, Nathanowi i Tomowi wypadło nawet piwo z ręki.
- Max, zawieziesz mnie do szpitala, błagam ?
 Max chyba nie za wiele zrozumiał, bo łkałam i wyszedł z tego bełkot. Nic nie odpowiedział tylko rzucił do Toma ' weź ją do samochodu ', a sam wybiegł. Reszta pobiegła za Maxem, a Tom wziął mnie pod ramie i zaczął prowadzić przed dom.
  ~*~
Do szpitala dotarliśmy w niecałe 20 minut. Max jechał jak wariat. Ja leżałam na kolanach Toma i Jaya. Nathan siedział naprzeciwko mnie, a obok niego Siva. Przez całą drogę Siva trzymał Nathana. Oczy Sykesa nie były takie jak dawniej... Były prawie czarne, a jego skóra zbledła. A może tylko mi się wydawało ?
W szpitalu była ogromna kolejka, ale jak pielęgniarka zobaczyła w jakim jestem stanie, wzięła mnie na salę. 
- Panowie z rodziny ?
- Tak, jesteśmy rodziną. - Głos zabrał Max.
Wszyscy weszli do sali, a mnie położono na jednym z łóżek. 
- Co się Pani stało w rękę ? -Kiedy pielęgniarka dotknęła mojej ręki krzyknęłam z bólu. - Ta ręka jest ewidentnie złamana i to nie stało się dzisiaj, prawda?
- Jakiś tydzień temu spadłam ze schodów i się poturbowałam, a ręka z pewnością nie jest złamana ona jest po prostu stłuczona! 
- Niech pani tu poczeka, ja pójdę po lekarza. 
Teraz tylko czekać na ' A nie mówiłem ' ze strony Maxa... Jednak nic takiego się nie zdarzyło...  W końcu przyszedł  lekarz, a za nim pielęgniarka.
- Więc to pani twierdzi że nie ma złamanej ręki od tygodnia, ale jak ktoś panią dotyka w jej miejsce to boli, tak? - Pokiwałam tylko głową na tak... - A więc zabierzemy panią teraz na rentgen.
- Czy to konieczne !?
Boże przecież jak oni zrobią mi rentgen to przy okazji odkryją moje blizny... Jezu czy ty jeszcze istniejesz!?
- Tak, to konieczne.
- Ale ja się nie zgadzam!
- Możecie nas zostawić samych, proszę ? - Z końca sali dobiegł donośny głos Toma. Wszyscy niechętnie wyszli, aż w końcu zostałam z Tomem sam na sam. - Janette wiem, że robiłaś sobie krzywdę.
- Ale... ale skąd to wiesz ?
- Pamiętasz jak wnosiłem cię na górę ? - Nie czekając na moja odpowiedź kontynuował. - Wtedy na twoim nadgarstku zobaczyłem blizny. Nie byłem pewien od czego one są, wiec później poszperałem w necie i znalazłem... Mała, dlaczego się cięłaś ?
- Ja... ouch nie ważne! Błagam cię, nie mów nic chłopakom.
- Nie powiem im jeśli obiecasz, że już więcej tego nie zrobisz.
- Obiecałam już to komuś innemu, tobie już nie muszę. - Warknęłam na niego, a następnie zawołałam lekarza.
- Jest pani gotowa ?
Kiwnęłam tylko głową, a wtedy dwóch pielęgniarzy wywiozło mnie na korytarz. Na krześle przy sali siedział Nathan. Obok niego siedział Jay, który trzymał go w żelaznym uścisku. Sykes wciąż miał te dzikie oczy, jego wszystkie mięśnie były napięte, a szczęka była mocno zaciśnięta. Kiedy Jay mnie zobaczył wzdrygnął się i momentalnie mocniej objął Nathana. Max i Sivy nie widziałam, a raczej nie miałam szansy ich zobaczyć, ponieważ znalazłam sie w sali z rentgenem. Nawet nie wiem kiedy tam dojechałam.
Zabiegł przebiegł boleśnie. Dowiedziałam się, że mam złamanie zmęczeniowe lewej ręki. Nazwa może nie jest groźna, ale jednak to tylko pozory. To złamanie powstaje w wyniku powtarzających się przeciążeń kończyny; złamanie powiązane z chorobą. Kiedy spadłam ze schodów złamałam sobie rękę, a później przez moją głupotę wdało się zakażenie. Teraz czekam na operacje nastawienia czy coś, ale lekarza powiedzieli mi od razu że nie wiedzą czy uda im się poskładać moja rękę. W takim wypadku będą musiała ją mieć amputowaną. Kiedy zapytałam się czy od razu nie mogą dać mi jakieś trucizny, żebym nie musiała się męczyć Sykes się roześmiał, a Max na mnie nakrzyczał i wybiegł ze szpitala. No, ale kto normalnie funkcjonuje z jedną ręką !? Nie chce żeby wszyscy przy mnie chodzili i się mną opiekowali!
~*~
Szłam po zielonej polanie. Była to ta sama polana, na której spotkałam nieznajomego chłopaka i Wildfire. Może i była tym samym miejscem, ale dzisiaj była mroczna. Las przy polanie płonął, zwierzęta uciekały, cała polana była we krwi... Na drugim krańcu polany kucał tyłem do mnie chłopak, ale nie ten sam z poprzedniego snu. To był ktoś inny. Wokół nieznajomego było pełno krwi, kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że przed chłopakiem leży martwe zwierze. Nie trudno domyślić się kto tego wszystkiego dokonał. Nagle ktoś zakrył mi usta i wziął na ręce. Tym kimś był chłopak z poprzedniego snu. Poznałam go po zapachu. Kiedy dotarliśmy do wybranego miejsce przez chłopaka postawił mnie na ziemi, ale moja wolność nie trwała długo. Chłopak przygniótł mnie do drzewa.
- Czy ty chciałaś popełnić samobójstwo!? Gdyby on nie był zajęty jedzeniem to ty byłabyś jego nie wiem którym daniem! Nie wolno ci się do niego zbliżać rozumiesz? 
- Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?! Kim ty jesteś? Kim był tamten chłopak? Dlaczego mnie nawiedzać?
- Tamten chłopak był zły, sama się domyśl kim był. Chcę cię chronić Janette.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! Kim jesteś ?
- Dowiesz się w odpowiednim czasie, a teraz posłuchaj tego co ci powiem. Wiedz, że jesteś w niebezpieczeństwie i radze trzymać ci się z dala od kłopotów Janette. Normalność wcale nie jest taka dobra, jak się wydaje.
Po tym chłopak przepadł. Znowu nie widziałam jego twarzy, pozostała mi tylko wiedza jego zapachu...


_______________________________________________________________


Dooooooobry Wieczór Wszystkim! 
Wiem, ze rozdział do najdłuższych nie należy, ale już chciałam  skończyć i dać wam coś do poczytania :)
Znowu zacznę od ' wiem '. XD
Wiem, ze rozdział miał być w poniedziałek i to nawet chyba w tamten ale się nie wyrobiłam. Mam taki zapieprz na głowie, że masakra ;_;
Jednak mam nadzieję, że wam się choć trosze podoba. 
Wkręciłam do opowiadania pewien wątek, który już za kilka rozdziałów powinien robić się dla was jaśniejszy. Mogę wam zdradzić tyle ' przeczytajcie dokładnie sen Janette, a następnie wyszukajcie w tekście haczyków '. To taka mała podpowiedź. 
Tak w ogóle to co sądzicie o nowym szablonie ? Według mnie jest nieziemski! Jeżeli wejdziecie w zakładkę ' Szablon ' to tam znajduję się link do szabloniarni od której otrzymałam szablon. Mój szablon wykonywała Cary! Bardzo wam polecam tą szabloniarkę bo wykonuje nieziemskie szablony *o* 
Do końca przyszłego tygodnia zakładka ' bohaterowie ' powinna być do końca zrobiona. Może się zastanawiacie dlaczego na szablonie jest inna dziewczyna niż wcześniej na nagłówku. Jest ponieważ sądzę że będzie wam łatwiej wyobrażać sobie niektóre scenki ( bynajmniej ja tak robię ) i Lily jest dużo ładniejsza. Lily jest cudna *o*
Dobra ja kończę, mam nadzieję że rozdział się podobał i mnie nie zabijecie ♥ 



niedziela, 24 listopada 2013

Notka

Cześć i czołem wszystkim! 
Pozwalam wam mnie zabić, możecie nawet poćwiartować. Wiem, że już od ponad miesiąca nie ma nowego rozdziału i dlatego pisze tą notkę. 
Rozdział nie pojawia się tak długo, ponieważ nie starcza mi dnia... Wiem, że zabrzmiało to głupio ale to prawda. Od Poniedziałku do Piatku nie mam kompletnie czasu bo późno kończe lekcje, a w weekendy zazwyczaj gdzieś wychodzę i późno wracam. 
Do tego dochodzi też to że do rozdziału chciałabym wrzucić jakiegoś gifa z Janette, ale wczoraj okazało się że szabloniarka u której zamówiłam szablon na początku Września przepadła... Jutro lub nawet dzisiaj postaram się zamówić na innej szabloniarni. 
Teraz odniosę się do pewnego komentarza, który pojawił się pod ostatnim rozdziałem :
' Kurcze no, nie obraźliwe się na mnie czy coś no ale
Przez miesiąc prawie nie dodałaś rozdziału a jak dodałaś to krótki -.-
Ja bym ci radziła że jak nie masz czasu w tygodniu to od pon. Do pt. Pt. Pisz rozdział i na rzykład go wstawiam w soboty może będzie lepiej nie to że coś ale ja się zamęczam i prawie codziannie tu wchodzę z nadzieją że coś dodasz no to też mnie jak i twoje ,,fanki,, tego bloga. Rozumiem że jest szkoła , testy, kartkówki itd. Bo ja też chodze do szkoły ( tak może ktoś nie wie i mam strasznie duźo testów z j. Niemieckiego -,-)
Więc może wyznacz dzień w który będziesz dodawać bo jak tak to ja ( gdybym prowadziła bloga ) bym się pogmatwała i bym dodawała np. Raz czy dzw razy w tygodniu czy jakby mnie dopadła wena. Niezrozum mnie żle ale to moja ocena i mam nadzieję że się na mnie ne obrazisz dlatego źe wyrazilam swoją opinie? Nie hejtuję cie bo kocham twojego bloga!:):) opowiadanie piszesz przecudne i masz talent.
Fanka twojego bloga 
Źyczę weny! :) i czekam na nexta 
Anonimek
=D '

Przepraszam, że tak gługo nie było rozdziału, ale jeżeli nie mam weny to nie będę pisała na siłe byle czego żeby tylko dac wam rozdzial, bo nie o to w tym chodzi. Kolejny raz przepraszam, ze wchodzisz a widzisz pustki. W tygodniu nie mam czasu na pisanie, bo jak przychodze ze szkoly to odrabiam lekcje i siadam na jakas godzinke przy komputerze zeby popisac z przyjaciolka ktora nie mieszka w moim miescie, a pozniej przechodze na laptopa, na ktorym nie dziala mi blogger. 
Uwierz mi, ze gdybys zalozyla bloga nie dodawalabys tak czesto rozdzialu. Po pierwsze napisanie rozdzialu bardzo czesto bywa meczace i dlugotrwale, a po drugie szybko skonczylyby ci sie pomysly. 
Oczywiscie ze sie nie obrazilam i dziekuje ze napisalas cos takiego, ale prosze tez o zrozumienie. Strasznie jest mi przykro i czuje sie z tym zle ze nie dodaje rozdzialu, ale sile wyzsze mnie pokonuja... Ciesze sie ze w ogole blog ci sie podoba :)
Teraz zwracam sie do was wszystkich.
Rozdzial postaram dodac sie jutro, mam nadzieje ze mi sie to uda. Jutro nie ide do szkoly, a wiec bede miala troszke wiecej czasu...
Jeszcze raz was przepraszam i bijcie do woli.
Dziekuje że jeszcze chce sie wam czekac na kolejne rozdzialy  xx

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 7.

- Maaaaaaaaax! - Do Maxa podbiegł jakiś facet i dosłownie się na niego rzucił.
- Tak, Nano ja też się cieszę, że Cię widzę! Jednak mam do ciebie ogromną prośbę. Złaz ze mnie do jasnej cholery, bo rozmiaru 36 to ty nie nosisz!
- Jakiś ty się zabawny zrobił! - Gdyby wzrok tego mężczyzny mógł zabijać, Pan jakże Dobra Rada wąchałby kwiatki od spodu. Po chwili jego wzrok skierowany został na moja osobę.
- Ty zapewne jesteś Janette, Max wspominał nam o Tobie. Bardzo miło mi Cię poznać. - Ujął moją dłoń, a następnie pocałował ją.
- Nano, ty stary pierniku nie podrywaj mi kuzynki! - Facet ponownie zmierzył Maxa zabójczym wzrokiem.
- Ty lepiej tyle nie gadaj, tylko zabierz tę śliczną młodą damę do środka. - Odchodząc Nano puścił mi perskie oczko.
Dobra to było dziwne, ale i uroczę! W pewnym momencie strasznie zakręciło mi się w głowie, ale Max wyczuł, że coś jest nie tak i przytrzymał mnie. Posłałam w jego kierunku blady uśmiech, ale on patrzył na mnie oczami pełnymi troski. Przecież to zwykła grypa i głupia stłuczona ręka, a więc za parę dni wszystko będzie dobrze. Nienawidzę jak ktoś się nade mną lituje, a Max robi to ciągle!
- Później pojadę do apteki po jakieś lekarstwa, bo widzę że dopadła Cię grypa, ale według mnie powinniśmy pojechać do szpitala. Przecież widzę, że ręka Cię boli.
- Lekarstwa mi wystarczą, a ręka boli mnie bo spadłam ze schodów i się poturbowałam. Możemy już iść do środka ? Jestem strasznie zmęczona i źle się czuje. - Ten tylko skinął głową i ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych. Im coraz bliżej byliśmy celu tym bardziej się bałam. Z tego wszystkiego co zrozumiałam to ktoś jeszcze ma z nami mieszkać, a tego bardzo się obawiam. Bo co jeśli ktoś mnie nie polubi i znowu będę wyrzutkiem ?
Kiedy doszliśmy pod drzwi odruchowo złapałam rękę Maxa, którą ścisnęłam najmocniej jak się dało. On się tylko zaśmiał i powiedział ' będzie dobrze '. Chyba dla niego będzie dobrze... W końcu Max otworzył drzwi, a za nimi było trzech chłopaków. Momentalnie się na niego rzucili i zrobili ' żywą kanapkę '. Po kilku minutowych wygłupach wstali i otrzepali się z kurzu? Tak to chyba był kurz. Przez chwilę szpetali coś między sobą, aż nagle ustawili się w szeregu. Z szeregu wyszedł nawet przystojny brunet.
- Cześć! Przepraszam, że musiałaś oglądać tą dziwną scenkę, ale wiesz jak to jest... Stęskniliśmy się trochę za nim. Wiem, że widzieliśmy się z Maxem rano, ale to sporo czasu! - Jego monolog przerwał chłopak w loczkach uderzając go w ramie. - Sorry za rozgadanie, ale tak jakoś wyszło. Więc ja jestem Tom, czyli ten najprzystojniejszy. Ten w loczkach to Jay, ten mulat to Siva, a Maxa to już znasz. Miło nam cię wreszcie poznać Janette.
- Mnie też jest was miło poznać Panowie. - W jednej sekundzie ich wyraz twarzy zmienił się diametralnie, a mianowicie ze szczęścia w zaskoczenie. Jedyny Max zaczął się śmiać.
- Jaak... jak ty nas nazwałaś ? - Wydukał ten w loczkach.
- No Panowie proszę Pana. - Ten w loczkach, on miał...  Jay popatrzył na mnie jak na wariatkę, a Max jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
- A ty z czego rżysz ?!- Zapytał już lekko poddenerwowany Tom.
- No bo Janette - Przerwa na atak śmiechu. - Przez pierwsze dwa dni. - Ponowny atak śmiechu.
- Mógłbyś się ogarnąć i normalnie powiedzieć!? - Tym razem Tom bardziej się wkurzył...
- No już, dobra. Janette przez pierwsze dwa dni zwracała się do Michelle na Pani, a do mnie Pan, rozumiecie ? - Tym razem wszyscy zaczęli się śmiać,a ja patrzyłam na nich jak na bandę idiotów.
- Kochana, zwracaj się do nas na ty. Jeżeli nie będziesz wiedziała jak mam na imię to wołaj ' Ej ty w loczkach ', ok ? - Skinęłam głową, a on ciągnął swój monolog. - Czy to nie przypadkiem ty powiedziałaś do nas na lotnisku ' Radziłabym wam odwiedzić psychiatryk...' ?
- No wiecie, miałam wtedy zły humor, przepraszam. - Spuściłam głowę w dół, bo normalniej na świecie zrobiło mi się głupio... Po chwili poczułam jak ktoś, a raczej Siva obejmuję mnie ramieniem i moją chorą rękę przyciska do swojego torsu. Mocno zagryzłam wargę, żeby nie krzyknąć z bólu.
- Ej mała, nie przejmuj się. Też zawsze im powtarzam żeby tam poszli. Jednak młody będzie teraz na ciebie trochę cięty, bo to rzadkość kiedy przejmie się losem jakieś dziewczyny, a ta go odepchnie. 
- Właśnie, chłopaki gdzie Nathan ? -  Wow, Max przestał się śmiać i w końcu przemówił!
- Testuje łóżko z jakąś laską. - Jay powiedział to ze straszną niechęcią.
- Chłopaki mogłabym pójść do pokoju, bo jestem strasznie zmęczona i źle się czuje. - Popatrzyłam błagalnie na Sive, bo to on wydawał się najbardziej rozgarniętą osobą.
- Jasne, na końcu korytarza jest twój pokój. Idź tam, a ja zaraz doniosę twoją torbę. - Posłałam w jego kierunku szczery uśmiech, a następnie udałam się na górę.
Kiedy szłam po schodach słyszałam dziwne dźwięki, ale nie będę wnikać co to jest... W końcu doszłam na górę, ale zbytnio nie wiedziałam który pokój należy do mnie, bo na końcu korytarza po prawej jak i po lewej stronie był pokój. Raz kozie śmierć, weszłam do pokoju po lewej stronie, ale to co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie totalnie. Po całym pokoju porozrzucane były ciuchy, a w łóżku leżał jak mniemam Nathan z jakąś dziewczyną, którzy starali się powiększyć świat...
- A ty czego tu!? Nie widzisz, że praktykujemy biologie i nam przeszkadzasz!? No co tak się lampisz, wynocha! - Nathan wydarł się najgłośniej jak chyba potrafił.
- Przepraszam. - Ze łzami w oczach zamknęłam drzwi i osunęłam się na ziemie.
On potraktował mnie jak śmiecia. Myślałam, że po przyjeździe tutaj już nikt mnie nie skrzywdzi, ale jednak myliłam się. Te całe krzyki Nathana zwabiły na górę Sive. Ten bez słowa podniósł mnie z ziemi i przytulił. Już nawet nie przejmowałam się bólem, który wyrządza mi Siva poprzez ten przyjacielski gest. Kiedy się uspokoiłam zaprowadził mnie do odpowiedniego pokoju, ale ja już nie miałam na nic siły i położyłam się od razu do łóżka. Podziękowałam Sive za wszystko, a on przykrył mnie kołdrą, pocałował w czoło i wyszedł. Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale zachował się jak prawdziwy ojciec, którego nigdy nie miałam.
Przez dobra godzinę próbowałam zasnąć, ale na marne. Cały ten czas leżałam w bezruchu, ale ile można!? Mozolnie zdrapałam się z łóżka i od razu tego pożałowałam. Ręka boli mnie nie miłosiernie, a do tego mam chyba gorączkę... Dodreptałam do biurka, na którym znajdował się telefon. Na telefonie widniało kilka nieodebranych połączeń od Pani Ackles, ale nie miałam siły teraz do niej oddzwaniać. Teraz powinnam zejść na dół i coś zjeść, bo burczy mi w brzuchu. Tak, to jest to!
Po cichu otworzyłam drzwi, wychyliłam głowę aby sprawdzić czy nie ma nikogo i wyszłam. Nie chciałam z nimi teraz gadać, bo nie uśmiecha mi się mieszkanie z 5 chłopakami. Kiedy doszłam do schodów usłyszałam czyjąś rozmowę, a raczej awanturę. Wiem, że nie wypada podsłuchiwać, ale nie chcę im przeszkadzać.
- Dlaczego wydarłeś się na Janette ? - Czyli rozmowa o mnie, a pytającym zapewne jest Max.
- Dobrze wiesz, że nienawidzę gdy ktoś obcy wchodzi mi do pokoju, a w szczególności gdy przyprowadziłem do domu niezłą laskę! - Nath warknął na Maxa tak, ze się przestraszyłam.
- Młody spokojnie. Ona po prostu pomyliła pokoje. - Max o dziwo był spokojny.
- To trzeba było suce wytłumaczyć gdzie jej miejsce! - W moich oczach momentalnie zebrały się łzy
i weszłam do kuchni.
- Przepraszam Cię, ja naprawdę nie chciałam. - Mówiłam ledwo słyszalnie. - Błagam Was, nie kłóćcie się. Nath jeżeli chcesz to mów śmiało co masz do mnie, a nie Maxowi. Nie chcę żeby się denerwował.
- Chcesz wiedzieć co o tobie myślę ? - Warknął, a ja tylko pokiwałam głową na Tak. Podszedł do mnie tak, że moje plecy opierały się o ścianę, a jego ręce opierały się na ścianie tuż przy mojej głowie. - A więc uważam że jesteś : zakłamaną, głupią...ale wiesz co ? Powiem w skrócie. Jesteś poj*baną suką i lepiej się nie zbliżaj do mojego pokoju. Jeżeli się zbliżysz to wybuduje Ci budę na dworze! - Po tych słowach Max chciał uderzyć Natha ale go powstrzymałam. Chciałam dowiedzieć się od Pana Sykesa dlaczego ma takie zdanie o mnie.
- Powiedz mi proszę, co ja ci takiego zrobiłam ? - W moich oczach pojawiały się łzy, ale powstrzymałam je, bo nie chciałam dać mu satysfakcji.
Tym pytaniem i tonem głosu chyba go zagięłam, bo przez chwile patrzył się z agresją w moje oczy, a następnie uderzył pięścią w ścianę i odszedł. Przez chwile stałam tam sparaliżowana, bo on prawie mnie uderzył pięścią w twarz... Nie wiedziałam, że gwiazdy są takie chamskie. Max cały czas patrzył na mnie z troską w oczach.
- Zapomniałem Cię przed nim ostrzec... - Te słowa wypowiadał z pogardą.
- Daj spokój, chłopakowi hormony buzują. Słyszałam jeszcze gorsze wyzwiska, więc to był pikuś. W ogóle przyszłam tutaj w sprawie takiej iż trochę zgłodniałam i macie coś może na gorączkę ?
- To wcale go nie usprawiedliwia! Nawet nie wiesz jak się ciesze, że wyciągnąłem Cię stamtąd. Właśnie przyszła pizza i miałem po Ciebie iść. Po leki pojechał Nano. - W czasie tego jakże ciekawego produkowania się, objął mnie ramieniem i udaliśmy się do salonu. Doszliśmy do stołu przy którym znajdowało się sześć krzeseł. Po jednej stronie stołu siedział już Jay, Nathan i Tom, a po drugiej stronie siedział Siva. Przypadło mi siedzenie obok Sivy, ale niestety musiałam siedzieć naprzeciwko Nathan.
Wszyscy życzyliśmy sobie smacznego jednak ja czekałam, aż chłopcy skonsumują. W moim ' prawdziwym ' domu najpierw jedli rodzice, a ja resztki...
Kiedy każdy zjadł już po kawałku wszyscy prócz Nathana dziwnie na mnie popatrzyli, aż w końcu odezwał się Tom.
- Mała, dlaczego nie jesz ?
- No, bo wiesz ... tak byłam wychowana, że najpierw jedli rodzice, a później ja. - Chłopcy wymienili ze sobą spojrzenia.
- No i widzicie, suka zawsze dostaje ostatnia. - Nath cieszył się z wypowiedzianego zdania jak głupi do sera.
Ewidentnie zachowanie Nathana wyprowadziło Toma z równowagi. Zacisnął pięści, ale odezwał się spokojnie.
- Przeproś ją w tej chwili.
- Nie będę jej przepraszał! - Nathan warknął na niego.
- Wyjdź! - I znowu ten spokojny ton Toma. Jednak widziałam, że powstrzymywał się od wydarcia się na Nathana. Chłopak nic sobie nie zrobił z rozkazu i wygodnie rozsiadł się na krześle. 
Tom nic nie odpowiedział tylko gwałtownie odsunął krzesło, wstał i podszedł do miejsca Sykesa.
- Powiedziałem, że masz przeprosić Jantte, a jeśli nie to opuścisz to pomieszczenie w trybie natychmiastowym. - Tym razem Tom nie zapanował zbytnio nad tonem głosu, a co z tego wynikło był warkot.
- Mam ci to przeliterować! Nie będę suki przepraszał! - Wypowiedział to cały czas patrząc mi się w oczy.
Tom już tego nie wytrzymał. Gwałtownie odsunął krzesło Panicza Sykesa i pociągnął go za bluzę do góry.
- A może ja Tobie to przeliteruje gnoju!? Wypad na górę, a jeśli za 3 sekundy nie znajdziesz się w swoim pokoju to zatargam Cię tam osobiście! - Tom wydarł się prosto w twarz Nathanowi. Ten ewidentnie wystraszył się, bo oddalił się, ale gdy wychodził spojrzał na mnie wzrokiem pełnym gniewu, a z jego ust wyczytałam ' popamiętasz mnie '.
Kiedy usłyszeliśmy trzaśniecie drzwiami, Tom momentalnie wyszedł. Było widać po wszystkich, że zachowanie Nathana ich zdenerwowało, ale jednak to Tom był najbardziej zdenerwowany tym wszystkim. Jestem tutaj niecałe 2 godziny, a już się przeze mnie kłócą.  Przeprosiłam chłopaków, a następnie wybiegłam za Parkerem. Chłopak opierał się o kolumnę na tarasie, zdaje mi się że palił. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego barku. Poczułam, że jego wszystkie mięśnie były napięte.
- Przepraszam. - Tylko to byłam w stanie wypowiedzieć.
Mięśnie Toma momentalnie rozluźniły się jak za dotknięciem różdżki. Odwrócił się do mnie i tak po prostu przytulił. Wtedy dałam upust gorzkim łzą. Łzy były spowodowane bólem, zażenowaniem, ale także radością. Bólu, bo cholernie bolała mnie ręka. Zażenowaniem, bo wszyscy teraz wiedzą co sądzi o mnie Nathan. Radością, bo teraz wiem że mam prawdziwą rodzinę. Tom zaczął szeptać mi kojące słówka, a przy tym całował mnie w czubek głowy. Kiedy się uspokoiłam objął mnie ramieniem i wprowadził do domu.
Wszyscy patrzyli na mnie oczami pełnymi troski. Posłałam w ich kierunku sztuczny uśmiech, a w kierunku Toma błagalne spojrzenie. Wtedy on poinformował chłopaków, że odprowadzi mnie do pokoju. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna, ponieważ nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, a po drugie strasznie źle się czułam.
Gdy wchodziliśmy po schodach zrobiło się słabo i oparłam się o ścianę. Tom nie pytając mnie o pozwolenie wziął mnie na ręce i udał się w kierunku mojego pokoju. Cały czas patrzył się na mój nadgarstek... Nie wiem czemu, ale nawet nie mam siły go o to zapytać.
Kiedy doszliśmy do pokoju usłyszałam tylko krzyk Toma, a następnie urwał mi się film.
Ewidentnie zemdlałam... 

_______________________________________________________________

Witam was bardzo serdecznie! :D 
Przepraszam, że musieliście długo czekać na rozdział. Jakoś na początku Października rozdział był gotowym, ale się usunął... Tak po prostu się usunął, a później nie mogłam niczego skleić w jedną całość! -.-
Kojarzycie może jak mówiłam wam, że bohaterowie zostaną w pewnym stopniu zmienieni ?  No to, pewnie już sie zdążyliście zorientować że Pan Nathan Sykes będzie Bad Boyem ^^
Ostatnio robiłam notatkę i wiedziałam że o czymś zapomniałam! A więc sprawa tyczy sie wszelkich nominacji. Informuję iż w ciągu roku szkolnego nie będę tego przyjmowała, ponieważ nie mam na to czasu. Jednak dziękuje wszystkim, którzy nominują mojego bloga :)
 A teraz inna sprawa. Widzieliście teledysk do Show Me Love ? Podoba wam się ? Według mnie jest cudny *o* 
No cóż, mam nadzieję ze rozdział chociaż w pewnym stopniu wam się podoba. 
Enjoy! xx


poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 6.

Jak zwykle rano obudził mnie hałas dobiegający z kuchni. Michelle i Max są troszeczkę nierozgarnięci rano, ale kto normalnie funkcjonuje o 6 nad ranem ?
Przez dobre 30 minut starałam się usunąć, ale nie było mi to dane. Wyjęłam z szafy bieliznę, luźną bluzkę z długim rękawem, spodnie dresowe i udałam się do łazienki. Po ogarnięciu się wyszłam z pokoju, a wtedy moje oczy wyszły z orbit! Po całym salonie porozrzucane były ciuchy i inne pierdoły. Michelle nic mi nie mówiła że gdzieś wyjeżdża, Max  tak samo... Więc co tu się dzieje ?!
- Hallo? Jestem tam ktoś ? - Michelle machała mi ręką przed oczami.
- Co ? Aaa tak!
- O czym tak myślisz i dlaczego ty jeszcze nie jesteś gotowa ? - Na co ja mam być gotowa ?
- Janette! Dlaczego ty nie jesteś jeszcze gotowa!? - Tym razem Max się wtrącił...
- Chwila, chwila! Na co mam być gotowa ?
No i wtedy zaczęła się kłótnia między kochankami.
- Miałeś jej o tym powiedzieć! Jednak miałam rację pięć dni temu, że jesteś głupi! - O czym mieli mi powiedzieć :o
- Nie, to ty jej miałaś powiedzieć! Uważasz że jestem głupi!? Nareszcie wiem co o mnie myślisz!
- Spokój! - Wydarłam się tak, że chyba cały Londyn mnie słyszał lol. - Możecie się nie kłócić ? Przepraszam, że jestem powodem waszej kłótni... - Znowu w moich oczach zebrały się łzy, ale nie dlatego że się wzruszyłam czy coś, ale Michelle mnie przytuliła. Tak, ręka wciąż mnie niemiłosiernie boli. To jest przecież zwykłe stłuczenie więc już niedługo powinno mi przejść.
- Kochanie nie płacz. Już więcej nie będziemy się kłócić, prawda Max ? - Pokiwał twierdząco głową.
- A o czym mieliście mi powiedzieć ? - Wytarłam łzy zdrową ręką.
- Bo no... Michelle przeprowadza się na drugi koniec Anglii. Ja też muszę się przeprowadzić. Ty nie możesz zostać sama, więc razem zdecydowaliśmy, że przeprowadzisz się ze mną.
- Ale dlaczego wy się przeprowadzacie i kiedy ?
- Mich przeprowadza się na potrzeby filmu, będzie tam nagrywać, a ja muszę być bliżej centrum Londynu. A teraz nie gadaj tylko idź się pakuj, a ja po południu przyjadę po ciebie i wtedy odwieziemy Michelle na lotnisko.
Przed pakowaniem powinnam coś zjeść. Tak to jest bardzo dobry pomysł! Kiedy wyjmowałam z lodówki jogurt słyszałam jak para przeprasza się nawzajem. To było takie słodkie jak Mich przerywała Maxowi przeprosiny, bo sama też chciała go przeprosić. Normalnie się wzruszyłam!
Po zjedzonym posiłku poszłam do pokoju, aby się spakować.
Nie miałam dużo rzeczy, więc pakowanie poszło mi szybko, a mianowicie 30 minut. Przez to całe pakowanie jeszcze bardziej boli mnie ręka. Nie mogę nią w ogóle ruszać, a jak już poruszę to niemiłosiernie boli. Jeszcze do tego dochodzi, że chyba złapałam jakąś grypę.
Jest dopiero po siódmej, więc Michelle raczej się nie obrazi jak położę się na jakąś godzinkę. Gdy położyłam głowę na poduszce momentalnie usnęłam. Śniły mi się jakieś duperele i oczywiście ten sam chłopak. No ześwirować można! Chłopak stoi obok mnie, a ja nie mogę zobaczyć jego twarzy... Ciągle powtarza, że coś złego się wydarzy. Mógłby powiedzieć jasno co, a nie bawi się ze mną w kotka i myszkę!
- Janette obudź się. - Poczułam jak ktoś, a raczej Mich lekko mną trzęsie.
- Już, już wstaje. Która godzina ?
- Już po 14, a Max ma być za jakieś 10 minut. - Momentalnie usiadłam i wtuliłam się w dziewczynę.- Boże dziewczyno, ty jesteś cała rozpalona!
- Michelle ja cię tak bardzo przepraszam! Chciałam spędzić z tobą te ostatnie godziny, a zamiast tego spałam w najlepsze. A to tylko grypa.
- Kobieto ja nie wyprowadzam się na zawsze, za jakiś miesiąc znowu się zobaczymy. A teraz dość gadania, a więcej działania. Zaraz ci przyniosę jakieś lekarstwo. - Mich puściła do mnie oczko i wyszła z pokoju.
Jak ja wytrzymam cały miesiąc bez Michelle ? Każdą wolną chwile poświęcała mojej osobie. Max też, no ale nie oszukujmy się że dziewczyny ( nieśmiały dziewczyny czyli ja ) wolą towarzystwo tej samej płci. Kiedy zaczynam rozmawiać z Maxem nie wiem jak mam się zachować. Nigdy nie miałam do czynienia z płcią przeciwną. Ba! Ja prawie z nikim nie miałam do czynienia. Michelle jest 3. osobą z którą szczerze, a raczej w ogóle rozmawiam. Michelle to słowna dziewczyna. Po jakiś 5 minutach była u mnie w pokoju z kubkiem jakiegoś czegoś okropnego. Jak to piłam to myślałam, że wszystko zaraz wyląduje na pościeli.
Muszę się ogarnąć, bo zaraz mój kuzyn, dobra wolę określenie Max, bo kuzyn tak dziwnie brzmi... Dobra, nie ważne! Max ma zaraz być i mamy jechać odwieźć Mich na lotnisko.
Wyjęłam z szafy zwykłe ciuchy i udałam się do łazienki.
Po ogarnięciu się wzięłam torbę z ciuchami, plecak i wyszłam z pokoju. W salonie siedziała przytulona para, ale gdy Max mnie zobaczył szczęka dosłownie mu opadła...
- Kobieto na dworze jest 26 stopni, a ty masz zamiar paradować w bluzie z długim rękawem i długich spodniach!? Zamiast wykorzystać, że jest taka piękna pogoda w Londynie to ta się ubrała jak na zimę! Boże ty widzisz i nie grzmisz! Ale chwila! Skoro mamy lato i ty się tak grubo ubierasz, to jak ty się w zimę ubierzesz ?
'Gdybyś tylko Maxiu wiedział ile mam blizn na ciele to odechciałoby ci się gadania o moim ubiorze'. W ostatniej chwili ugryzłam się w język i na szczęście nie powiedziałam tego na głos.
- Kochanie daj jej spokój. Jeżeli dobrze czuje się w takich ciuchach to nie powinieneś mieć nic do gadania. - Michelle wybawicielko ty moja! - A teraz dosyć gadania, bo niedługo mam samolot.
Max jeszcze coś gadał pod nosem, ale nie miałam najmniejszej chęci słuchania jego zrzędzenia więc włożyłam do uszu słuchawki i zatraciła sie w muzyce. Przed blokiem stał ogromny van. Po co Mich wynajęła taki duży skoro jedziemy tylko w trójkę?
Dobra, Max miał rację że jest gorąco, ale co z tego skoro nie mogę chodzić bez bluzy !? Nikt nie może dowiedzieć się o moich ranach a w szczególności Max! Jeszcze tego by brakowało! Już sobie wyobrażam jaką zrobiłby mi awanturę.
Na lotnisko dotarliśmy w miarę szybko, a mianowicie 40 minut. Kierowca stwierdził, że to i tak krótko bo o tej porze roku i godzinie dużo ludzi jest w rozjazdach.
Właśnie nadszedł najgorszy dla nas wszystkich moment... Pożegnanie. Wypadałoby teraz zostawić ich samych, bo w końcu muszą się pożegna. Powiedziałam im, że muszę skorzystać z toalety, Max wtedy wypalił z tekstem ' Tylko się nie zgub i uważaj na siebie ', czy ja jestem pięcioletnim dzieckiem i idę na Bóg wie jaką wycieczkę ?! Idę do łazienki, która oddalona jest o jakieś 300 metrów od nich. Coś czuję, że Max za bardzo wczuł się w rolę ' mamusi '. Jest to uroczę i cieszę się, że mu na mnie zależy, ale no nie przesadzajmy! Mam nadzieję, że niedługo mu to przejdzie...
Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych wyszłam z toalety, a wtedy na kogoś wpadłam i jak długa runęłam na ziemie. No super!
- Ja Cię bardzo przepraszam, nie chciałem! - Chłopak podał mi rękę, którą chwyciłam, ale zaraz tego pożałowałam bo poczułam jak moją twarz oblewa rumieniec.
- Nic się nie stało, a tak właściwie to ja powinnam Cię przeprosić, bo to ja na Ciebie wpadłam. - Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. No to już nie moja wina, że wstydzę się chłopaków!
- To akurat jest najmniej ważne kto na kogo wpadł, prawda? - Skinęłam głową. - A więc może zdradziłabyś mi swoje imię i dałabyś zaprosić się na kawę ? - Dopiero teraz się zorientowałam jaki on ma zniewalający uśmiech, co ja gadam! On był cały zniewalający!
- Janette miło mi. - Chciałam mu podać dłoń, ale po chwili zorientowałam się, że on wciąż ją trzyma. Kolejny rumieniec do kolekcji.
- Thompson mnie również. - Pocałował wierzch mojej dłoni, a przez to ja zrobiłam się jak burak! - Ślicznie się rumienisz. - Trochę mnie peszył, więc odruchowo założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Wiesz, nie chcę być nie miła, ale muszę już iść. Czeka na mnie przyjaciółka, z którą muszę się pożegnać. Było mi strasznie miło, ale uciekam. - Posłałam w jego kierunku szczery uśmiech i oddaliłam się. Nie przeszłam nawet kilku metrów, bo ktoś pociągnął mnie za rękę. A tym kimś okazał się Thompson. Ma chłopak farta, że nie pociągnął mnie za chorą ręke.
- Zobaczymy się jeszcze ? - W jego oczach zobaczyłam iskierki nadziei.
- Mam taką nadzieję. - Tym razem pocałowałam chłopaka w policzek i odeszłam.
Kiedy przeszłam parę metrów odwróciłam się, bo chciałam zobaczyć czy Thompson dalej tam jest. I wiecie co? On tam był i trzymał się za policzek! To było takie urocze. Jednak chłopak w końcu otrząsnął się i cały w skowronkach udał się w przeciwnym kierunku niż ja. Kiedy doszłam do Max'a był jakiś taki naburmuszony, a Michelle płakała. Bez zastanowienia podbiegłam do niej i przytuliłam najmocniej jak umiałam. Oczywiście zaczęłam łkać.
- Michelle ja tak bardzo będę za tobą tęsknić! Jesteś najwspanialszą osobą zaraz po mojej cioci, którą tak strasznie polubiłam a raczej pokochałam. Ja bez ciebie nie wytrzymam. - Nagle dziewczyna oderwała się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
-  Nawet nie wiesz ile te słowa dla mnie znaczą. Myślałam, że tylko udajesz że mnie lubisz, żeby nie było mi przykro. Zazwyczaj wszyscy lubią mnie za to ile mam pieniędzy, bądź nie lubią bo uważają że jestem rozpuszczoną modeleczką / aktorką. Kocham cię jak swoją młodszą siostrę, ale nie martw się będę dzwoniła tak często jak się da.
Kiedy znowu przytuliłyśmy się Mich szepnęła mi na ucho ' Przygotuj się na długi monolog, bo Max widział to całe zajście z twoim znajomym i chyba mu się nie spodobało '... Puściła do mnie oczko i udała się na odprawę.
Dziewczyna miała stu procentową rację. Gdy zniknęła nam z pola widzenia Max zaczął mnie wypytywać kto to był, czym się zajmuje i takie tam pierdoły. Cały ten monolog trwał z jakieś 10 minut po czym sam stwierdził,że wypadałoby udać się do samochodu. Jednak w trakcie tej jakże nudnej podróży nie przestawał gadać. Przez ten cały czas patrzyłam na niego jak na idiotę. Dopiero kiedy wsiedliśmy do auta pozwolił mi dojść do głosu, ale gdy powiedziałam mu że wiem tylko iż chłopak ma na imię Thompson nie uwierzył mi. No i weźcie się tu z takim dogadajcie! No po prostu ręce i nogi opadają!
Przez całą podróż do nowego domu Pan jakże Dobra Rada, zaczął znów swój monolog tylko, że teraz był o tym jak powinnam się w takich sytuacjach zachować. Według niego powinnam nawrzeszczeć na Thompsona i dać mu z liścia. Nie no, ten człowiek jest chory psychicznie! Gadał jak najęty, a raczej jak katarynka. Dzisiaj mogę mu to wybaczyć, bo pewnie biedak musi zająć czymś myśli... Ale jeżeli będzie się tak zachowywał dalej to mu wygarnę!
Po jakże nudnej i długiej jeździe dotarliśmy pod wielką ... wille!? Wjechaliśmy na podjazd, a tam stała wielka ciężarówka ? O.o Dobra olać ciężarówkę! Tutaj był ogromny basen i przepiękny ogród. Kiedy wysiedliśmy z samochodu przetarłam oczy, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę ! Max tylko zaśmiał się z mojej reakcji i dodał,
- Poczekaj aż zobaczysz środek. - Wtedy na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek przez co dostał ode mnie zdrowym łokciem w bok.
Nagle do moich uszu dobiegł donośny krzyk.
- Maaaaaaaaax!


 _______________________________________________________________

BŁAGAM NIE BIJCIE! PRZEPRASZAM, ŻE DŁUGO MNIE NIE BYŁO, ALE NIE MIAŁAM CZASU NA DODANIE ROZDZIAŁU!
Wybaczycie prawda ? *puppy eyes*
Co sądzicie o nowym znajomym Janette ? ^^ W ogóle co sądzicie o tym rozdziale ? XD
Ale teraz przechodzę do sedna! 
Już w Piątek mam nadzieję, że będę miała szablon na tego oto bloga. Jeżeli szablon będzie w Piątek to odświeżę zakładkę ' bohaterowie '. Co z tym się wiąże bohaterowie zostaną nieco zmienieni. Wiem, że nie powinnam, ale sądzę że po tej małej zmianie opowiadanie będzie jeszcze ciekawsze :) Mam nadzieje że nie gniewacie się za tą zmianę. 
A teraz z innej beczki.
Jak wam mija Wrzesień ? Mnie okropnie! Jestem chora i miałam już 3 kartkówki z chemii i inne takie pierdoły -,-. No ale jakoś trzeba wytrzymać do tego Czerwca, prawda? ;) 
A teraz mam ostatnią rzecz wam do przekazania, a mianowicie to... MAX GEORGE ( tak ten z The Wanted dla nie wtajemniczonych ) MNIE FOLLOWNĄŁ 3 WRZEŚNIA ! *-* Tak wiem minęło już 20 dni od tego wydarzenia, ale ja i tak się tym jaram ^^.
Boziu trochę się rozpisałam O.o 
Nie będę przedłużać, a więc do następnego miśki x


piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 5.

Stałam na korytarzu starając się nie krzyczeć z bólu, bo ten facet ściska mnie już jakiś czas, a mnie wszystko boli! W pewnej chwili odkleił się ode mnie i zapytał.
- Coś ci się stało ? - Patrzył na mnie oczami pełnymi troski.
- Nie, a dlaczego coś miałoby być nie tak? 
- Tak pytam. - Uśmiechnął się do mnie i gestem ręki zaprosił do środka.
Mieszkanie było bardzo przytulne. Chłopak, właśnie wciąż nie znam jego imienia i nie wiem jak mam się do niego zwracać. Wygląda na młodego, czyli za bardzo nie pasuje do niego określenie 'Pan'. Byłoby prościej gdyby mi się przedstawili, ale może po prostu zapomnieli? Para, bo raczej parą byli zaczęła mnie oprowadzać po mieszkaniu. Po krótkim zwiedzaniu mogę stwierdzić, że mają niesamowite mieszkanie : przeogromny salon połączony z jadalnią i wyjściem na balkon, sypialnie połączoną z łazienką, pokój gościnny połączony z łazienką, przepiękną kuchnie i małą łazienkę. Zaczęłam myśleć nad tym jak to będzie teraz wyglądało. Nowa szkoła, nowa rodzina, nowy dom.Mam nadzieję, że nie będę zbytnio rzucała się w oczy... Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój opiekun.
- Nad czym tak myślisz?
- Nad moim nowym życiem... Mogłabym prosić pana o szklankę wody?  - Popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale ja tylko poprosiłam o szklankę wody.
- Dlaczego mówisz do mnie Pan, aż taki stary jestem? - Po chwili walnął się z otwartej ręki w czoło. - Boże, z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić. A więc nazywam się Max George, a to moja dziewczyna Michelle Keegan.
- Ja jestem Janette Wood, ale to z pewnością już wiecie. - Pierwszy raz dzisiejszego dnia szczerze się uśmiechnęłam.
Max i Mich odwzajemnili uśmiech, zajęliśmy miejsca na kanapie. Łysolek włączył telewizje i zaczęliśmy oglądać jakiś program o zwierzętach. Kochałam wszystkie, no prawie wszystkie zwierzęta więc dokument mnie wciągną i nie zwracałam uwagi na parę siedzącą obok mnie.
 Nagle w brzuchu Maxa zaburczało. Brunetka zaśmiała sie, a ja lekko uśmiechnęłam. 
- Ktoś tu jest głodny. - powiedziała rozbawiona do Max'a i pocałowawszy go w policzek odeszła zrobić, jak podejrzewam, obiad. 
Ja wróciłam do poprzedniej czynności, czyli oglądanie filmu, a Max się nad czymś zastanawiał. Ani ja, ani Max nie odzywaliśmy się do siebie. A może właśnie teraz Max zrozumiał, że nie powinien mnie do siebie przygarniać, może mnie nie polubił ? Swoją droga... Max to ciekawe imię, takie łatwe do zapamiętania. 
 - Obiad! - z kuchni usłyszeliśmy głos Michelle. 
Max od razu poderwał się z kanapy i ruszył w stronę kuchni, mówiąc tylko 'chodź' w moja stronę. Również wstałam z mebla i skierowałam się do kuchni. Michelle przyrządziła wspaniałą lazanie, jak to ona ujęła ' aż mi się uszy trzęsły '. Polubiłam ją i wydaje mi się, że ona mnie również. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Max'ie, zachowywał się tak jakbym wyrządziła mu wiele krzywdy, a ja przecież nic nie zrobiłam. Na początku był miły i w ogóle, ale wszystko minęło tak szybko. Kiedy rozmawiałam z Mich jej chłopak siedział cicho i dzióbał widelcem w lazanii. Postanowiłam, że to chyba ja muszę wykonać pierwszy krok.
- Mam do Pana pytanie. Z tego co się dowiedziałam to jest Pan moim kuzynem, tak? - Max' owi aż szczęka opadła. 
- T.. Tak! Dlaczego mówisz do mnie ' Pan ' ? - Zakreślił w powietrzu cudzysłów przy słowie Pan. 
- A jak mam się do Pana zwracać? Jest Pan ode mnie starszy. - Patrzyłam na nich z przerażeniem, a Michelle wybuchła niepohamowanym śmiechem. 
- Słońce, zwracaj się do nas na Ty, bo Max jest starszy od ciebie zaledwie 7 lat starszy, ale to nie oznacza, że jest mądrzejszy. - Puściła do mnie oczko, a Max się zbulwersował. 
- No już nie przesadzaj, bo głupi to ja nie jestem! - Udawał obrażonego przez dobre 10 sekund, a później zaczął się śmiać. - Nie, ale teraz tak na serio. Michelle ma 100 procentową rację no może pomińmy fakt, że niby jestem głupi. Więc od teraz zwracaj się do mnie Max, dobrze ? 
- Nie ma sprawy proszę Pana, znaczy Max! 
Po skończonym obiedzie poprosiłam Michelle o jakąś tabletkę przeciwbólową, a następnie udałam się do mojego nowego pokoju. Było tam bardzo przytulnie. Kiedy wzięłam tabletkę postanowiłam zadzwonić do Pani Ackles. Miałam do niej przecież pójść przed wylotem do Londynu, ale z zaistniałej sytuacji która miała miejsce parę godzin temu nie zdążyłam. 
Z Panią Ackles rozmawiało mi się jak zwykle bardzo dobrze. Kazała mi dzwonić do siebie co najmniej 2 razy w tygodniu i meldować czy wszystko ze mną w porządku. Obiecała mi, że niedługo się spotkamy i zapozna mnie ze swoim wnukiem. Po zakończonej rozmowie położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 
Obudziłam się około 17. Znowu śnił mi się ten tajemniczy chłopak i nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Nigdy wcześniej go nie widziałam, znaczy widziałam podobnego chłopaka na lotnisku, ale nie jestem pewna czy to on... Nagle do drzwi rozległo się pukanie.
- Mogę ? - W drzwiach zobaczyłam łysą głowę, czyli to Max.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku.
- Przyszedłem do ciebie, żeby przeprosić cię za moje wcześniejsze zachowanie. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać, bo widzę że jesteś nieśmiałą osobą i nie chciałem, żebyś czuła się niekomfortowo. 
- Nic się nie stało proszę Pana. Liczą się chęci. - Objęłam go zdrową ręką i przytuliłam. Jednak on zaczął się śmiać.
- Błagam cię, nie mów do mnie Pan bo czuję się staro. Jestem Max a nie Pan, ok? 
- Dobrze. 
- A teraz mógłbym zadać ci jedno pytanie, a raczej dwa?  - Spojrzał na mnie tak jakbym miała zaraz się na niego wydrzeć, ale ja tylko skinęłam głową, aby kontynuował. - Co ci się stało ? Wyglądasz jakby ktoś cię pobił... A drugie, dlaczego jak ktoś cię przytula to ledwo co powstrzymujesz krzyk ? 
Tymi pytaniami mnie zagiął, a na samo wspomnienie dzisiejszego ranka i wszystkich wspomnień które miały miejsce do moich oczu napłynęły łzy. Miałam ochotę wypłakać się w poduszkę, ale muszę być twarda. Opowiedziałam Max'owi taką samą historię jak Michelle i chyba uwierzył. Chciał mnie wieść do szpitala, ale wciskałam mu kit że tylko się poturbowałam i takie pierdoły.
Resztę wieczoru spędziłam z moimi nowymi opiekunami na rozmawianiu o tak na prawdę wszystkim. Poinformowali mnie, że za dwa miesiące idę do szkoły, bo teraz są wakacje. W Irlandii też tak było, więc niczym mnie nie zaskoczyli. Zawsze chciałam mieć urodziny w wakacje, ale niestety urodziłam się 27 lipca, a szkoła zaczyna się 24 lipca *so close*.
Rozmawialiśmy dosyć długo, bo aż 3 godziny, a następnie postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Max chciał obejrzeć jakiś horror, ale Mich powiedziała, że nie będzie oglądała. Wtedy on rzucił coś w stylu ' to nie musisz oglądać ' ale, wtedy dostał poduszką w głowę i włączył Harrego Pottera. Udało mi się wybłagać, żeby puścił 4 cześć, ale jak powiedziałam mu dlaczego to zaczął się śmiać... Co w tym złego że lubię Roberta Pattinson' a ?! Ale gdy posłałam mu mordercze spojrzenie,zamknął się i puścił Czarę Ognia.
Zawsze jak oglądam filmy to się na nich skupiam i nie zwracam uwagi na innych, ale no oni mieli oglądać film, a nie się obściskiwać! Widać, że bardzo się kochają, ale jak będą się tak ciągle zachowywać to rzygnę, ale nie tęczą! 
Oczywiście kiedy były sceny z Cedrik'iem skupiałam się najbardziej, ale wtedy Max i Michelle śmiali się ze mnie... Jednak kiedy Cedrik zginął poryczałam się, a wtedy rzucili się na mnie i zrobiliśmy grupowego przytulasa. Max miał z deczka mokrą koszulkę, ale on sam do mnie podszedł! Po filmie każdy udał się w swoją stronę. Powiedzieli, że mam czuć się jak u siebie w domu i mogę robić co chcę. Udałam się w kierunku kuchni, aby zrobić sobie herbaty.
Kiedy miałam swoją upragnioną herbatę poszłam do swojego pokoju, aby wziąć prysznic i położyć się do łóżka.  Przygotowanie się do snu zajęło mi mniej więcej 30 minut łącznie z wypiciem herbaty! Nastawiłam jeszcze budzik na 7, aby zrobić niespodziankę Max' owi i Michelle. Dopiero teraz mogłam ułożyć się na moim nowym łóżku. Zasnęłam dosyć szybko, ale znowu śnił mi się ten sam chłopak co ostatnio. Już miałam go po dziurki w nosie, bo gadał coś, ale nie potrafiłam go zrozumieć! Chociaż nie, zrozumiałam tylko : ' Przygotuj się na najgorsze '. Co to ma oznaczać, ja się pytam!? Przez tego chłopaka nie spałam pół nocy, ale jakoś po 3 udało mi się usnąć...
Niestety w końcu nadeszła godzina 7, a co się z tym wiąże moja pobudka... Tak mi się nie chcę, ale postanowiłam, ze zrobię mojej rodzince. Chyba mogę tak na nich mówić, prawda? Kiedy wywlokłam się z łóżka podeszłam do szafy i wyciągnęłam bluzkę z długimi rękawami, jeansy, bieliznę. Udałam się w kierunku łazienki. Wyszykowałam się w 20 minut, a następnie ruszyłam po cichu do kuchni. Para jeszcze spała, więc szykuje się śniadanko do łóżka. W lodówce znalazłam wszystkie potrzebne produkty do przyrządzenia naleśników.  Przez chwilę wahałam się z czym mogę im zrobić naleśniki, ale w końcu postawiłam na naleśniki z serem i borówkami, a na to bita śmietana z polewą czekoladową i truskawki. Mam nadzieję, że trafiłam w ich gusta.
Gdy ciasto było już gotowe odstawiłam je do lodówki na 30 minut, a następnie wzięłam się za przygotowywanie reszty. Zaczęłam się denerwować, bo nigdzie nie mogłam zmaleć tacy, ale w końcu mi się udało. Przyszykowałam 2 talerze, sztućce, dwie filiżanki i dzbanek na herbatę. Wczoraj jak zaparkowałyśmy przed blokiem Max'a i Michelle zauważyłam, że obok jest kwiaciarnia, a więc postanowiłam że pójdę kupić jakieś tulipany.
Na miejsce dotarłam w niecałe 5 minut. Kupiłam ładny bukiecik białych tulipanów i udałam się z powrotem do domu. Nawet nie wiem kiedy minęło to 30 minut, ale zabrałam się za smażenie. Mam nadzieję że nikogo nie obudzę. Na szczęście podczas smażenia nikt się nie obudził. Tera musiałam zabrać się za środek naleśników. Kiedy zakończyłam ' nadziewanie ',postanowiłam wstawić wodę na herbatę. Po wykonaniu tej jakże wspaniałej czynności nadszedł czas na mój ulubiony moment, a mianowicie ' dekorowanie '. Kocham to robić i podobnież nieźle mi to wychodziło. Po niecałych 10 minutach wszystko miałam już gotowe.
Taca była ciężka, ale jakoś mi się udało ją unieść. Nadszedł moment najtrudniejszej czynności, zapukanie do drzwi. Po chwili udało mi się zapukać i usłyszałam ciche proszę.
- Dzieńdoberek gołąbeczki. Mam dla was śniadanie do łóżka. - Posłałam w ich kierunku uśmiech numer 6, czyli najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Dzień Dobry, a z jakiej to okazji ? - Michelle i Max popatrzyli na siebie, a później na mnie.
- Chciałam wam podziękować za to, że przygarnęliście mnie do siebie. Jednak teraz nie czas na gadanie tylko na jedzenie. - Kiedy usiedli położyłam im tacę na kolanach. Uśmiechnęłam się do nich i gdy miałam wychodzić zatrzymał mnie głos Michelle.
- Kochanie, nie masz za co nam dziękować. Jesteś naszą rodziną, a rodzina trzyma się razem i zawsze możesz na nas liczyć. - Po tych słowach, w moich oczach zebrały się łzy i nawet ich nie powstrzymywałam, bo były to łzy szczęścia. - Dlaczego płaczesz ?
- Przepraszam, ale nikt prócz mojej cioci nigdy mi tego nie mówił. Ale nie przejmujcie się tylko jedzcie. 
- Janette jeszcze jedno! - Tym razem odezwał się Max.
- Tak ? 
- Śniadanie wygląda przepysznie, aż żal go zjadać i dlaczego wychodzisz ? Nie zjesz z nami? - Och boże jacy oni są słodcy.
- Cieszę się, że się wam podoba, a ja zjem kanapki. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Tak jak powiedziałam Max'owi tak też zrobiłam. Zostało jeszcze dużo naleśników, ale może będą chcieli jeszcze dokładkę to im zostawię. Kiedy skończyłam jeść z pokoju wyszli narzeczeni i oczywiście chwalili mnie, że nadaję się na kucharkę bo naleśniki były nieziemskie. Poinformowali mnie, że wychodzą do pracy i że wrócą wieczorem. Było im głupio ze muszę siedzieć sama, ale obiecali ze mi to wynagrodzą. Max zabrał kilka naleśników ze sobą mówiąc ' poczęstuje moich kolegów, niech wiedzą jaką uzdolnioną mam kuzyneczkę '.
Cały dzień spędziłam na oglądaniu telewizji. W między czasie ugotowałam sobie obiad, a wieczorem przyszedł Max z Michelle. Mówił , ze chłopaki chwalili moje danie i stwierdzili ze koniecznie muszą mnie poznać. Max zbyt wiele o nich nie mówił, ale wiem że grają w zespole i są przyjaciółmi. Wszyscy byliśmy zmęczeni więc udaliśmy się do siebie. Zasnęłam momentalnie.
Pięć kolejnych dni wyglądało identycznie. Max i Michelle wracali późnymi wieczorami, a ja spędzałam dzień w kuchni lub przed telewizorem.
Jednak wtedy nie wiedziałam, że zmiana ma nadejść niedługo, a raczej bardzo szybko...


 _______________________________________________________________

Ta bum i mamy rozdział 5! Tak wiem, rozdział miał być 3 / 2 dni temu, ale jak zaczynałam pisać rozdział to ktoś mi przeszkadzał i dupa z tego wychodziła -,-. Jednak dzisiaj nie było nikogo w domu, więc spokojnie napisałam rozdział. Nie wiem czy mi się tylko zdaje, ale czy to przypadkiem nie jest najdłuższy rozdział jaki dotąd napisałam ? No cóż mam nadzieję że się wam spodobał i warto było poczekać na niego te 3 dni ;)
Ale teraz przejdę do sprawy : 
Został nominowana do The Versatile Blogger Award. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale teraz wiem XD

The Versatile Blogger Award.

Zasady :

1. Podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry.

A więc chciałabym podziękować Dreamer.♥ za nominacje.  Dziękuje, ale nie zasługuje! Ale jeżeli sobie tego życzysz to już to wykonam. Znaj moją łaskę XD.

2. Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award.


 takiego cosika znalazłam XD

3. Ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby.

1. Boję się gołębi i kur.

2. Nie jestem za Narianą. - moje zdanie. 

3. Jestem uzależniona od TT. XD

4. Zawsze chciałam zostać weterynarzem, ale chemia i fizyka mi nie idzie czyli moje marzenie poległo -,-.

5. Nienawidzę jak ktoś mi przerywa. 

6. Odbierałam poród krowy i świni lol. XD

7. Często się śmieje. 

4. Nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują. 

Według mnie każdy blog jest świetny, ale jak mus to mus. Od razu mówię, że kolejność jest przypadkowa! Nominuje : 

1. http://my-lovesick.blogspot.com/2013/08/08-osmy.html

2. http://friendshiporsomethingmore.blogspot.com/2013/08/79-przyznaj-sie-masz-kogos.html

3. http://lifeisyourstory-thewanted.blogspot.com/2013/08/rozdzia-dwudziesty-pierwszy.html

4. http://cause-it-is-impossible.blogspot.com/2013/08/1_23.html

5. http://trzebazycmarzeniami.blogspot.com/2013/08/rozdzia-13.html

6. http://bozycietodrogauslanarozami.blogspot.com/2012/08/rozdzia-10.html

7. http://wanteddirection2.blogspot.com/2013/08/rozdzia-18-luiza.html

8. http://wartowierzywtocosikochaboniemoliwenie.blogspot.com/2013/08/rozdzia-48.html

9. http://as-long-you-love-me.blogspot.com/2013/08/12wspomnienia.html

10. http://pleasejustlietome.blogspot.com/2013/08/6-rozdzia-dla-ciebie-nawet-gwiazdka-z.html

11. http://opowiadanie-o-the-wanted.blogspot.com/2013/08/rozdzia-34.html

12. http://tobewithyounathan.blogspot.com/2013/08/rozdzia-trzynasty.html

13. http://alltimethewanted.blogspot.com/2013/08/59-czyli-masz-czworke-rodzenstwa.html

14. http://we-were-meant-to-fly.blogspot.com/2013/08/017-sodkie-kamstewka.html

15. http://mymusic-story.blogspot.com/

5. Poinformować o fakcie nominowania autorów blogów.

To ja się zabieram za informowanie XD Więc do następnego ♥

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 4.

Rano obudziły mnie promienie słoneczne....Chwila! Dzisiaj jest Wtorek, więc dzisiaj mam samolot do Londynu. Na lotnisku muszę być najpóźniej o 11:30. Budzik miałam ustawiony na 6, więc dlaczego budzi mnie natura, a nie budzik!? Zerwałam się z łóżka, żeby zobaczyć która godzina.
Mogę stwierdzić tylko jedno : Zaspałam! No po prostu super! Jest 10:30, a ja nie jestem gotowa do wyjścia.
Pobiegłam do łazienki, aby wykonać poranne czynności... Wyrobiłam się w 10 minut, a następnie spakowałam prowiant na drogę i inne pierdoły do plecaka. Kiedy wszystko miałam gotowe wzięłam wszystkie swoje rzeczy oraz kartkę, którą przygotowałam 2 dni temu dla rodziców i wyszłam z pokoju. Na dole było cicho, więc rodzice jeszcze spali. Gdy doszłam do schodów z pokoju wyszedł mój ojciec...
- A ty gdzie się wybierasz?! - Chciałam jakoś ukryć walizkę, ale mi si nie udało...
- Ja... ja wyjeżdżam na wycieczkę szkolną...
- I nie zamierzałaś nam o tym powiedzieć?! Pokaż co to za kartka! - Ojciec wyrwał mi kartkę z dłoni.
- Nathalie, chodź tutaj! Janette chce nam coś przeczytać! - Wydarł się, a mi wręczył kartkę... Jeżeli jego wzrok mógłby zabijać już dawno wąchałabym kwiatki od spodu.
Po chwili moja matka dołączyła do nas i kazała mi czytać...
- Sami tego chcieliście... ' Drodzy Rodzice! Wiem, że nigdy mnie nie kochaliście, a wręcz nienawidziliście. Kiedy ciocia Rosalie żyła to ona się mną opiekowała i wspierała mnie. Przed jej śmiercią obiecała mi że już niedługo nie będziecie mnie krzywdzili i przygarnie mnie do siebie. Jednak ktoś zabił ciocię, ale ja dobrze wiem, że to byłeś ty ojcze i nawet nie próbuj zaprzeczać. Przed śmiercią ciocia zdążyła pójść na policję i została wszczęta sprawa ' przeciwko ' wam. Nie bójcie się, nikt nie wie co mi robiliście, wiedzą tylko tyle że jesteśmy biedną rodziną i nie mam u was warunków. Gdy okazało się, że ciocia Rose zmarła policja nie poddawała się i zaczęła poszukiwania kogoś z naszej dalekiej rodziny. Po długim roku znaleźli pewną osobę, która mieszka w Anglii. Ta osoba postanowiła mi pomóc i przygarnąć. Tak, to właśnie dzisiaj wylatuje do Anglii i już więcej mnie nie zobaczycie. Przepraszam że musieliście mieszkać ze mną aż 17 lat. Nie szukajcie mnie, nie dzwońcie... Nie chce mieć z wami nic wspólnego. Jednym słowem nienawidzę was.
Żegnajcie... Janette. ' - Po ich minach widziałam, że zaraz wybuchną...
- Ty jesteś nie poważna! I tak masz rację jesteś najgorszym dzieckiem na świecie i tak nienawidzimy cię! Skoro tak bardzo tęsknisz za swoją kochaną ciotunią to zaraz do niej trafisz! - A nie mówiłam? Ojciec zrzucił ze schodów moją walizkę i torbę...
- Co chcesz przez to powiedzieć ?
- Właśnie to! - Ojciec podszedł do mnie szarpnął za bluzkę, a następnie zrzucił ze schodów.
Kiedy spadałam modliłam się, żeby nic mi się nie stało. To już dzisiaj miałam rozpocząć nowe życie, ale nie takie w grobie tylko w Londynie! Gdy znajdowałam się już na samym dole ojciec tylko śmiał się i krzyczał, że mam się wynosić z domu. Wybiegłam, a raczej dokuśtykałam do drzwi i jak najszybciej z niego wyszłam. Zadzwoniłam po taksówkę i pozostawało mi tylko czekać. Dochodzi już 11, a ja jeszcze stoję przed domem, obawiam się że nie zdążę na samolot...
Po 7 minutach taksówka przyjechała. Powiedziałam kierowcy, żeby zawiózł mnie jak najszybciej na lotnisko. Nagle mój telefon zaczął dzwonić, na ekranie wyświetlił mi się numer policjanta który ma czekać na mnie na lotnisku.
- Witam. Janette gdzie ty jesteś? Za niecałe 30 minut masz samolot, a ciebie nadal nie ma.
- Dzień Dobry. Ja bardzo przepraszam, ale wynikły małe komplikacje. Już jadę.
- Dobrze, za ile będziesz. 
- Mam pytanie. Mniej więcej za ile będziemy na miejscu ? - Pytanie skierowałam do taksówkarza.
- Za jakieś 25 minut. 
- Mniej więcej za 25 minut będę już na miejscu. 
- Dobrze więc czekam na ciebie tylko pospiesz się błagam! 
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, do widzenia!- Rozłączyłam się i poprosiłam kierowce, żeby dotarł na lotnisko jak najszybciej...
Na lotnisku byłam o 11:23, więc zapłaciłam kierowcy i udałam się w kierunku czekającego na mnie policjanta. Dostałam bilet i kopniaka w tyłek na szczęście, polubiłam tego policjanta, bo był bardzo sympatyczny.
Kiedy wsiadłam do samolotu poczułam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Już nie będę musiała użerać się z rodzicami i martwić się czy następnego dnia będę miała co jeść, czy nawet spać, czy następnego dnia ojciec mnie nie pobije.
Nareszcie mogę powiedzieć, że rozpoczynam nowe życie...
Siedziałam w tym samolocie z dobre 30 minut i zaczęło mi się nudzić. Chociaż nie, jednym zajęciem jakie miałam to powstrzymywanie się od płaczu, bo strasznie boli mnie ręka i głowa. Odkąd spadłam, a raczej zostałam zrzucona ze schodów nie przeglądałam się w  lusterku, ale mogę stwierdzić że z pewnością wyglądam okropnie... Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Proszę pani, proszę pani... - poczułam że ktoś szarpie mnie za bolącą rękę...
- Auć! Co się dzieje ? - Przetarłam oczy ' zdrową ręką '.
- Wszystko w porządku, co się pani stało ? Już wylądowaliśmy i pasażerowie właśnie wysiadają z samolotu. - Budziła mnie chyba stewardessa, ale pewności nie mam...
- Tak, wszystko jest dobrze. Rano spieszyłam się na samolot i spadłam ze schodów. Dziękuje za informację, do widzenia!
Wzięłam plecak z siedzenia i wykuśtykałam z samolotu. Wszystko mnie boli i marze tylko o dotarciu do domu mojego nowego opiekuna. To lotnisko w porównaniu z Dublińskim jest ogromne. Weź tu się człowieku nie zgub... Trzeba podjąć jakieś działanie. Najpierw muszę iść po bagaż, a tam już ktoś powinien na mnie czekać.
Gdy doszłam na miejsce zauważyłam że na taśmie siedzi jakiś idiota i udaje 5 letnie dziecko, a 3 bodajże jego kolegów ledwo co trzyma się na nogach. Nie to, że byli pijani, ale mieli atak śmiechu... Podeszłam do taśmy patrząc na nich jak na bandę idiotów.
- No co, bawić się nie można!? - odezwał się ten z taśmy.
- Radziłabym wam odwiedzić psychiatryk... - Wzięłam walizkę i odeszłam kawałek dalej, bo miałam czekać na mojego opiekuna przy taśmie.
Coś jeszcze szeptali, ale nie zwracałam na nich uwagi. Nagle poczułam jak ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Co ci się stało ? Ktoś cię bije ? - Zapytał z troską w głosie.
- Nie twój interes! - Warknęłam i wyrwałam rękę z jego ' objęć '.
- A wy czekacie na zaproszenie do samochodu ?! - Wydarł się do nich jakiś facet z drugiego końca lotniska. Ze spuszczonymi głowami udali się w jego kierunku.
Usiadłam na kafelkach i czekałam aż ktoś łaskawie po mnie przyjdzie. Po dobrych 10 minutach na horyzoncie pojawiła się szczupła brunetka biegnąca w moją stronę.
- Ty jesteś Janette prawda ? 
- Tak, a ... - Jak ja nie lubię jak ktoś nie daje mi skończyć.
- Och przepraszam cię bardzo za spóźnienie, ale były straszne korki! - Przytuliła się do mnie... - Chodź, bo już jesteśmy spóźnione. - Złapała mnie za chorą rękę i pociągnęła w stronę samochodu.
Wydałam z siebie cichy jęk, boże jak mnie ta ręka boli! Najgorsze jest to, że ona trochę spuchła...
- Boże, dziewczyno co ci się stało ?! 
- Ja, no ten spadłam ze schodów. - Starałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Ty powinnaś jechać do szpitala! - Ta dziewczyna panikuje gorzej od cioci Rosalie...
- Nie, nie, nie! Nie ma takiej potrzeby! Wszystko jest w porządku tylko trochę się poturbowałam. 
Podczas podróży żadna z nas się nie odzywała, ale zdaje mi się, że się polubimy. Wydaje się sympatyczna. Ta cisza była niezręczna, ale nie wiedziałam jak mam się do niej odezwać. Nie powiedziała mi jak ma na imię, a może mam zwracać się do niej proszę Pani ? Nie no, dziewczyna wygląda na 25 lat więc Pani to tak zabrzmiałoby staro, ale zresztą ja nie wiem!
- Jesteśmy na miejscu! - Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a następnie wysiadła z samochodu.
Uczyniłam to samo i wyjęłam swoją torbę z bagażnika. Moja opiekuna natomiast zamknęła samochód i udałyśmy się do budynku. Jejku tu jest winda! Wjechałyśmy na 4 piętro, a drzwi otworzył nam jakiś mężczyzna.
- Janette witaj! - Podszedł do mnie i tak bez żadnego skrępowania przytulił...

_______________________________________________________________

Nareszcie udało mi się napisać ten rozdział! Przepraszam was bardzo, że długo na niego czekaliście, ale nie mogłam zbić tego w całość... Postaram się wam to zrekompensować i być może jeszcze dzisiaj ( wieczorem ) pojawi się następny rozdział. Jeżeli nie będzie to dzisiaj to z pewnością jutro ;) 
Cieszycie się, że już za tydzień będziemy siedzieć w szkolnych ławkach? Ja sobie tego nie wyobrażam i zgłaszam sprzeciw! XD
No cóż nie będę się rozpisywała, wiec do następnego ! ♥ #LoveYa


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 3.


Przez chwilę stałam osłupiona przy policjancie, ale w końcu otrząsnęłam się z szoku i wyszłam z pokoju. Kiedy wyszłam na zewnątrz zastanawiałam się czy podziękowałam policjantowi, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Tak, ja i moja skleroza.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że jest 9:30, a pracę powinnam kończyć o 15. Jestem ciekawa co ja do tego czasu będę robiła, bo do domu wrócić nie mogę, ponieważ powiedziałam rodzicom że idę do pracy. No cóż, oni jeszcze nie wiedzą że zostałam zwolniona, a co najgorsze że wyjeżdżam... Aż się boję ich reakcji, bo oni są zdolni do wszystkiego.
Po krótkich namyśłach postanowiłam, że wybiorę się do parku. To chyba było jedno rozsądne rozwiązanie. Myślałam jeszcze nad pójściem do sąsiadki, ale boje się tam iść, bo mieszka tylko przecznice od mojego domu.
Droga do parku zajęła mi niecałą godzinę. Dotarłabym tam szybciej, ale przecież nigdzie mi się nie spieszyło i szłam dość wolno. Całą drogę zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje nowe życie w Londynie u kogoś kogo nie znam. Bardzo miło ze strony tego kogoś z mojej dalekiej rodziny, że chce mi pomóc, ale nie zamierzam zabawić u niego zbyt długo. Dzisiaj jest 25 maja, a moje osiemnaste urodziny są 27 lipca. Ten ktoś będzie musiał znaczy mógł wychowywać mnie do mojego osiemnastego roku życia, a później droga wolna. Nie chce być dla nikogo ciężarem dlatego dzień po moich osiemnastych urodzinach zamierzam wyprowadzić się od mojego opiekuna. Może i dopiero mam 17 lat, ale dużo w życiu przeszłam i nigdy nie podejmuje decyzji pochopnie. Od zawsze musiałam radzić sobie sama, no może oprócz chwil w których pomagała mi ciocia Rose.
Kiedy tak rozmyślałam zdążyłam zorientować się, że ten policjant nawet nie powiedział mi najważniejszych szczegółów mojej wyprowadzki, a mianowicie :
1) O której mam samolot. 
2) Czy moi rodzice już o wszystkim wiedzą.
3) Czy ktoś mnie odbierze z lotniska.
4) Jak wygląda mój opiekun, no w końcu jak może przyjedzie po mnie na lotnisko to skąd mam wiedzieć jak wygląda !? Bo nie sądze, żeby on / ona wiedział / a jak wyglądam.
5) Jak ma na imię i nazwisko.
6) Jakiej jest płci.
No, ale może jeszcze do mnie zadzwonią, albo może przyjdą po mnie za dwa dni i wtedy o wszystkim mi powiedzą ? Tyle pytań, a sama muszę sobie na nie odpowiadać.
Zmęczyłam się już trochę tym ciągłym chodzeniem w kółko, więc postanowiłam usiąść na pobliskiej ławeczce. Mało co oczy nie wyszły mi z orbit ! Właśnie zorientowałam się, że rozmyślanie i spacerowanie po parku zajęło mi, aż 2 godziny! Takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam!
Po krótkim odpoczynku postanowiłam udać się do cioci na cmentarz. Może był to ostatni raz kiedy mogłam tam pójść ? I znowu zadaję sobie pytania! Zamiast wysyłać mnie do Londynu powinni zamknąć w psychiatryku bo wariuje.
Cmentarz był niedaleko parku więc droga tam zajęła mi niecałe 20 minut. Zanim weszłam na teren cmentarny poszłam kupić na grób cioci jakieś tulipany i znicz. Dzisiaj postanowiłam kupić białe i fioletowe tulipany i jeden biały znicz.
Na cmentarz weszłam już z zakupionymi wcześniej rzeczami. Skierowałam się w stronę alejki, w której leżał grób cioci. Kiedy dotarłam miejsce byłam mile zaskoczona. Nikt nic nie ukradł no tylko, że kwiaty uschły, ale to było do przewidzenia.
Po zrobionych porządkach i ułożeniu nowych 'ozdób' na grobie usiadłam na ławce, która znajdowała się przy grobie. Zaczęłam wyżalać się cioci i wszystko jej opowiadać, a ludzie którzy przechodzili obok mnie patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Jakoś nie zwracałam na nich uwagi, bo całą moją uwagę skupiłam na cioci. Nie myślcie sobie, że ją widziałam, bo wtedy zeszłabym chyba na zawał. Chociaż jak kiedyś śnił mi się jakiś koszmar i gwałtownie otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą ciocie, ale szybko przetarłam oczy i jakoś znikła. Błagam tylko nie bierzcie mnie za wariatkę!
Po krótkiej ' konwersacji ' z ciocią postanowiłam się zbierać bo dochodziła już 15. Mam nadzieję, że moi rodzice nie wiedzą o tym, że wcale nie byłam w pracy... Na samą myśl o konsekwencjach potarłam twarz dłońmi. W końcu zebrałam się w sobie i ruszyłam w stronę domu. Całą drogę zastanawiałam się jak teraz będzie wyglądało całe moje życie. Czy jak pójdę do nowej szkoły będę miała jakiś przyjaciół ? Czy mój nowy opiekun mnie polubi ? No i znowu to robię, zadaje sobie pytania! Może ja w ogóle nie pojadę do tego Londynu tylko pojadę do szpitala psychiatrycznego... Boże ja naprawdę wariuje! Chociaż wcale się nie dziwie, bo przy takich rodzicach to wszystko jest możliwe.
Nagle zdałam sobie sprawę, ze stoję już pod drzwiami domu. No cóż, raz kozie śmierć. Kiedy przekroczyłam próg wiedziałam, że szykuje się niezła draka. Ojciec znalazł się przy mnie w ułamku sekundy, a wtedy pociągnął mnie za łokieć tak mocno że runęłam jak długa na podłogę.
- Co ci odbiło ? - wrzasnęłam na ojca.
- Ty się jeszcze masz czelność zadawać tak niedorzeczne pytania !? - Ojciec podszedł do mnie, wbił mi palce w ramiona i podniósł do góry potrząsając mną.
- Błagam cię puść mnie, to boli!
Ojciec  rzucił mną, a ja rozmasowywałam obolałe ramiona.
- Mogłabyś mi tak łaskawie powiedzieć gdzie się włóczyłaś ? - Ojciec tak się wydzierał, że prawie bębenki mi pękły.
- No przecież byłam w pracy!
- I ty masz jeszcze czelność kłamać ?! - Ten nienormalny człowiek podszedł do mnie, dłoń zacisnął w pięść i z całej siły uderzył mnie w twarz. W twarz to mało powiedziane! Uderzył mnie w kość policzkową!
- Sam tego chciałeś! Ten palant, który śmiał się nazywać moim szefem mnie zwolnił jesteś zadowolony!?
- Zwolnił cię bo jesteś nieudacznikiem i nikt nie chce mieć z tobą do czynienia! - Łzy zaczęły spływać mi po policzkach chodź chciałam je jakoś powstrzymać.
- Już niedługo nie będziesz musiał na mnie patrzeć. - Powiedziałam pod nosem z nadzieją, że tego nie usłyszał.
- Coś ty powiedziała. - Podniósł mnie i pchnął z całej siły na schody.
- Nic. - Wtedy uciekłam do swojego pokoju w którym się zabarykadowałam. 
Momentalnie rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Ciągle słyszałam z ich ust jakieś wyzwiska, ale to nie zmienia faktu, że do tego nie przywykłam. Zawsze było mi cholernie smutno jak mnie wyzywali, bo w końcu to moi rodzice i powinni mnie kochać.
Już niedługo Janette, już niedługo, te słowa powtarzałam sobie z dobre 10 minut. Po opanowanym płaczu skierowałam się do łazienki, aby opatrzyć ranę którą wyrządził mi ojciec. Kiedy mnie uderzył wiedziałam, że będę miała niezłą ranę na twarzy no i wcale się nie myliłam. Patrzyłam w lusterko dobrą chwilę i nie wierzyłam własnym oczom. Moje prawe oko było strasznie spuchnięte, a kość policzkową miałam rozciętą.  Mam nadzieję, że niedługo mi to zniknie, bo nie mam zamiaru tłumaczyć się sąsiadce.
Po opatrzeniu rany postanowiłam wziąć prysznic. Dzisiaj nie zamierzałam już wychodzić z pokoju, bo nie chciałam patrzeć na tyranów z którymi mieszkałam pod jednym dachem...
Po długim, orzeźwiającym prysznicu postanowiłam się trochę zdrzemnąć, bo strasznie źle się czułam. Moja głowa była jak bomba, która za chwile miała wybuchnąć. Wzięłam jakąś tabletkę na ból głowy i położyłam się na łóżku. Nie musiałam długo czekać, aby zapaść w sen zimowy.
Chodziłam w zwiewnej sukience po pięknym zielonym lesie. W oddali zauważyłam sylwetkę mężczyzny, który mnie woła. Bez zawahania zaczęłam biec w jego kierunku. Jednak zauważyłam, że postać mężczyzny gdzieś mnie prowadzić. W pewnej chwili nieznajomy zatrzymał się, ale ja nadal szłam w jego kierunku. Kiedy do niego doszłam nie mogłam dostrzec jego twarzy. Było to strasznie dziwne bo staliśmy obok siebie, ale jego twarz była strasznie nie wyraźna. Po chwili zawiązał mi oczy chusteczką i pociągnął za rękę. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale on nucił jakąś znajomą mi piosenkę. Robił to tak cicho, że niestety nie rozumiałam słów, ale mogłam stwierdzić iż nieznajomy miał fantastyczny głos. Kiedy dotarliśmy na miejsce zdjął mi opaskę, a moim oczom ukazał się Wildfire. Bez chwili namysłu podbiegłam do niego i przytuliłam się do niego. Nagle nieznajomy chłopak podszedł do mnie i przytulił. Wyszeptał mi do ucha ' on za tobą tęskni, nadal bardzo cię kocha, prosi żebyś nie obwiniała się o jego śmierć i przestała się ciąć. Nigdy o tobie nie zapomni. Byłaś i nadal będziesz jego ukochaną Janette'. Po tych słowach chłopak znikł, a Wildfire podszedł do mnie i nosem ocierał się o mój policzek. W tym momencie zaczęłam głaskać go po głowie. ' Tak bardzo mi cię brakuje i nigdy nie przestanę cię kochać. Spróbuje się nie obwiniać skoro tak ci na tym zależy, ale dobrze wiesz że będzie mi trudno. Obiecuje ci, że już nigdy się nie potnę no chyba, że przez przypadek. Ja o tobie też nigdy nie zapomnę i pamiętaj, że ciągle jesteś w moim sercu ' wyszeptał mu te słowa do ucha tak samo jak zrobił to nie znajomy mi chłopak. Kiedy Wildfire to usłyszał zobaczyłam, że po jego końskich policzkach spływają łzy, ale mogę się założyć, że szczęścia. Chwilę staliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy, jednak Wildfire po raz ostatni podszedł do mnie, abym go przytuliła, a kiedy to zrobiłam zaczął galopować na wzgórze, na którym znajdowały się inne konie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mój ukochany konik pomimo tego, że za mną tęsknił odnalazł rodzinę. Wildfire stanął na środku wzgórza, z którego doskonale mnie widział, popatrzył na mnie i uniósł do góry 2 przednie nogi i zarżał.
Z tego jakże pięknego snu wyrwał mnie dzwoniący telefon. Nie zamierzałam jednak odbierać, bo przerwał mi taki wspaniały sen, byłam wściekła na tego kogoś kto to zrobił! Po chwili zauważyłam, że moja twarz i poduszka była mokra od moich łez.
Ten sen był najpiękniejszym snem jaki kiedykolwiek miałam...
10 minut później zaczęłam szczegółowo opisywać swój dzisiejszy dzień w pamiętniku. Najważniejszym celem do opisania był mój dzisiejszy sen. Po skończonej misji miałam ochotę się pociąć, ale obiecałam Wildfire' owi, że już nigdy tego nie zrobię i słowa dotrzymam! Opisywanie dzisiejszego dnia strasznie mnie zmęczyło i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Nie nastawiałam budzika, bo nie miałam ochoty wybierać się do szkoły. Postanowiłam, że dzisiaj nie będę wychodziła z pokoju. Wczoraj zrobiłam sobie zakupy i z głodu i pragnienia nie powinnam umrzeć. Rodzice nawet nie przejmowali się tym, że nie wychodzę z pokoju.
W łóżku poleżałam do godziny 12, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Kiedy wstałam zrobiłam sobie ' śniadanie ', a raczej je odpakowałam. Moim dzisiejszym śniadaniem był  7days z czekoladowym nadzieniem i woda mineralna. Gdy skonsumowałam śniadanie zaczęłam się pakować. Nie miałam zbyt wiele rzeczy więc pakowanie zajęło mi niecałą godzinę łącznie z prasowaniem!
Po skończonym pakowaniu postanowiłam trochę poczytać, bo zaczęło mi się nudzić. Zabrałam się za czytanie książki pod tytułem Greywalker, podobno świetna książka.
Czytanie tak mnie wciągnęło, że w ciągu 8 godzin przeczytałam całą książkę, a miała ona 516 stron! Mogę potwierdzić, że ta książka jest jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam. Kiedy zamknęłam książkę zorientowałam się, że jest już 21. Oczy wyszły mi z orbit, bo myślałam, że jest jakaś 16... Bez zawahania sięgnęłam do torby z jedzeniem i wyciągnęłam z niej jakieś parówki itp. Po skończonym posiłku ktoś zaczął do mnie wydzwaniać. Szybko rzuciłam się w stronę telefonu i odebrałam.
- Tak słucham...
- Witam z tej strony policjant Bellik. Rozmawialiśmy w Niedziele o twoim jutrzejszym wylocie do Londynu. 
- No tak, pamiętam.
- Dzwonię do ciebie w tej sprawie. Jutrzejszy lot masz o godzinie 12. Na lotnisku sądzę że sobie poradzisz. Jak wysiądziesz z samolotu w Londynie masz czekać na pewnego mężczyznę bądź kobietę przy odbiorze bagażu. Tylko nie bój się, że nie wiem jak ten ktoś wygląda, ale wolę nie zdradzać szczegółów, bo może odbierze cię ktoś inny z rodziny. Więcej szczegółów nie znam.
- Bardzo dziękuje za informacje i pomoc. 
- Nie ma za co, to moja praca. Do widzenia.
- Do widzenia.  
Ta rozmowa była dosyć dziwna, ale skoro lot mam o 12 to z domu będę musiała wyjść około 10. Lotnisko jest jakieś 40 minut drogi od mojego domu, ale wolę być tam wcześniej i z pewnością pójdę pożegnać się z Panią Ackles. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic, uzupełnię pamiętnik i położę się spać.
Tak jak postanowiłam tak też zrobiłam. Nastawiłam jeszcze budzik na 6, a wtedy mogłam już położyć się do łóżka. Gdy ułożyłam głowę na poduszce odpłynęłam z myślą, że to ostatnia noc w tym zwariowanym domu.

_______________________________________________________________

No i proszę bardzo rozdział 3 już dostępny dla was! Przepraszam was, że tak długo musieliście na niego czekać, ale do 9 sierpnia byłam u kuzynki, a później strasznie źle się czułam i nie miałam siły pisać. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie... Wybaczycie, prawda ? ;)
Powiem tak, nie jestem zadowolona z tego rozdziału, jednak jest pewna część z której jestem strasznie zadowolona jak i dumna. Podoba mi się sen Janette, który wam opisałam, Gdy pisałam ten sen wiedziałam, że będzie idealny ( bynajmniej dla mnie jest ). Kiedy doszłam do opisywania spotkania Janette z Wildfire zaczęłam płakać...
Czekam na wasze szczere opinie co do rozdziału :) Xx

Teraz zadam wam takie inne pytanie. 
Co sądzicie o nowym singlu The Wanted - We Own The Night  ? No ja zakochałam się w tej piosence jak i teledysku *___* Chłopcy są tam tacy idealni... *___* No i się rozmarzyłam XD.
Do następnego kochani ♥